*jest to po ataku potwora ciemności na Korre i dalej se idą bo czemu by kurwa nie* btw postacie


:3 MIAŁAM JUŻ ZACZYNAĆ SR
*
Korra trzęsła się lekko po dalszym szoku spowodowanym atakiem, Alwey poatrzył się na nią z współczuciem i troską... Jeszcze nie dawno znalazł ją tęskniącą za ojcem i nie mal porwaną przez potwora tęsknoty, a teraz wróciły wspomnienia z jego śmierci.
Alwey zerkną do kołczanu, pomimo ostrych czarno kamiennych strzał trzymał tam parę najpotrzebniejszych rzeczy.. wyjeło starą bluzę i podało ją korr'ze, popatrzyła z wdzięcznością i okryła się wtulając w przesiąkniętą zapachem alwe'ya bluzę( SORRY ŻE SIĘ POWTÓRZYŁAM ALE JAK BYM POWIEDZIAŁA NP KURTKE BYŁO BY TO TAKIE SEOBIE )
Nagle nastawiła uszy... Słysząc chałasy czuła że coś jest nie tak ale nie wiedziało co?... Znakiem ręki ponaglił korre do ostrożnego truchtu.
Zorientował się że dotarli już do krwawego lasu, a odgłosy nagłaśniały się z każdym przebytym metrem. Dojrzewał coś w stylu kotliny... Z Zagłębienia Dochodziły dziwne jęki, piski, tagrze krzyki. Wymieniło z korrą wspojżenia i już wiedzieli co się dzieje. Przykucnął plecami do drzewa i zaczekał na Korre.
- Ty tu zostań, pomimo wszystkiego poluję na potwory dłużej od ciebie. Mam wrażenie że coś się dzieje.... Muszę to sprawdzić lecz będe o wiele ostrożniejsza i bardziej nie zauważalna jak pójdę sam. - wyszeptał
-masz zamiar tam iść!?- krzyknęła szeptem.
- Alwey, nie rozumiem po co chcesz to robić ale nie zależnie idę z tobą.-
Popatrzył się na nią z błaganiem lecz ona nie opuściła głowy, i widać było że nie zmieni zdania. Westchnął, i pokręcił głową.
- niech ci będzie ale idę pierwsze.-
Spojrzała szybko do kołczanu gdzie leżało około 3 tuziny strzał ( 1 tuzin = 12 ) kiwną głową. Kroki stawtawiał ostrożnie, z przyzwyczajenia przeskakiwał do coraz żadnych krzewów i pniów, jego kroki i róch przystosowały się do rytmu szeleszczących wiatrem liści. Jego wzrok spoczywał na dole zagłębienia, coraz bardziej rozszerzał oczy w przerażeniu i zdumieniu. Na dnie kotliny spoczywały potwory, ale nie dziesiątki, lecz setki a może nawet tysiące. Słyszał paniczne złapanie oddechu skradającej się z tyłu korry
Przez całą drogę krzywił się niemiło siernie na deptany przez nią chrust i nie umiejętne poruszanie się po tak niebezpiecznym miejscu. Nagle oderwał wzrok od rozgarbiażu na dole i dostrzegł coś po bokach kotliny. Zamarł. Nakazał ogonem zatrzymać się korr'ze lecz ona nie zrozumiała. Podeszła do niego a ona sykneła jej do ucha
- widzisz? Porozkładali coś w stylu czujek. Nie wiem czy było to umyślnie lecz są tutaj potwory które mogą pilnować tego co dzieje się tam na dole.- wskazał ruchem głowy, a ona rozszerzyła oczy w przestrachu widząc że po ścianach kotliny stoją co jakiś czas różne kreatury. Alwey myślała przez chwilę czy warto zejść jeszcze niżej lecz to że minęli 1 czujkę to nie oznacza że zaraz nie zostaną złapani. Jedyne na co można było liczyć to że ukryje ich mrok i zdołają bezpiecznie dotrzeć do wyjścia z zgłębienia.
- Najpierw ja potem ty. I UWAŻAJ JAK STAWIASZ ŁAPY. Szepło i szypo lecz w rytmie i wczuwając się w tło przebył do jednego drzewa i szybko do drugiego, i odrazu kładąc się z tyłu na korze pnia wpatrując się w suczkę.
Ona popatrzyła się na nią z strachem i zaczeła się cicho poruszać się. Chwiała się niebezpiecznie na palcach a Alwey pomimo że nic nie robił sam widok i stres że zaraz upadnie go zmęczył. Z desperacji spojrzało w bok na najbliższą pilnującą czujkę której najbardziej się obawiała... Potwora śmierci....
I nagle w tej samej chwili rozległ się trzask. Powoli przekręcił głowę z strachem i ujrzał Korre z bardzo grubą przełamaną gałęzią u jej stup.
- NIE RUSZAJ SIĘ.- modlił się by korra nie zapomniała o naukach jego i innych łowców lecz ona była przekonana że jej szybkość zastąpi ostrożność i szybkim ruchem schowała się za pień. Potworowi nie umkneło to i sekundę puźniej pluną kwasem w pień za którym kryła się dziewczyna. Alwey wyjżało lekko z swojej kryjówki i dojżało sylwetkę uważnego potwora przygotowanego na strzał w każdej chwili
Zrozumiał że musi dać korr'ze szansę na wyjście z swojej kampy. Zawołała cicho.
- Odwrócę jego uwagę... Ty jak najszybciej możesz pobiegnij do najbliższego drzewa.-
Korra skineła głową i zastanawiała się szykując na jeden z najszybszych biegów który wykona w swoim życiu jakim cudem mogła by dotrzeć do dalszego punktu skoro najwyższe schronienie jest jakieś 10 metrów pod górę... Miałanadzieje że Alwey ma jakieś sztuczki w zanadrzu bo wydawało się to nie realne by wydostać się z kotliny żywym.
Widziała jak tłów Alwey'a odrywa się od pnia drzewa, odczekała ułamek sekundy i wystartowała zapadając się w w ziemi. W ostatniej chwili padła na ziemię a nad nią przeleciała fala trucizny. Widziała tylko jak Alwey chowa się sportem za pień jakieś 5 metrów dalej już zauważony przez kreaturę. Zdją łuk a na jego twarzy było widać skupienie. Zawolał do korry.
- Wyglądnij czy zmienił pozycję. ALE OSTROŻNIE.- korra powoli wyjżała za drzewo kryjąc się w gałęziach, czy stwór zdołał się już przemieścić.
- Jest dalej tak samo.- krzyknęła pół głosem. Potwór miał przewagę nad nimi... Mógł wystrzelić kwas w każdej chwili gdy Alwey musiała wyjżeć zza pnia, zmienić pozycję, dojżeć sylwetkę potwora, naciągnąć cięciwę, wycelować i dopiero wystrzelić strzałę, a już dawno był by martwy. Korra widziała jak bardzo ruchy były wyćwiczone a czas trwania całej akcji dzięki umiejętnością Alwey'a czas trwania ataku jest skrócony do 5 sekund lecz to i tak za dużo.
- Powiedz mi na tych miast gdyby to zrobił.- szepneło a korra skineła głową. Tymczasem za drugim drzewem ukryty Alwey, zamkną oczy i odetchną głęboko. Wyobraziła sobie odcinającą się od czerwonego tła sylwetkę potwora, przypomniał sobie idealnie odwzorowaną pozycję, odtworzył ją sobie jeszcze raz w myśli i pozwolił żeby to wyobrażenie przejeło kontrolę nad jego ruchami,by celowanie i naciąganie odbywało się w jednym szybkim ciągu.
Oddychał coraz wolniej równomiernie, i spokojnie. "Pośpiech jest zaprzeczeniem szybkości" powtórzyła sobie regułę w myślach, a więc nie śpieszmy się. W wyobraźni obliczył spokojnie tor lotu strzały, potem wyobraził to sobie jeszcze raz...A potem znów, asz strzała stała się jak by, częścią jej ciała, naturalnym przedłużeniem. A wówczas, jak by w transie, jednym płynnym ruchem wyjrzał zza drzewa. Jego lewa ręka skierowała się do celu, a. Prawa już naciągała drżąca cięciwe z nałożoną strzałą przy czym lewa już prostowała się do strzału, nie zdążyło nawet zobaczyć celu a strzała już szybowała tak jak teraz się zorientował, ku celu. W następnej sekundzie przeciwnik Alwey'a upadł na plecy a z tętnicy już sączyła się krew.
- Na Boga...- korra patrzyła z podziwem na Alwey'a z lekkimi wypiekami na twarzy. Zorientowała się że na cięciwe już nałożona jest kolejną strzała chociaż nie widziała jak by ją zakładał.
- UCIEKAJMY!- korra otrząsneła się po krzyku Alwey'a i obojga rzucili się w ucieczkę.KONIEC KURWA MUHHAHAHAHHAHAH W KOŃCU PISAŁAM TO W HU DŁUGO I MIAŁAM TYLE BŁĘDÓW ORTO ŻE SIĘ PRAWIE ZESRAŁAM A AKTUALNIE MAM 1132 SŁOWA ADIOS
CZYTASZ
RANDOM POST O "POTWORNEJ WALCE"
Actionjak nie wiesz co to i nie jesteś w fandomie to nawet nie czytaj bo n ogarniesz 💗