Rozdział 23

323 7 2
                                    


Odebrałam telefon bez zastanowienia.

-Halo?-usłyszałam jego głos.

-Halo.

-Wszystko dobrze Raven? Nie ma cię w domu od wczoraj.-zapytał spokojnie.

    Zaczęłam się stresować bo nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Skłamać czy powiedzieć prawdę? 

-Niestety muszę zostać na kilka dni u Mii w domu. Potrzebuje mnie. Ale spokojnie będę chodzić na uczelnię.-skłamałam.

-Dobrze, napewno wszystko dobrze?-zapytał.

-Yyy tak tak. Nie musisz się martwić serio. Poradzę sobie-powiedziałam.

-Okej, w razie co to dzwoń pamiętaj-przypomniał.

Uśmiechnęłam się.

-Pamiętam-powiedziałam-to Pa

-Pa-odpowiedział i się rozłączył.

Odetchnęłam z ulgą i położyłam się z powrotem na łóżko.

***

     Otworzyłam po raz drugi dzisiaj nadal zmęczone powieki po krótkiej drzemce. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Ostrożnie podniosłam się do pozycji siedzącej i delikatnie cicho sycząc z bólu wstałam na w miarę proste nogi. Kulawym krokiem wyszłam z pokoju nie słysząc nikogo, żadnych rozmów, krzyków ani śmiechów. Dokładnie tak jakby w domu nie było żywej duszy i mnie zostawili samą.

     Zeszłam powoli na dół po schodach trzymając się barierki. Podążyłam do lodówki aby wyjść z niej sok owocowy i nalać sobie do szklanki. Po chwili wzięłam w rękę naczynie i napiłam się. Odwróciłam się w stronę salonu i nagle zobaczyłam Archera. Prawie zachłysnęłam się piciem przez to że się wystraszyłam. Od razu wyplułam napój do umywalki i zakaszlałam.

-Ej spokojnie, chyba nie jestem taki straszny.-usłyszałam jego rozbawiony głos.

    Gdy już skończyłam kaszleć wytarłam buzie ręką i szybko z powrotem w jego stronę. Założyłam ręce na piersi i przekrzywiłam głowę w prawo.

-Gdybys nie był straszny to raczej bym się nie dusiła sokiem. Nie zdałeś egzaminu.-poklepałam go po ramieniu gdy chciałam przejść do schodów.

-Nie możesz tak wychodzić z pokoju.-bardziej rozkazał niż powiedział.

    Znów się do niego odwróciłam i podlałam w jego kierunku palec wskazujący.

-Nie będziecie mnie więzić w klatce to po pierwsze, a po drugie, wypchaj się tymi twoimi rozkazami Staruchu.- już chciałam się od niego odwrócić ale poczułam ukłucie w kostce.

     Syknęłam z bólu i złapałam się za kostkę o mało nie lądując na ziemi gdyby nie silne ramiona które mnie złapały. Podniosłam głowie do góry i zobaczyłam jego ciemne tęczówki które teraz się we mnie wpatrywały.

-Nie jestem wcale taki stary to po pierwsze, - naśladował mój głos - a po drugie chodź zrobię ci zimny okład, Kwiatuszku.

     Po chwili zostałam uniesiona do góry i posadzona na kanapie. Przewróciłam oczami na ten gest a Archer poszedł po coś zimnego do zamrażalki. Brunet przyniósł worek z lodem i owinął w ręcznik papierowy aby nie było mi zbyt zimno. Ukucnął przy mnie i przyłożył lód do mojej kostki na co syknęłam.

-Powinno przestać tak boleć. - powiedział nadal przykładając worek do mojej nogi. - Co ci wpadło do głowy żeby pojechać? - zapytał podnosząc na mnie swoje spojrzenie.

Ride for Me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz