Rozdział 11

7 2 0
                                    

14 miesięcy wcześniej

Przyjechałam na imprezę moim nowym, pięknym czarnym audi, które dostałam na szesnaste urodziny. Bycie córką bogatych rodziców było super. Uwielbiałam swój samochód i bardzo się cieszyłam, że po kilku tygodniach nauki tata w końcu pozwolił mi pojechać te kilka przecznic samej na imprezę do Cori. Wjechałam właśnie na podjazd, gdzie czekali moi przyjaciele by hucznie mnie przywitać. Cieszyli się tym dniem równie mocno jak ja.

- Kogo my tu mamy! Mój ulubiony kierowca rajdowy! – krzyknął Oscar.

- Od teraz będę was wozić, gdzie tylko chcecie! – zawołałam wesoło.

- Cudownie – zachichotała Isa.

- Może teraz się przejedziemy? – zapytała podekscytowana Cori.

- Nie – powiedziałam i lekko się zestresowałam. Obiecałam tacie, że pojadę tylko do Cori a potem wrócę. Nie chciałam nadszarpnąć jego zaufania, ale wstyd mi było przed znajomymi, że dalej muszę się pytać o zgodę by gdzieś wyjechać. – Teraz mam ochotę na imprezę. Będziemy mieli jeszcze wiele szans na to by razem jeździć – dodałam z uśmiechem i miałam nadzieję, że odpuszczą, bo nie chciałam im się tłumaczyć.

- Jeszcze cię zmuszę! – krzyknęła rozradowana Cori, ale pociągnęła mnie za rękę w stronę ogrodu, gdzie rozstawiony był specjalny namiot. Dzisiejsza impreza nie była wyprawiona ze względu na jakąś konkretną okazję. Nie, po prostu Cori zapragnęła imprezy, więc ją zrobiła wydając na to setki dolarów, które zarabiali jej rodzice.

- A co tu tyle ludzi? – zapytałam zaskoczona, kiedy zobaczyłam całe tłumy za domem.

- Wrzuciliśmy informację w media społecznościowe. Kto by się spodziewał, że tak szybko się rozejdzie? – zapytał wzruszając ramionami Oscar. – Koniec gadania, idziemy się bawić.

I bawiliśmy się. Długo tańczyliśmy, śpiewaliśmy i krzyczeliśmy.

Do czasu.

Nalałam sobie do dużego kubka soku pomarańczowego. Na imprezie pojawił się alkohol. Moi przyjaciele nawet trochę spróbowali, ale ja prowadziłam, więc nie mogłam pić. Obserwowałam ich jak zabawnie zachowywali się po alkoholu. Byli tylko lekko podpici, ale to wystarczyło, żebym miała ochotę uwiecznić ich wygłupy by potem ich tym szantażować. Odstawiłam kubek na blat prowizorycznej kuchni by wyciągnąć telefon i zrobić kilka zdjęć z ukrycia roześmianej Cori. Oddaliłam się od nich więc musiałam użyć zoom w aparacie, ale i tak udało się zrobić fajne zdjęcie. Od razu wysłałam je na naszą grupę by mieli je rano w swoich telefonach.

- Dobrze się bawisz? – usłyszałam za sobą nieznajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam starszego o trzy lata chłopaka. Kojarzyłam go ze szkoły i nie tylko. On już skończył Millville High School, ale wiedziałam kim był. Miał bogatych rodziców, tak jak my więc często spotykaliśmy się na oficjalnych przyjęciach.

- Tak, a ty? – zapytałam grzecznie. Nie miał dobrej reputacji, więc chciałam ograniczyć naszą rozmowę do minimum. Wypadało jednak z grzeczności zapytać o to samo.

- Dobrze, ale mogę bawić się lepiej – mrugnął do mnie a mnie przeszedł jakiś dziwny dreszcz. Connor Brown był człowiekiem, który nie znał słowa nie. Każdy to wiedział, dlatego musiałam się ulotnić nim zechce czegoś ode mnie. Czegoś, czego nie zamierzałam mu dać.

- W takim razie życzę dalszej miłej zabawy – uśmiechnęłam się sztucznie i zabrałam zza pleców swój sok pomarańczowy. Connor spojrzał na mnie z dziwnym uśmiechem i podniósł swój kubek w geście toastu. Oddaliłam się szybko co chwilę zerkając czy za mną nie idzie, ale całe szczęście zaczął rozmawiać z kimś innym. Szukałam swoich przyjaciół, ale nigdzie ich nie było. Zaczęłam iść w stronę domu, bo miałam nadzieję, że po prostu weszli do środka budynku, gdzie wstępu nie miała reszta gości. Co prawda rodziców Cori nie było, ale dziewczynie nie chciało się sprzątać po imprezie, dlatego wolała wynająć do tego specjalny namiot. Szłam powoli po schodach, gdy zaczęło mi się robić słabo. Zaczęłam potykać się o własne nogi. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Mój wzrok zaszedł mgłą, skóra bolała od powiewu powietrza. Czas zaczął dziwnie płynąć. Chwiałam się na nogach trzymając się poręczy gdzieś w połowie długości schodów. Ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął. Prawie spadłam ze schodów. Ciepłe ciało przycisnęło mnie do ściany. Poczułam czyjeś dłonie pod bluzką i usta na szyi.

GAME OF CRIME. INITIATIONOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz