Gdy tylko nastał świt, Jack czule obudził młodego króla. Louis z widocznym niezadowoleniem na zaspanej twarzy podniósł się z łóżka i zaczął zbierać swoje rzeczy. Ubrał się niedbale, po czym pożegnał się z blondynem i czmychnął tajemnymi schodami prosto do swojej komnaty. Szczerze mówiąc był niezwykle dumny ze swojego prostego pomysłu. Dzięki temu mogli mieć z Jackiem szansę, by spędzać ze sobą więcej czasu, bez wzbudzania niepotrzebnych plotek. I nie chodziło tu tylko o seks. Louis naprawdę lubił przebywać w towarzystwie blondyna, a gdy miał gorszy dzień nic nie uspokajało go bardziej jak to wielkie, ciepłe cielsko leżące tuż obok niego.
Wrócił akurat, by zdążyć przebrać się do "spania" i wsunąć pod kołdrę przed wejściem służby. Nienawidził tego powitalnego zwyczaju, niemniej nie umiał wymusić, by z tego zrezygnowano. Nieco rozdrażniony poprosił o przygotowanie dla siebie kąpieli oraz zadbał o to, by przeniesiono rzeczy Jacka do jego nowej sypialni. Prócz tego zlecił przydzielenie służby blondynowi, podkreślając, że do jego komnaty można wchodzić tylko i wyłącznie po uzyskaniu zgody Jacka.
Tym oto sposobem jedna ze służek dostała za zadanie sprawdzenia czy przyjaciel króla czegoś potrzebuje. Słyszała o nim wiele, bowiem od tygodni krążyły o nim różne opowieści. Między innymi o tym, że był groźnym piratem, który zabił setki ludzi, a jego boku strzegła ogromna puma o przeszywających złotych ślepiach. Podobno był dziki w swoim usposobieniu. Opowiadano, że zachowywał się grubiańsko a jego słownictwo pozostawiało wiele do życzenia. To wszystko wzbudziło w niej ogromną ciekawość. O ile prostych ludzi, jak i tych wysoko urodzonych już znała, tak z kimś takim jeszcze nie miała do czynienia.
Gdy stanęła przed drzwiami do komnaty, wypuściła ciężko powietrze z płuc, by dodać sobie otuchy, po czym żwawo zapukała o drewno. Cisza. Zapukała raz jeszcze, a potem parę kolejnych. Pamiętała, że nie można wejść bez pozwolenia, dlatego nie dawała za wygraną. Zamachnęła się ręką raz jeszcze, gdy nagle drzwi otworzyły się. Zachwiała się, omal nie lecąc do przodu. Szybko jednak wyprostowała się, a następnie grzecznie ukłoniła.
- Czego? - zapytał, stając w progu. Jego wzrok od razu powędrował w dół, dostrzegając blond czuprynę. Stała przed nim młoda i niewysoka kobieta. Po ubraniu Jack mógł stwierdzić, że była jedną z zamkowych służek. Nie mogła mieć więcej jak szesnaście, może siedemnaście lat. Jej długie włosy przewiązane były czarną wstążką.
- Dzień dobry, panie. Wysłano mnie żeby zapytać czy... - dopiero wtedy uniosła wzrok do góry, ujrzawszy rosłego mężczyznę. Ubrany był jedynie od pasa w dół, przez co mogła dostrzec niespotykanie umięśniony tors. Nie to jednak zwróciło jej uwagę, a ogrom blizn, które zdobiły opalone ciało. - Ja... Ja... - zająkała się. - Wysłano mnie żeby sprawdzić czy czegoś pan sobie życzy - wydusiła w końcu.
- Kto cię wysłał? - zapytał blondyn, choć się domyślał. Chciał potwierdzić swoje przypuszczenia.
- Król, panie.
- Ach tak? - mruknął, zamyśliwszy się na moment. - Wody. Muszę się wykąpać, bo cuchnę - rzucił, odbijając się od framugi drzwi, ruszając w głąb komnaty. - Tylko szybko. Zaraz wychodzę - dodał, zauważając, że dziewczyna wciąż stała w drzwiach.
- O-Oczywiście! - zawołała, po czym skinęła głową, pospiesznie odchodząc. Jack mimowolnie prychnął pod nosem rozbawiony. Nie mógł uwierzyć, że Louis wysłał mu śliczną służkę, by ta spełniała jego zachcianki. W dodatku dziewczyna wpatrywała się w niego z pewną obawą, ale i wyraźnym zaciekawieniem. Co najmniej tak, jakby był jakimś rzadkim i niebezpiecznym zwierzęciem, które strach było zobaczyć z tak bliska. Rozbawiło to Jacka.
Podczas śniadania spotkał się z Morrisem, informując mężczyznę o tym, że zmienił swoje lokum, gdyby ten czegoś od niego potrzebował, następnie kolejne godziny spędzając na treningu. W porównaniu z tym co było w ostatnim czasie, wyjątkowo miał dobry humor i to z wielu powodów. Ćwiczył z widoczną ochotą, męcząc swoje ciało w zadowalającym stopniu. Po owocnym treningu, kiedy reszta mężczyzn odpoczywała, on wrócił na zamek. Nie udał się jednak do swojej komnaty, a do kuchni. Naturalnie krzątało się w niej kilka kobiet, niemniej, nic sobie nie robiąc z ich obecności, ruszył w stronę spiżarni. Zamierzał podkraść z niej dwa jabłka, chcąc nieco ponegocjować z koniem, którego dostał od Louisa. Aczkolwiek, nim jego dłoń chociażby sięgnęła soczystego owocu, poczuł jak drewniany przedmiot uderza w wierzch jego ręki.
CZYTASZ
Echo Przeszłości
RomanceTom III Louis siedział na niewielkim łóżku, w ciasnej i ciemnej kajucie. Ze zwieszoną głową wsłuchiwał się w skrzypienie starych desek oraz uderzenia fal. Próbował pojąć... Jakoś zrozumieć to, co wydarzyło się te parę godzin temu. A wydarzyło się t...