Rozdział XI

35 5 0
                                    

Poniedziałek rano był naprawdę chaotyczny, a do tego osobliwy. Czułam się jak we śnie i byłam mocno rozkojarzona. Patrzyłam z niedowierzaniem na prawie puste półki w moim pokoju i opróżnioną do połowy garderobę. 

– To się dzieje naprawdę... - szepnęłam do siebie. 

Dotknęłam krawędzi mojego ukochanego biurka, uwielbiałam tu spędzać czas. Czy mój nowy pokój w internacie będzie tak samo moim ulubionym miejscem? I pewnie będę miała współlokatorkę, jak ja to przetrwam? Nigdy z nikim nie dzieliłam pokoju nawet z własną siostrą.

– Lalin! Jedziemy! 

Głos taty ściągnął mnie na ziemie. Po raz ostatni spojrzałam z czułością na mój pokój i wyszłam na korytarz delikatnie zamykając drzwi. Już miałam schodzić po schodach w dół gdy niespodziewanie dopadła mnie z tyłu Catrice i zamknęła w szczelnym uścisku. 

– Będę tęsknić kretynko.... - mruknęła w moje włosy. 

Byłam zdziwiona jej emocjonalną reakcją, przecież nienawidziła mnie do szpiku kości. Z tego co mówiła mama, zrezygnowała nawet z pierwszych lekcji w szkole byle być przy moim wyjeździe. Choć jeśli chodziło o te lekcje, to myślę, że było jej to mocno na rękę. Czy przypadkiem nie miała pierwszej chemii na której miała mieć sprawdzian?

– Nie udawaj, że Ci na mnie zależy - prychnęłam gdy się odsunęła. 

Moja siostra uciekła w bok spojrzeniem. 

– Jest między nami różnie, prawda. Można powiedzieć, że głównie to źle jak nie tragicznie... Jednak w ciągu dalszym jesteś moją młodszą siostrą i rodziną. Komu będę zatruwać przestrzeń gdy pojedziesz ? I z  jednej strony też trochę  Ci zazdroszczę, że wyrwiesz się z tego domu. - uśmiechnęła się krzywo. 

Rodzice powiedzieli Catrice, że otrzymałam wyróżnienie w postaci stypendium w prestiżowej szkole z internatem. Przewróciłam oczami i parsknęłam. 

– Specyficznie wyrażasz uczucia.

Przytuliłyśmy się po raz ostatni i już po chwili siedziałam na tylnim siedzeniu mercedesa moich rodziców. Zapinając pasy czułam na sobie wzrok mamy. Popatrzyłam na nią pytająco. 

– Jesteś tego wszystkiego pewna? Lalin nie musisz... 

– Chce tego mamo, naprawdę. - uśmiechnęłam się, choć sama do końca nie wiedziałam na co się piszę. 

– Daj spokój Jane, Lalin jest inna od Ciebie. Daj jej szansę posmakować trochę życia. 

– Mam nadzieję, że nie będą to tylko słono gorzkie chwile... - mruknęła i zapatrzyła się w okno po jej prawej. 

Przygryzłam wnętrze policzka, coś musiało się tam wydarzyć skoro moja mama ma aż tak niezdrową awersję do tamtego miejsca. Może któryś z nauczycieli się wygada jeśli ich trochę popytam? 

Po około dwóch, trzech godzinach jazdy znaleźliśmy się w środku tak dobrze znanego mi lasu. Tata zatrzymał się i wyciągnął moje rzeczy. Gdy wszystko znalazło się już na zewnątrz westchnął i popatrzył na mnie uważnie. 

– Nie mogę dalej iść z wami, niestety. Nie jestem wiedźmą jak twoja mama. - tata wyszczerzył się z kiepskiego dowcipu. 

Mama trąciła go ostrzegawczo w ramię, a ja zachichotałam. W końcu była między nami w miarę luźna atmosfera. 

– No dobrze. Tata zaczeka w aucie, a ja z Tobą pójdę. Bagażami się nie kłopocz, kiedy przejdziemy przez bramę znajdą się one w twoim przydzielonym pokoju. 

Lalin Evans Akademia Absolutu - DziedzictwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz