Rozdział 2

26 4 4
                                        

  Byłam trochę przerażona, podekscytowana i wściekła. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić (oczywiście po tym jak usiadłam). Przyjaciółka zauważyła, że jej nie słucham więc spytała:

  - Ej! Ty mnie w ogóle słuchasz?

  - To ty mi dałaś tą karteczkę? - Zapytałam po czym podsunęłam jej ją.

  Przeczytała treść i spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Wydawała się zaskoczona. Widać po niej, że to nie ona. Znam ją całe życie i wiem kiedy kłamie.

  - Nie... to nie ja. Gdzie ona była?

  - Leżała na moim  zeszycie. Nie wierze, że nie zauważyłaś jak ktoś ją tu dał! - Szepnęłam.

  Uśmiechnęła się niewinnie i wróciła do malowania paznokci, ale nadal wydawała się zamyślona.

  Z nią było tak, że niby miała wszystko gdzieś, ale gdy już się z nią zaprzyjaźniłaś to troszczyła się o ciebie jak o własne dziecko. Ona przejmowała się moim życiem bardziej ode mnie.

  - Wiesz co? Myślę, to może być Michael.

  Popatrzyła na mnie jak na wariatkę.

  - Co? Proszę cię... Michael? On? Nie. To na sto procent nie on.

  - Skąd wiesz? Przecież po tym jak dałam mu kosza mógł chcieć się zemścić.

  - Tak, ale po tym jak dałaś mu kosza zaczął cię unikać jak ognia. Poza tym to w ogóle nie jest w jego stylu. Wątpię, że zrobiłby coś takiego.

  Przemyślałam to. No dobra. Może to miała trochę sensu... ale kto inny mógłby mi to wysłać?

  - To kto inny? - Zapytałam lekko zrezygnowała. Szybko odpuszczałam.

  - Może tu nie chodzi o imię tylko o nazwisko?

  - Czekaj... najpierw przeanalizujmy wszystkich z imieniem na M a potem przejdziemy do nazwiska.

  - Okej - wyrwała kartkę z zeszytu i zaczęła zapisywać. - Marcel, Marcus, Mark, Matthew, Max... chyba tyle?

  - Mhm... - zamyśliłam się. - Matthew na pewno nie. Wyzywa mnie i brzydzi się mnie od pierwszej klasy.

  - Może enemies to lovers? - Zaśmiała się.

  - Co? Nie!

  - Spokojnie, tylko się śmieje. To może Marcel?

  - Serio? Jest dla mnie jak brat. Ja zresztą dla niego też. Znamy się od przedszkola.

  - Wiem, przecież też was znam od przedszkola. Może zapomniałaś, ale chodziłyśmy do tego samego! - Lekko się oburzyła. - Ale pomyślałam, że może się chłopaczyna zakochał. Wiesz... friends to lovers?

  - Nie złość się tak, bo przecież złość piękności szkodzi. Poza tym... chyba za dużo książek się naczytałaś. To nie jest książka żeby działy się takie akcje!

  - Ale w prawdziwym życiu też się tak dzieje...

  - A słyszałaś od kogoś taką historię?

  - Tak! Właśnie czytałam... oj...

  - No właśnie. Tak w ogóle to przyjaźń od dziecka to ci innego.

  - Ale przecież Gabriel i Sky też się przyjaźnili od dziecka!

  - To książka - popatrzyłam na nią z lekkim uśmiechem.

  Przewróciła oczami i wróciła do malowania paznokci. 

(nie)znana osobaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz