~rozdział czternasty~

141 8 0
                                    

[Robert]

          Z półsnu zbudził mnie głos Marcela. Po tym, jak usłyszałem swoje imię z ust rudzielca i zostałem kilkukrotnie przez niego szturchnięty — otworzyłem oczy i obdarzyłem chłopaka zaspanym spojrzeniem.

      — Hm?

      — Nie zasnę. — oznajmił. — Obudziłem się pół godziny temu i nie zasnę już.

          No świetnie. Przespałem się może z godzinę i już po spaniu będę miał, bo będę zmuszony siedzieć z pewnym dzieciakiem, ponieważ nie może spać.

      — Marcel.... jest północ.. — mruknąłem i przetarłem twarz dłonią. — Jutro mam na rano. — dodałem i usiadłem na sofie.

          No właśnie! W dodatku rano muszę wstać i iść do pracy jeszcze! Muszę być jakkolwiek przytomny, bo wszelkie rozkojarzenia w mojej pracy mogą się skończyć różnie..

      — A.. mogę dzisiaj spać u ciebie? — spytał niepewnie.

      — No możesz, tylko daj mi spać. — stwierdziłem i wstałem z sofy.

          Wyłączyłem telewizor, po czym udałem się do swojego pokoju, a Marc podreptał za mną. Ułożyłem się na swoim łóżku jako pierwszy, a nastolatek z jakiegoś powodu zwlekał z tym, żeby się położyć. Włączyłem lampkę nocną i spojrzałem na niego pytająco.

      — No chodź, chciałeś ze mną spać to zapraszam. — odezwałem się z uśmiechem.

          Zielonooki rudzielec w końcu ruszył się z miejsca i położył się ku mnie w moim łóżku, po czym zgasiłem lampkę. W momencie, w którym miałem mówić mu dobranoc i chciałem odwrócić się do niego plecami — chłopak mocno wtulił się w mój tors. Na chwilę, aż taka bliskość Marcela nieco mnie skrępowała, ale szybko się do tego przyzwyczaiłem i objąłem go ramionami. Przez to, że jego głowa znajdowała się w zagłębieniu mojej szyi — doskonale czułem zapach jego żelu do włosów. Z jakiegoś powodu ten zapach mnie uspokoił i sprawił, że bardzo szybko udało mi się zasnąć.

***

          Dźwięk budzika, cicho wypowiedziane przekleństwo, uciszenie się mojego budzika, szturchnięcie w ramię — te bodźce nieco mnie rozbudziły.

      — Robert. — moje imię wybrzmiało z ust nastolatka, który aktualnie chciał mnie dobudzić wbijaniem swoje palca wskazującego w mój policzek. — Wstawaj, musisz się zbierać do pracy. — mówił dalej. — Jak się spóźnisz, to to nie będzie moja wina, próbuję cię dobudzić właśnie.

          Nic mu nie odpowiedziałem. Jedynie przewróciłem się z jednego boku na drugi i nie widziało mi się wstawać. Jest mi zbyt przyjemnie...

      — No Roberttt... sam sobie zawinisz, jak zaraz nie wstaniesz. — ponowił próbę wyciągnięcia mnie z łóżka.

      — Zaraz... — odmruknąłem niechętnie.

      — Nie zaraz, tylko już! — burknął. — Zrobię śniadanie, a ty... masz zaraz wstać. — oznajmił i podniósł się z łóżka.

          Chwilę później usłyszałem kroki, po czym otwieranie i zamykanie się drzwi.

          Niesamowite.. Marcel robi śniadanie. Ale w sumie to.. to jest trochę niepokojące że popada ze skrajności w skrajność. Jednego dnia jest cichy, śpi praktycznie cały czas, a na następny dzień jest nagle taki żywszy. Chociaż... może powinienem się cieszyć że jest z nim lepiej? Nie wiem, może..

          Podniosłem się w końcu z łóżka. Muszę w końcu zacząć się ogarniać, bo na serio się spóźnię jeśli jeszcze trochę będę się ociągać. Po ubraniu losowych ubrań z szafy — wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do kuchni, gdzie Marcel stał przy kuchence i robił nam jajecznicę. Na stole — przy którym usiadłem — stały już dwa kubki z kawą.  

          Gdy tak siedziałem — z nudów przyglądałem się sylwetce rudzielca. Gapienie się na niego było dla mnie o wiele ciekawszą opcją, niż przeglądanie instagrama na którym mam wrażenie że jest wiecznie jedno i to samo.

          Matko, jestem takim creep'em...

          Ale cholera.. Marcel jest naprawdę ładny i charakterystyczny przez swoje rude gniazdo na łbie — które dodaje mu uroku — piegi, dodające jego twarzy niewinności i te cholernie pociągające zielone oczy..

      — Nałożyć ci? — spytał Marc i odwrócił głowę w moją stronę.

      — Mhm.. — przytaknąłem i odwróciłem wzrok od chłopaka i wypatrzyłem się w swój kubek z kawą.

      — Widziałem gdzie się patrzysz. — zaśmiał się i postawił dwa talerzyki na blacie. — Spoko, nie musisz się z tym kryć. — dodał, przy czym zaczął nakładać jajecznicę na talerze.

          Ja pierdole jaki wstyd. Nawet ten gówniarz się śmieje z mojego zachowania.. Muszę się ogarnąć...

          Chwilę później rudzielec postawił na stole naczynia z jedzeniem i wrócił do blatu kuchennego. Sięgnął po chleb do chlebaka i wrócił do stołu, podając mi kromkę żytniego chleba.

      — Smacznego. — mówiąc to uśmiechnął się do mnie uroczo i wziął się za jedzenie.

          Odpowiedziałem mu cicho tym samym i sam zacząłem jeść. No i tutaj muszę przyznać że Marcel robi jajecznicę lepiej niż ja. Nie sądziłem że ten dzieciak potrafi gotować... No, przynajmniej będzie miał kto mnie wyręczać od przygotowania posiłków. Super, dzięki Marcel.

      — Jesteś dzisiaj jakiś taki lewy. — podzielił się ze mną swoimi obserwacjami Marcel.

      — Nie wyspałem się. — odparłem, wzruszając przy tym ramionami po czym wziąłem łyka swojej kawy.

      — Mhmmm.. — mruknął nie drążąc tematu. — O której dzisiaj kończysz?

      — O czternastej, dzisiaj mamy dwie zmiany, więc kończę normalnie. — odpowiedziałem. — Całe szczęście... — dodałem ciszej. — A czemu pytasz?

          Nastolatek w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami. Aha..

      — Jakieś plany na dziś? — spytałem.

      — Pojadę zanieść papierki do dwóch szkół... może z którejś zadzwonią. — odpowiedział. — Do końca roku już siedzę w domu, oceny proponowane są, z niczego nie mam zagrożenia... więc nic mnie nie zmusza żebym tak chodził.

      — Na pewno dasz radę? — zapytałem z powagą. — Wiesz... będziesz w klasie maturalnej, w nowej szkole, z nowymi ludźmi i z możliwymi różnicami w materiale.. — zauważyłem. — Jesteś świadomy tego że będziesz musiał bardzo skupić się na nauce...?

      — Robert... to miłe że się martwisz, ale dam sobie radę. — zapewnił mnie z lekkim uśmiechem na ustach. — To tylko kilka miesięcy podczas których będę dużo kuć do matury... a aplikuję na te same rozszerzenia, więc na spokojnie.

      — Okej, ufam ci... ale gdybyś przestał sobie radzić to po prostu mi o tym powiedz, a razem jakoś to ogarniemy.

      — Mhm.. — zgodził się. — Dziękuję..

      — Nie ma za co. — uśmiechnąłem się do chłopaka, na co on odpowiedział mi tym samym.

          Ewidentnie za bardzo się nim przejmuję.. ale nie umiem inaczej.

***

istnieje spora szansa ze bede wiecej publikowac w tym czyms

/12/07/2024/

życie z męską prostytutką [bxb] ~korekta~ 🚫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz