A że jak coś sobie postanowiłam, to tak łatwo nie odpuszczałam, dwa miesiące później siedziałam na dziedzińcu, oczekując na moich gości - Éowinę, Nastyę, Ethuilae i Lady Galadrielę. Zapowiadała się niezła zabawa.
Legolas również zorganizował sobie wieczór kawalerski, ale Gimli, Éomer, Faramir, Feredir i Gwil mieli wejść do pałacu od tyłu, skąd wyruszaliśmy z drużyną pierścienia. Bo przecież według elfickiej tradycji nie mogliśmy się zobaczyć na tydzień przed ślubem. Oboje uważaliśmy to za niepotrzebnie męczące, ale ojciec żelazną ręką strzegł tradycji. Tej samej żelaznej ręki używał wobec bliźniaków, którzy odbywali szkolenie z cyklu jak być niesamowitym lordem Rivendell.
- Wiecznie tu nie będę, a chcę odpłynąć ze świadomością, że nie zrujnujecie wielowiekowego dziedzictwa - mówił, a oni wykręcali się od obowiązków, jak mogli. Na przykład wieczór kawalerski był świetną wymówką. W ogóle ojciec postanowił uczynić ich oboje dziedzicami, bo przecież byli nie rozłączni. Patrzyłam na to sceptycznie (bo niby czyj pierworodny syn odziedziczy pozycję po nich?), ale nie wtrącałam się. Miałam wystarczająco zajęć.
Przez cały ostatni miesiąc doglądałam szycia naszych szat ślubnych, produkcji dekoracji, próbnych potraw i innych tego typu rzeczy. W międzyczasie wraz z Legolasem ćwiczyłam pierwszy taniec. Mieliśmy tyle obowiązków, że właściwie tylko te lekcje tańca spędzaliśmy we dwoje. Ale byliśmy skłonni poświęcić się za to, co miało nastąpić po ferworze przygotowań.
W tej całej bieganinie brakowało mi Arweny. I oczywiście Aragorna. Dużo się nauczyłam podczas organizacji ich ślubu, a teraz, gdy sama wychodziłam za mąż, nie mogli mi towarzyszyć. Aha, bo nie wspomniałam o najważniejszym.
Arwena i Aragorn spodziewali się dziecka!
Kochany, napisał mi o tym w liście. Cały pałac przerwał na chwilę przygotowania i radował się nowiną. Ojciec był super dumny. Też byłam dumną ciocią i nie mogłam się doczekać poznania siostrzeńca. Ale to nie zmieniało faktu, że będzie mi ich brakować jutro.
- Ith! - zawołała Éowina z daleka. Tak się zamyśliłam, że nawet bym jej nie zauważyła. Żwawym kłusem przemierzyła dziedziniec zasiadła z konia, a ja podbiegłam ją wyściskać.
- Jeju, tak się za tobą stęskniłam!
- Też! - zapiszczała. - Mi się wydaje czy schudłaś? Mam nadzieję, że z miłości, a nie ze stresu! Przed swoim ślubem tak się denerwowałam, pamiętasz zresztą, że krawcowa musiała mi suknie zwężać dwie godziny przed przysięgą! Tak się starała, a Faramir i tak by nie zauważył. Rozdzieliliśmy się przed chwilą, poszedł do Legolasa na popijawę, a ciebie kazał pozdrowić. Swoją drogą dalej nie mogłaś zamieszkać hm? Normalnie całe Śródziemie przemierzyliśmy, stąd to już tylko nad morze albo do hobbitów! Będą oni w ogóle?
- Będą - udało mi się wciąć w pogodny monolog. Na początku naszej znajomości jej podekscytowanie mnie drażniło, z czasem zaczęło mi się udzielać. - Ale dopiero jutro. Wiedziałaś, że Sam się ożenił?
- No nie mów! Żadne ploteczki nie docierają na nasze odludzie, musimy wszystko nadrobić! - pokazała mi torbę, w której zabrzęczało szkło. Wzięłam po drodze rohańskie wino, to przy nim akurat poobgadujemy kogo trzeba! A kto jeszcze będzie na panieńskim?
- Przyjaciółki z dzieciństwa Legolasa, Nastya i Ethuilae. Poznałyśmy się podczas pobytu w Eryn Lasgalen, świetne laski.
- No mam nadzieję - wyraziła życzenie. - To ma być jedno wielkie szaleństwo, a nie sztywna posiadówa.
- Uwierz mi, będzie. I jeszcze będzie z nami moja babcia, mówiłam ci o niej.
- O bogowie! - zrobiła wielkie oczy. - Oby rzeczywiście była taką królową melanżu, jak mówiłaś, bo inaczej... O ktoś jedzie!
CZYTASZ
Córka Księżyca. Rozmarzona
Fanfic~Dom jest za nami, świat przed nami i jeszcze wiele ścieżek do przebycia. Przez cień, na skraj nocy, aż wszystkie gwiazdy zapłoną ~ J. R. R. Tolkien Kolejny etap życia Ithililel. Choć nadzieja wielokrotnie zawodziła, siły dobra zwyciężyły i nieoczek...