Shadow poprawił świecącą w stronę trzymanej książki lampkę i z powrotem ułożył głowę na postawionej pod kątem poduszce. Leżał w swoim łóżku pod kołdrą, szykując się do snu. Był zmęczony po przygotowaniach do przyjęcia z okazji jego ósmych urodzin, które miał obchodzić za dwa dni. Ziewnął, ale skoncentrował się z powrotem na tekście, ponieważ chciał przeczytać jeszcze jeden rozdział, zanim uda się do krainy nocnych marzeń. Seria powieści, którą odnalazł podczas wizyty w księgarni, bardzo mu się spodobała i doszczętnie wciągnęła. Coraz to bardziej skomplikowanym zagadkom kryminalnym rozwiązywanym przez sprytnego, ale specyficznego dowódcę oddziału Agentów poświęcał prawie każdy wieczór, co kończyło się chodzeniem spać po pierwszej. Nikt jednak mu nie zakazał siedzenia do późna i nie wnikał, co robił po nocach mimo młodego wieku, skoro codziennie punktualnie stawiał się na śniadanie i sprawiał wrażenie wyspanego.
Chłopiec kochał uciekać w świat literatury, która pokazywała mu szeroki świat i odkrywała, jak bardzo różniła się rzeczywistość innych osób żyjących poza murami jego dworu. To nie tak, że nie wypuszczano go poza granice posiadłości, ponieważ często gdzieś podróżował w towarzystwie matki lub innych członków rodziny. Po prostu nie pokazywano mu innych spojrzeń na istniejący w jego otoczeniu świat. Pozwalano mu jednak wchodzić w posiadanie takiej wiedzy, ale sam musiał ją zdobywać i pilnować przestrzegania narzuconych zasad. Zgodnie z obietnicą jego matki, póki był posłuszny, nie wnikano w jego prywatne sprawy.
Przewrócił kolejną stronę i przeczytał pierwszy akapit, zastanawiając się nad zebranymi właśnie przez bohatera powieści dowodami na winę jednej z postaci, gdy poczuł coś dziwnego. Doznanie było mu kompletnie obce, przez co odłożył książkę na bok i wydostał się spod czarnej kołdry, siadając na skraju materaca. Starał się uspokoić przyspieszający oddech i zaalarmowany organizm. Nie wiedział, co się działo. Szumiało mu w uszach, a jego oczy wyłapywały wyraźne obrazy rzeczy w mroku pokoju i łazienki, których nie powinien być w stanie widzieć z powodu ciemności. Coś zaczęło go ciągnąć w stronę cieni rzucanych przez stolik nocny i stojące na nim przedmioty.
Przerażony nie zapanował nad dziwnymi odruchami i jego dłoń zagłębiła się w jeden z cieni, stając się półprzezroczysta. Krzyknął, wyrywając się z otępienia i upadł z hukiem na podłogę, obijając swoje łokcie i kość ogonową. Skulił się na dywanie, zakrywając dłońmi uszy, w których zmogły się dziwaczne dźwięki. Zaczął płakać, po prostu płakać, nie będąc w stanie nic innego zrobić. Gdy uchylił powieki, dostrzegł jak jego dłoń sama skierowała się w stronę palącej się lampki i jak z jego serca wydostał się gorący strumień, który przepływając przez palce wystrzelił w żarówkę, przepalając ją. W sypialni zapadł mrok, co w minimalnym stopniu uspokoiło jego organizm.
Spróbował usiąść, ale nagły huk otwieranych drzwi ponownie go przestraszył i inny gorący strumień przepłynął przez jego ciało, powodując pęknięcie tym razem zgaszonych żarówek i wydzierając kolejny krzyk z jego gardła. Zakręciło mu się w głowie i upadł przemęczony, a kolejna fala łez spłynęła na jego policzki. Zaczęły go boleć mięśnie jak od ciężkiego wysiłku fizycznego, mimo że ostatni raz ćwiczył wczoraj.
– Nie zapalaj światła – usłyszał przebijający się przez dziwaczne dźwięki głos swojej matki. – Nie teraz.
Cleolessa uklękła przy Shadole, delikatnie przekręcając go na plecy i zerknęła w jego oczy, które nosiły wyraźne ślady zamglenia. Chłopiec widział ją bardzo wyraźnie w przeciwieństwie do otaczających go teraz przedmiotów. Gdy jej ciepła dłoń spoczęła delikatnie na jego czole, zaczął się powoli uspokajać. Podświadomie czuł, że zapewniała mu bezpieczeństwo, że odganiała dziwne dźwięki, że nie pozwalała kolejnym gorącym strugom opuszczać jego serca.
CZYTASZ
Pierworodni
FantasyPrequel do trylogii |WolfKnight| Dwóch chłopców. Dwóch pierworodnych synów najpotężniejszych rodów miasta Anatonis. Dwie ofiary mrocznych tajemnic arystokracji Świata Mocy. A wokół nich klatka z morderczych cieni i parzących płomieni, z której nie s...