1.

266 13 18
                                    

~Świat Ludzki~

Pov: Alastor 16 lat

*Znowu..znowu dałem im potraktować się jak jakiś pieprzony worek treningowy.*Wyzywałem siebie w myślach za to że ponownie musiałem z kolan oglądać ich okrótne uśmiechy i zadowolenie w oczach których widziałem odbicie swojego przerażonego wyrazu twarzy.

W szkole byłem ofiarą ich "zabaw" już od dłuższego czasu. Tak bardzo pragnąłem się zemścić, zbuntować, nie dać tak sobą pomiatać ale zdawałem sobie sprawe że to pogorszyłoby moją sytuacje. Byli starsi, silniejśli ode mnie i w dodatku było ich kilku. A ja jeden. Sam.

Zawsze wiedziałem że wybierają inteligentne osoby by podwyższyć sobie ego wiedzą że to oni mają nad tobą kontrolę.

Moje zamyślenia przerwało uczucie lekko kojącej, chłodnej wilgotności na podbitym oku *no tak trochę dłużej siedziałem w szkole. A raczej w ucliczce obok niej dając pomiatać sobą jak ścierką.*chwile puźniej poczułem więcej kropelek deszczu na moim pośiniaczonym ciele i tylko gniewie spojżałem na ciemno zachmurzenie niebo przez które nie było nie było widać nawet zachodzących promeni słońca tak jak gdyby miało to coś zmienić.

Szurając czubkiem buta w wilotniejącej głębię nawet nie przyspieszałem do domu nie chcąc by ktokolwiek więcej widział mnie tak słabego i poobijanego. Nie chciałem tam wracać. Ale co miałem zrobić? Nie zostawiłbym mamy samej bez żadnych wytłumaczeń. Nie miałbym nawet gdzie mieszkać.

Nawet nie wiem czy z bulu czy ze strachu przed ojcem który wścieknie się na mnie że znowu dałem doprowadzić siebie do takiego wyglądu i że nie umiem nic na to zaradzić. Oczy zaszkliły mi się łzami a po chwlili poczułem jak więcej łez spływa mi do oczodołów wypełniając je na tyle że obraz gleby który widziałem przed oczami idąc skulony między uliczkami zaczął robić się coraz bardziej zamazany.

Z powrotem wracając do myślenia nad rzeczywistością otarłem łzy kęrawem białej koszuli ubrudzonym już lekko zaschniętą krwią. Lecz od razu łzy zapełniły szkliste białka oczu i piwne tęczównki z podwójną siłą. Reakcje ojca dałbym radę przeżyć. Ale wiedząc że mama próbowała go powstrzymać przed licznymi karami na które nie zasługiwałem poniosłaby konsekwencje w postaci kilku siniaków i ran.

I dodatkowo smutek...przerażenie w jej oczach na widok jej syna z podbitym okiem, wieloma siniakami i kilkoma zacięciami na rękach i w tali. Oraz lekko utykajacego na lewą noge. Z podarym kołnieżem oraz rękawem

Wybuchłem płaczem jak małe dziecko wyobrażają sobie to co miało za chwilę nastać. Chciałem uciec do nikąd, zapaść się pod ziemię jak ostatni dupek. Łzy mieszkały się z kroplami deszcz śladowymi ilosciami spływając po czerwonych od strachu, płaczu, i przerażenia policzków. Brązowe gęste włosy przemoczone wprawiały w te nieprzyjemne dreszcze spowodowane zimnem a grzywka opadła na czoło.

Po długim czasie wylewania łez co uważałem za niezwykle dziecinne ale cieszyło mnie to że przynajmniej nikt nie widzi mnie tak rozklejonego.

Wziąłem kilka głębszych wdechów uspokajając się. Odgarnąłem grzywke z czoła zaczesując ją z tył. I ruszyłem szybkim krokiem nadal krzywiąc się z bulu i zanim zdążylem się zrorienrować byłem pod drzwiami do domu. Z trzęcącą się dłonią sięgnąłem po klucze z torby i niepewnie włożyłem w zamek jak najciszej potrafiłem. Uchyliłem dźwi prawązujac uwage do tego by nie wydały nawet najcichszego skrzypnięcia. Po wejściu do przedpokoju zobaczyłem mojego ojca leżącego na fotelu przed telewizorem z butelką wódki w ręce opartej bezwładnie na oparciu, śliną spływającą z końcika ust. Telewizor naprzeciwko fotela włączony na całą głośność tylko ułatwiał mi zadanie*nigdy..nigdy nieważne co się stanie nie dopuszcze się do takiego zachowania* zapewniłem sam siebie w myślach jednocześnie wiedząc że takie obietnice są po prostu nie poważne. Kikla sekund wystarczyło żebym ocenił że ojciec zasnął.

Delikatne smugi światła przedzierały się przez dźwi od kuchni oświetlając pół salonu sztucznym światłem żarówek. Z lekko uchylonych dźwi kuchennych słychać było skwierczenie patelni.

Nastolatek natychmiast ułożył w głowie plan żeby matka nie zobaczyła go w aż tak złym stanie. *Najpierw wezmę nowe ubrania, wykąpie się opatrzę rany i zanim zdąży mnie o coś spytać będzie widziała jedynie podbite oko. Zawsze mogę powiedzieć że to był wypadek* Plan idealny prawda?

Alastor z niepewnością przekroczył próg domu starając się narobić przy tym jak najmniej chałasu, ruszył szybko w stronę swojego pokoju żeby zabrać ubrania i po chwili był w łazience.

Zdejmując marynarkę wzdrygnął się czując jak bark który zacieli mu nożem piecze niemiłosiernie a strużka krwi spływa po plecach nastolatka. Gdy spojżał na dłonie i łydke wyglądało to również niedobrze. Zacięta skura i tkanka rozeszła się na boki dając tym znak że pozostanie blizną do końca życia. Zanim więcej krwi spłyneło na kafelki pokrywające podłoge w łazience Alastor napełnił wanne wodą a gdy tylko się do niej zanóżył poczół jak bół przeszywa każdy centymetr jego ciała na co zmarnowany nastolatek syknął z łzami w oczach i zmarszczył brwi naciskając powieki z bulu. Z trudem umył się i wytarł ręcznikiem po czym zręcznie opatrzył zacięcia. Pomagał mu w tym fakt iż to nie pierwszy raz kiedy został tak dotkliwie skaleczony, więc opatrzenie ran nie zajeło długo.

Gdy tylko ubrany wyszedł z łazienki rozglądając się za jego matką. Całkowicie ignorując przy tym ojca. Nie szukajął jej zbyt długo zastał ją w drodze na korytażu łączącego łazienke z pokojami. Kobieta o ciemnej karnacji natychmiast odwróciła się w jego stronę i zaświergotała przyjaźnie - Al kochanie! Jak tam było w szko.. - przerwała gwałtownie, mrużąc oczy jakby się przyglądała czemuś uważnie podeszła do nastolatka - dobrze mamo, zostałem trochę dłużej w bibilotece - odpowiedział wymuszają mały uśmieszek - zaraz po tym gdy skończył mówić kobieta momentalnie znalazła się u boku syna ujmując delikatnie jego twarz w dłonie - Ohh..Alastor! co się stało? - mówiąc typowym zmartwionym, matczynym tonem zamarszczyła brwi - Oj nic takiego mamo, to był tylko wypadek! - machnął ręką lekceważąco a kobieta nadal trzymała jego tważ z przejęciem pocierając jego policzki - Al...złotko...wiem że takie śliniaki nie są przypadkiem...już nie pierwszy raz takie przynosisz...nie chciałbyś o tym porozmawiać? - jej ton głosu stał się jeszcze bardziej zmartwiony i tak jakby...smutny.. - uwierz mi, proszę, to nic takiego - zdjął ręke matki z jego policzka i nadal ją trzymając położył na swojej klatce piersiowej - nie musisz się o nic martwić - wydusił z trudem szczęśliwy ton i poszeżył uśmiech na myśl sytuacji z dzieciństa.

~>♡<~

================================

Bardzo dziękuję ci za przeczytanie tego rozwijającego się nadal dzieła!

W kolejnym rozdziale opiszę wam tą sylułacje z dzieciństwa o której była mowa na końcu.😘 (Od razu muwie że pomysł na nią zaczerpnęłam z YouTube.)

~~Demoniczna Cytrynka~~bye bye

One Love in two lives | RadioApple | AppleRadio |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz