Oddałbym za ciebie życie. I to mnie przeraża.

171 13 40
                                    

Kur*a.
To było pierwsze co pomyślałem.

Krew bardzo mi się lała. No ciekawie nie było. Chciałem uciec. Najlepiej do Skylor - ona zna się na takich rzeczach. Zdawała kurs medyczny, aby w razie co na turnieju żywiołów opatrzeć komuś ranę, itp.

Ale nie mogłem zostawić przyjaciół.

A może ucieknę, a potem wrócę po nich?

Tak. To będzie dobre.

-Oh, biedny, krwawisz- zaśmiał się Garmadon.
-O jejciu, masz ranę? Awh..- powiedziała Harumi.
-Haha..- zaśmiałem się.-Co tak sapiesz, pieprzona księżniczko?
-Spierd*laj- odpowiedziała.
-Dobra- uniosłem ręcę.-Ale ty gonisz.

Po wypowiedzeniu tych słów zacząłem z całych sił spier..... to znaczy... em.. uciekać. Tak! Uciekać, ha..ha...HA!

Mistrzem żartów to ja nie byłem. I nie będę. To Jay ma ten tytuł.

[...] Uciekłem.

Szybko biegłem przed siebie, i zakładając na siebie bluzę, aby nikt mnie nie rozpoznał, stanąłem przed restauracją Mistrza Chena, która teraz należy do Skylor.

Chwile tam stałem, a potem wszedłem do środka.

Wysoki typek, ciemno-zielona bluza, krwawiące ramię.. No wyglądałem podejrzanie.

Stanąłem przed ladą i powiedziałem:
-Skylor..
-Hm? Kim jest...- nie dokończyła, bo szybko się domyśliła.-Lloyd. Co jest, co ci się stało? I... przecież ty kur*a nie żyjesz. Co ja z duchem rozmawiam? Nie no ja chyba śnię..
-To długa historia. Przyjaciele i... Mój ojciec.. mnie wskrzesili. Potem mój ojciec mnie porwał, a potem kazał swoim ludziom porwać innych ninja. Torturował mnie, był okropny..- tłumaczyłem.-No i w końcu mu uciekłem, ale Harumi zdążyła mi wcześniej wbić nóż w ramię.

Skylor skrzywiła się na imię ,,Harumi", ale potem parsknęła:
-Miłość od pierwszego rzutu nożem?
-Nie no co ty. To zdecydowanie nie było to- odparłem.
-A szkoda, bo brzmi dobrze- odpowiedziała Skylor i zaśmiała się.

^
|
|
(Cytat z serii książek ,,Rodzina Monet" Diament cz. 1 autorstwa Weroniki Anny Marczak)

Też się zaśmiałem.

Miłość... od pierwszego rzutu nożem?..

Miłość. Ta, Harumi i miłość. Przecież to się nawet ze sobą nie łączy!

-Dobra chodź- powiedziała Sky i pociągnęła mnie za rękę. Zanim poszliśmy na zaplecze, to Skylor jeszcze powiedziała coś jednemu z pracowników.-Michael, zastąp mnie na jakiś czas. Dostaniesz podwyżkę.

Puściła do niego oczko.
-Tak jest, szefowo- zaśmiał się ten cały... jak on miał? A! Michael. Już sobie przypomniałem.

-Opatrzę ci te ranę- rzekła.
-Dobra, dzięki, ale musimy być ostrożni. Synowie Garmadona mogą mnie szukać.
-Obronię cię- zaśmiała się Sky.

Parsknąłem.
-No co? Uwielbiasz mnie. Sam tak mówiłeś, nie pamiętasz?
-No oczywiście, że cię uwielbiam. Wręcz kocham po przyjacielsku- odpowiedziałem.-Oddałbym za ciebie życie. I to mnie przeraża.

Sky uśmiechnęła się i zaczęła zajmować się moją raną.
-Tą ranę trzeba zeszyć, zaszyć, zszyć, czy jak to tam się kur*a mówi- odparła.
-Oj... em.. to nieciekawie.
-Ja chyba nie umiem zszywać ran. Nie robiłam tego nigdy. Ale ćwiczyłam. Tylko że na jakimś jeb*nym manekinie! A ty jesteś człowiekiem.. Dobra, ch*j, szyje. Przeżyjesz, zapewniam cię.

No i zaczęła szyć.

Na zawsze razem || Lloyd Montgomery Garmadon - III tom Fałszywego UśmiechuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz