𝑅𝑂𝑍𝐷𝑍𝐼𝐴Ł 𝑋𝑋𝐼𝐼

1.1K 94 4
                                    

~~~       𝘊𝘢𝘯𝘴𝘶    ~~~

Po pewnym czasie ze snu wydobył mnie lekki dotyk czyjejś dłoni na moim czole.

Leniwie uchyliłam powieki, a moim oczom ukazała się Sofia, przez co na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech - dokładnie taki sam jak u niej, kiedy zrozumiała, że nie śpię.

- Dzień dobry - odezwałam się, po czym powoli podniosłam się do siadu.

- Dzień dobry, słońce - odpowiedziała i z matczyną miłością bijącą z jej oczu, odgarnęła mi kosmyk brązowych włosów z twarzy. - Jak się czujesz?

- Jak świeżo narodzona.

- Cieszę się - odszepnęła.

- Ee… Mogłabyś mi powiedzieć co się wczoraj wydarzyło? - zagadnęłam, ukradkiem zerkając na elektroniczny zegarek na stoliku.

Była czternasta.

No no, teraz to nie idzie zaprzeczyć, że sobie pospałam.

Sofia z niemałym zniesmaczeniem opowiedziała mi kropka po kropce o wydarzeniach z poprzedniego dnia, a ja… ja wiedziałam, że to dopiero początek.

Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że zaistniała sytuacja była odzewem na moje odkrycie. Dzięki temu miałam już pewność, że za porwaniem mojego syna stała organizacja. Miałam już wytypowanego potencjalnego kandydata, ale wolałam sobie tego nawet nie wyobrażać.

- Masz może jakieś plany na dzisiaj? - zapytałam, kończąc tym samym nieprzyjemny temat - jak na tamtą chwilę.

- Ja? Chyba żartujesz. Już niewiele życia mi zostało. Wolę żyć chwilą, niż mieć wszystko rozplanowane na tip top, nie wiedząc nawet czy dożyję. - Powiedziała ze śmiechem.

- Chyba za bardzo przesadzasz. Masz ledwo pięćdziesiątkę - mlasnęłam, nie zgadzając się z jej słowami i położyłam swoją dłoń na jej.

- W tym wcieleniu tym bardziej nie znamy ani dnia, ani godziny - powiedziała, ucinając naszą pogawędkę.

- Gdzie się wybieramy? - zapytała podekscytowana.

- Chciałam dzisiaj odwiedzić Leyle - odrzekłam, przy czym na samo wspomnienie córki dostałam nagłego przypływu energii.

- Wspaniale! - teściowa poklepała mnie po dłoni i niczym biegacz po usłyszeniu wystrzału ruszyła biegiem do garderoby.

Uwielbiałam tą kobietę.

~~~       𝘎𝘳𝘢𝘺𝘴𝘰𝘯     ~~~

Kilka minut po tym, jak Cansu znów zasnęła, ja musiałem już stanąć na nogi.

Wziąłem szybki zimny prysznic dla lepszego pobudzenia i przebrałem się klasycznie w czarny garnitur i koszulę tego samego koloru.

Chciałem jeszcze zapalić, lecz gdy miałem już przekraczać próg drzwi balkonowych, poczułem w wewnętrznej kieszeni mojej marynarki wibracje.

Nie prędko, ale w miarę sprawnie sięgnąłem po nowy telefon, który zapewne podrzucił mi w nocy Gustawo.

O wilku mowa.

- Tak? - odebrałem połączenie.

- Masz czas?

- Zależy na co.

Dociskając smartfon do ucha ramieniem, wyciągnąłem z kieszeni spodni papierosa, a następnie włożyłem go sobie do ust i już miałem zamiar go podpalić, lecz brat definitywnie nie chciał mi na to pozwolić.

Sojusz MafiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz