Lucas
Odwróciłem się, bo chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu. Albo gdziekolwiek, gdzie nie będzie jej. Jednak słysząc głośny szloch, nie potrafiłem tak po prostu odejść.
Poczułem nagłą potrzebę uściskania jej, choć w rzeczywistości zmiażdżyła moje serce i rozdeptała uczucia, jakimi ją darzyłem. Nawet jeśli jeszcze nie była to miłość. Kimberly od początku nie była mi obojętna, a z każdym kolejnym dniem jedynie wzmagała we mnie zauroczenie swoją osobą.
Nie zamierzałem opłakiwać tego, co się stało. Miałem na karku dokładnie trzydzieści jeden lat i potrafiłem wreszcie określić, czego chcę od życia. Z pewnością nie chciałem w nim mężatki u swojego boku. Chyba że tym mężem byłbym ja, a nie obcy typ.
- Luke, błagam. Nie zostawiaj mnie tak. - Płacz Kim rozrywał moją duszę. Dosłownie odczuwałem fizyczny ból, słysząc jej drżący głos oraz głośne szlochanie.
Wziąłem głęboki wdech, starając się trzymać nerwy na wodzy. W rzeczywistości nie byłem wściekły, bardziej ogarniał mnie smutek i żal.
- Po co było to wszystko? - zapytałem, licząc, że usłyszę szczerą odpowiedź. Jakby to miało cokolwiek zmienić.
- Bo przy tobie pierwszy raz od lat nie czułam się bezwartościowa. Bo pokazałeś mi, że zasługuję na szacunek. Dzięki tobie otworzyłam wreszcie oczy i poczułam, że chciałabym przejść przez życie z kimś takim, jak ty. Nie z Rossem - Prychnęła cicho. - Nie z człowiekiem, którego już tak naprawdę nie kocham i który mnie niszczył.
Mój mózg pracował na najwyższych obrotach, starając się przetworzyć każdą nową informację. Próbowałem ją zrozumieć, ale to wszystko było zbyt świeże, a ja nie chciałem podejmować decyzji na gorąco. Musiałem ochłonąć.
- Nie mam siły na tę rozmowę. Nie teraz.
Przeczesałem włosy palcami prawej dłoni, żeby po chwili rozejrzeć się wokół siebie. Miasto tętniło życiem, kiedy mnie świat zaczynał walić się na głowę. Wiele bym dał, żeby znaleźć się już we Włoszech. Oby tam było mi łatwiej żyć.
- Potrzebuję czasu, żeby poukładać sobie w głowie. - Wyjaśniłem, na co ona skinęła głową.
- Jasne, rozumiem.
Po tych słowach ponownie się odwróciłem, żeby móc ruszyć w kierunku parkingu, na którym zostawiłem auto. Głos Kimberly zatrzymał mnie jednak kolejny raz.
- Luke...
Spojrzałem na nią przez ramię, czekając, aż dokończy.
- Nie skreślaj mnie jeszcze, proszę.
Nie odpowiedziałem. Najzwyczajniej w świecie poszedłem przed siebie, lekceważąc jej słowa. Nie miałem już siły.
*
- Ja pierdole.
Komentarz Austina był perfekcyjnym podsumowaniem ostatnich wydarzeń. Sam lepiej bym tego nie ujął.
- Powiedzcie mi, co powinienem teraz zrobić. Bo nie mam kurwa bladego pojęcia. - Powiedziałem zrezygnowany, spoglądając to na Russella, to na Clary, która siedziała wyjątkowo cicho.
- Nie wiem, stary. To trudna sytuacja, ale powinieneś dać jej się wytłumaczyć. Jesteśmy najlepszym przykładem tego, jak niedopowiedzenia i brak szczerej rozmowy potrafią zniszczyć relację. W dodatku kompletnie niepotrzebnie.
Austin przytulił do siebie Clarissę, następnie składając uroczy pocałunek na jej skroni. Miłość biła od nich w promieniu kilometra i naprawdę cudownie patrzyło się na tę dwójkę. Byli dla siebie stworzeni.
CZYTASZ
Our losing game
RomanceOn, czyli kapitan siatkarskiej reprezentacji USA. Ona, czyli nieśmiała wizażystka, która zdecydowaną większość czasu spędza w pracy. On desperacko pragnie miłości, a ona wzbrania się przed tym uczuciem z niewiadomych dla niego przyczyn. *** To prze...