Rozdział 26

65 7 1
                                    


PATRYK

Przebudziłem się z uśmiechem na ustach. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem tak zrelaksowany i kurewsko wręcz szczęśliwy. W nocy wszystko sobie poukładałem. Alicja ponownie jest w moim życiu, przy mnie i choćbym kurwa miał teraz stoczyć walkę z całym światem, to nie wypuszczę już jej z rąk. Muszę tylko jej o tym powiedzieć, bo póki co ten idealny plan jest wyłącznie w mojej głowie. Spragniony jej ciepła chciałem ją do siebie przytulić, lecz nie było jej już w łóżku.

Boże spraw, żeby znowu nie uciekła. Nie zniósłbym tego ponownie.

Zerwałem się na równe nogi, zaciągnąłem portki na tyłek i pospiesznie zbiegłem na dół. Odetchnąłem z ulgą, kiedy ujrzałem ją w mojej koszulce, w mojej kuchni, parzącą kawę i robiącą nam kanapki. Chryste jak ona była piękna. Idealna pod każdym względem. I MOJA. ZNOWU. Cieszyłem się jak kretyn chociaż starałem się aż tak bardzo tego po sobie nie pokazywać. Prawdopodobnie uciekłaby od razu, kiedy tylko zobaczyłaby, że podskakuje z radości do góry i krzyczę Yuppie! Nie mogę jej przecież odstraszyć zaraz po tym jak ją odzyskałem. Bo odzyskałem ją, prawda? Jeszcze kilka dni temu żyłem jak zombie, z dnia na dzień, bez nadziei na szczęście w przekonaniu, że kobieta którą pokochałem jak wariat ze mnie zakpiła, odeszła, nie kochała. Prawda o tym co tak naprawdę się stało bolała niemal tak samo mocno i teraz chcę tylko jednego, wynagrodzić jej każdą wylaną łzę, każdy smutek, wypełnić szczęściem każdą chwilę.

– Dzień dobry, księżniczko. – Przywitałem się wchodząc do kuchni chciałem ją od razu pocałować, ale dostrzegłem pewien rodzaj zmieszania a nawet zdenerwowania na jej twarzy. – Wszystko w porządku?

– Tak, dzień dobry – wręcz odburknęła.

Okey, słyszałem, że jednak nie jest w porządku.

– Co jest?

– Nic. Jesteś głodny? – Dobra znałem ten ton, coś jest zajebiście nie w porządku.

– Co jest nie tak? – Zapytałem chwytając ją za ramiona i zmuszając do tego, aby na mnie spojrzała. Ciężko westchnęła i unikała mojego wzroku. Podskórnie czułem, że czeka mnie kolejna batalia, ale nie zamierzam przegrać. Wiec niech mówi co chce ja i tak wiem swoje. Ona mnie ciągle kocha. I mówiłem już, że jest moja. Jest moja. Czy jestem psycholem? Prawdopodobnie tak. Trudno, nie przeszkadza mi to w życiu. – A więc? – Ponaglałem księżniczkę, bo naprawdę szkoda mi było marnować cały dzień na takie gadanie, zwłaszcza, że miałem go już zaplanowany aż do wieczora.

- Jeśli chodzi o wczoraj... – zaczęła niepewnie po czym zacięła się odwracając wzrok, a jej policzki spłonęły rumieńcem. Kochałem kiedy się rumieniła.

– To co?

– To nie powinno się zdarzyć.

Auć, boli. Tylko spokojnie. Spokojnie. Spokojnie, kurwa mówię.

- Ale się zdarzyło – cedziłem przez zęby choć w dalszym ciągu starałem się zachować łagodny głos.

– To był tylko ten jeden raz i już się nie powtórzy, okey. Wyjeżdżasz i niech to będzie pożegnanie, dobrze?

Że co, kurwa?

Chyba ciągle śnie i śni mi się jakiś koszmar.

– Dobra – powiedziałem robiąc przy tym głęboki wdech, żeby nieco się uspokoić. Spodziewałem się, że nie pójdzie mi łatwo, ale jeszcze raz, że co? Jakie pożegnanie? Ta kobieta chyba w ogóle mnie nie zna albo chce mnie wykończyć. Tak czy inaczej, decyzja już została podjęta i tak zachowuje się jak zaborczy świr. Na swoją obronę dodam, że zostałem do tego zmuszony. Przez nią. – Wyjaśnijmy sobie jedno: po pierwsze to nie był raz a trzy razy. Po drugie chciałaś tego tak samo jak ja. Po trzecie i najważniejsze czujesz dokładnie to samo co trzy lata temu i możesz zaprzeczać dowoli i tak mnie nie przekonasz, że jest inaczej. A po czwarte, nie pozwolę ci już od siebie odejść.

It's always been youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz