Nie sądziłam, że po wszystkim co spotkało mnie w Dunsmuir, zaczynając w Berkeley, próbując poukładać swoje życie na nowo – los kolejny raz ze mnie zakpi. Gdyby ktoś powiedział mi parę miesięcy wcześniej, że zakocham się w chłopaku w tak krótkim czasie, wyśmiałabym go. Gdyby ktoś wspomniał, że zostanę przez niego oszukana, a całe moje życie legnie w gruzach w przeciągu chwili – nie uwierzyłabym w to. Layla Harper nie była przecież tak bardzo naiwna. Była, bardziej niż jej się wydawało. Wiem to, bo właśnie ja nią jestem i to właśnie ja będę ponosić konsekwencje mojego szczeniackiego wybryku, którym okazał się Nickolas Carter. Chłopak, za którego mogłabym oddać w pewnym momencie wszystko, oddałam mu całą siebie, a on... A on okazał się być taki sam, jak całe otoczenie, w którym się wychowałam. Zakłamany, skomplikowany, otoczony ciemną mgłą.
W mojej głowie cały czas widniał obraz chłopaka, którego widziałam we wstecznym lusterku auta. Stał na środku drogi, a ja oddalałam się od niego, coraz bardziej i bardziej, aż w końcu znikł. Wtedy decyzja została podjęta, a najlepsze w tym wszystkim było to, że on już dawno temu ją podjął. Musiał wiedzieć, że to skończy się właśnie w taki sposób. Nasza historia, która ledwie się zaczęła uderzyła o mur, rozsypując się na miliony malutkich kawałeczków, których nie dane było poskładać.
W drodze do mojego mieszkania nie odezwałam się ani słowem do Jake'a, podobnie jak on do mnie. Nawet nie wiedziałam, dlaczego wsiadłam za nim do tego cholernego samochodu i pozwoliłam na tą przywózkę, ale odpowiedź była prosta i układała się w mojej głowie w jedno imię. Cisza między nami nie była zła, właśnie jej potrzebowałam, bo w moich myślach był już wystarczający chaos. Patrzyłam za szybę na miasto, które miało być najlepszą przygodą, a jak na razie było zupełnie odwrotnie. Wszystko co było z nim związane, było też związane z Nickolasem, a to bolało. Pociągnęłam nosem, chowając dłonie w rękawy płaszcza. Po moim ciele przechodziły dreszcze, a złość odstępowała miejsca smutkowi. Czułam się, jakbym była w innym świecie, albo jakby to był chociaż jeden z moich chorych snów. Niestety, wszystko było prawdą.
Gdy podjechaliśmy z Jake'iem pod moją kamienicę, chciałam jak najszybciej wysiąść. Nie chciałam rozmów, spojrzenia współczucia, czy pocieszającej mowy przyjacielskiej. Chciałam zostać sama, tak jak powinnam była to zrobić od samego początku. Być tutaj po prostu sama. Jednak gdy pociągnęłam za klamkę, aby wysiąść, drzwi były zamknięte. Spojrzałam w kierunku chłopaka błagalnym wzrokiem, nie miałam już po prostu siły. Miałam nadzieję, że to zrozumie i zostawi mnie w spokoju, ale kolejny raz się przeliczyłam.
- Nie powinnaś teraz być sama - powiedział tak spokojnym głosem, że poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy, które miałam zamiar uronić dopiero w momencie, gdy przekroczę próg mieszkania.
- To nie Ty o tym decydujesz - odpowiedziałam bardziej ostro, niż zamierzałam. Nie chciałam pomocy.
- Masz rację, ale się po prostu o Ciebie martwię. To nie był najlepszy dzień dla Ciebie, a bycie teraz samej...
- Bycie teraz samej da mi więcej niż przebywanie z kimkolwiek Jake - przerwałam mu, podnosząc ton głosu. Złość ponownie wychodziła na pierwszy plan - Myślisz, że co? Powiem Ci ,,jasne, chodź na górę, napijemy się herbaty"?! Nie, okłamywałeś mnie, tak samo jak on! Nie mówiłeś nic, a mogłeś! Pisałeś do mnie, pytając się o Nickolasa i nie pisnąłeś słowa, wiedząc o tym, jak bardzo te kłamstwa są złe! Trzeba było mi pomóc, kiedy był na to czas!
Chłopak patrzył na mnie, a ja próbowałam wyrównać oddech, który stał się szybki i płytki. Nie mieliśmy ze sobą dobrych kontaktów, ale z tego co dało się zrozumieć, on miał bardzo dobre relacje z Nickiem. Musiał wiedzieć o mnie, o nas. I nic nie powiedział. Okłamywał mnie, tak jak i Nickolas.
CZYTASZ
SAVE US
Teen FictionII część ,,PROTECT ME". ,,Miłość może nas pogrążyć w ogniu piekieł, albo zabrać do bram raju - ale zawsze gdzieś nas prowadzi" Paulo Coelho