Siedziałem na lotnisku obok chłopaków. Opóźnili wszystkie loty ze względu na fatalną pogodę. Cassie siedziała z Jane, nie opuszczając jej na krok. Galen wyglądała już lepiej, ale mimo wszystko zwracaliśmy na nią wiele uwagi. Unikała Omara jak ognia, chociaż nie zrobił nic złego. Cas nie odzywała się do mnie odkąd się pokłóciliśmy w domu. Było mi trochę głupio, ale w sumie nie zrobiłem nic wielkiego. Czułem na sobie wzrok Cassie ale gdy odwracałem głowę patrzyła gdzie indziej. Nie lubię się z nią sprzeczać ale nie miałem zamiaru wtedy pierwszy wyciągać ręki. Obydwoje powiedzieliśmy trochę za dużo, ale to nie była tylko moja wina. Ky i Oscar spoglądali na siebie co chwilę chichocząc pod nosem. Było to trochę denerwujące, bo raz wyzywali się i trzaskali drzwiami, a zaraz było "making out". Na lotnisku siedzieliśmy już czwartą godzinę i czułem w kieszeni swój telefon, w którym roiło się od wiadomości od mamy i Katji. Próbowałem im wytłumaczyć, że to nic wielkiego i po prostu się spóźnimy ale do nich to nie docierało - kobiety. Rozpadało się na dobre, a za oknami było widać błyski skaczące po ciemnym niebie. Wiedziałem, że Cassie "nie lubi" burzy (czyli się boi, ale się nie przyzna), ale najbardziej boi się wysokości - samolot to odwieczny wróg. Kilka minut później rozległ się głos kierownika lotniska. Wszystkie loty zostały przesunięte i najwcześniej mogliśmy wylecieć za 6 godzin. Zamówiliśmy dwie taksówki i czekaliśmy na nie przed lotniskiem. Cassie stała obok mnie pocierając ramiona, mimo wszystko nie odezwała się do mnie słowem. Zdjąłem kurtkę i położyłem na jej plecach, zaskoczona spojrzała na mnie przelotnie i uśmiechnęła się lekko. Owinęła się kurtką i w milczeniu czekała na taksówkę. Kiedy po 15 minutach taksówka się zjawiła, okazało się, że nie zmieszczą się dwie osoby. Wymieniliśmy z Cas spojrzenia i nawet nie zauważyłem kiedy zostaliśmy na nim razem. Zadzwoniłem po kolejną i oparłem się o ścianę. Lało jak z cebra i wyglądało na to, że szybko nie przestanie. Cassie wyglądała jakby chciała mi coś powiedzieć, ale szybko rezygnowała. W końcu odwróciła się do mnie i spojrzała mi w oczy.
-Jak... - zaczęła, ale równie szybko przerwała i odwróciła się z powrotem
Spojrzałem na nią. Miałem dosyć takiej sytuacji. Albo sobie powiemy co mamy na sercu teraz, kiedy jesteśmy sami albo zmarnujemy taką okazję, pomyślałem.
-Dobra Cas - powiedziałem - Dosyć tego. Przestańmy strzelać fochy jak dzieci
Cas spojrzała na mnie zdziwiona. Nie miałem pojęcia, co teraz sobie myśli. Byłem pewny, że powie coś w rodzaju "Oczywiście, masz rację, też mnie to męczyło - zapomnijmy o tym", jednak odpowiedź Cassie była zupełnie inna niż się spodziewałem.
-Chyba żartujesz - powiedziała - Jeśli myślisz, że będę się zgadzać z tobą w każdej sprawie i wpadać ci w ramiona od tak, to się mylisz!
W tym momencie stanąłem jak wryty w ziemię. Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. Może wcale nie znałem tak dobrze Cas, jak myślałem. No albo Ky ją tak podbuntowała przeciwko mnie, albo zamieniła się z Cas ciałami. Takiej odpowiedzi spodziewałbym się tylko po Kylie. Cas popatrzyła się na mnie wyniośle i po chwili zachichotała.
-Nie rozumiem - wydukałem - Z czego się śmiejesz
-Oj Felix, twoja mina była zabójcza - rzuciła Cassie - Żartowałam! Oczywiście, że nie będę się z tobą we wszystkim zgadzać - zapomnij o tym - ale nie mam zamiaru się dłużej na ciebie gniewać, mnie też to męczy
No, już kompletnie nie wiedziałem co myśleć i miałem Cassie zapytać, o co jej chodzi ale w tym momencie pojechała taksówka do której Cas szybko wskoczyła, nie miałem zbytniego wyboru, usiadłem koło niej i nic się nie odezwałem.
***
Jane pomknęła do pokoju Omara, miała iść do swojego, ale odruchowo pomknęła do pokoju chłopaka. Zamknęła drzwi ze śmiechem i wtedy zorientowała się, że pomyliła pokoje. Na łóżku leżał śpiący Rudberg. Wyglądał naprawdę uroczo. Owinął się w cała kołdrę (jak zawsze, z nim się nie da spać) i zwinął się w kłębek. Jane zupełnie zapomniała o reszcie świata i oparła się o drzwi, wpatrując się w chłopaka. Unikała go, bo nie wiedziała co będzie dalej. Widziała wiele filmów, gdzie po "tym" chłopak zostawiał dziewczynę i szukał sobie nowej zabawki. Ale nie, wyrzuciła szybko te myśli z głowy. Przecież on taki nie jest, prawda? Prawda? Kiedyś i tak będzie musiała z nim porozmawiać. Jane usiadła na skraju łóżka. Jego czerwone włosy opadały mu na twarz, nieułożone, lekko kręcone pokrywały jego czoło i kosmykami spadały na oczy. Spał bez koszulki, zmęczony wczorajszym lotem i emocjami które od dawna tłumił. Jego klatka poruszała się wolno i spokojnie, długie, czarne rzęsy otaczały jego zamknięte oczy. Pachniał sobą, bez perfum, po prostu sobą. Powiedziała reszcie, że z tamtego wieczoru nic nie pamięta. Sprzedała im fałszywą prawdę i sama nie wiedziała dlaczego. Tamtej nocy, wcale nie byli pijani, tańczyli rzucając sobie ponętne spojrzenia. Kiedy źle się poczuła, zaniósł ją do pokoju w hotelu, leżał tuż obok. Czuła jego ciepło, rękę która głaskała lekko jej włosy. To wszystko było takie cudowne. Kiedy jego usta przywarły do jej warg, zniknęło wszystko, zostali tylko we dwoje. Jane zamknęła oczy, próbując przypomnieć sobie to uczucie, tą noc. Było tak cudownie, pamiętała wszystko, każdą sekundę, każde drgnięcie. Strach kiedy obudziła się rano, strach, że teraz ją zostawi. Czuła się fatalnie, a zawsze kiedy zadręczała się myślami, kiedy coś ją gryzło w sobie, zaczynała chorować. Kiedy po chwili otworzyła oczy napotkała spojrzenie Omara. Chciała się wzdrygnąć i uciec ale on trzymał ją za rękę.
CZYTASZ
Zacznijmy od początku /TFC/
FanficZacząć od początku, nie znaczy zapomnieć o tym, co było wcześniej tylko to zaakceptować i iść dalej z lepszym doświadczeniem. Historia z udziałem zespołu The Fooo Conspiracy. Druga część - Zostańmy do końca ^^