Rozdział 7

1K 57 53
                                    

Katrina

Noah.

Jedno imię, cztery litery, milion myśli. Może nie nazwałabym tego namieszaniem w głowie, ale na pewno tam został.

Po tym, jak wczoraj wyszedł z mojego pokoju, jeszcze długo stałam oniemiała jego komplementem. Umiem przyjmować tego typu słowa, ale to, z jaką lekkością je powiedział... było po prostu dziwne. Patrząc po jego posturze, czy zachowaniu, mogłam stwierdzić, że wiele dziewczyn to słyszało. Mimo, że bardziej przypomina mi męską dziwkę, co tylko szuka przygód na jedną noc, nie był nachalny.

Sądząc jednak po tym, jak zaczepiał mnie pod stołem, mogę śmiało stwierdzić, że wygrałby konkurs na najgorszy podryw roku. Najpierw próba zamordowania poprzez rozjechanie, potem smyranie pod stołem, a na końcu proszenie o mój numer, pod pretekstem "kawy".

Czemu mu go podałam? Sama do końca nie wiem. Nie wyglądał, jakby chciał odpuścić, a z tego co można się domyśleć, prędzej, czy później sam by go zdobył, poprzez mało legalne rzeczy.

- Katrina - szturcha mnie Inez, na co posyłam jej niezrozumiałe spojrzenie.

- Co? - pytam, marszcząc brwi.

- Pan już czwarty raz wyczytał twoje nazwisko - tłumaczy przyjaciółka, na co wracam do rzeczywistości.

-Jestem. Przepraszam. Zawiesiłam się - mówię, a kiedy patrzę na nauczyciela, on posyła mi zmartwione spojrzenie.

- Często ci się to zdarza? - pyta nagle Camila, śmiejąc się coś do koleżanki.

- Na pewno częściej, niż tobie używanie mózgu - mówię, na cała klasa zaczyna buczeć.

- E... słyszał pan, jak ona się do mnie odzywa?! - krzyczy dziewczyna, na co pan Housefly podnosi głowę znad laptopa.

- Słucham? - zapytał nauczyciel, na co brunetka kipiała złością. - Przepraszam, zawiesiłem się. Mówiłaś coś?

Cała klasa zaczyna się śmiać, a ktoś ze środkowego miejsca krzykną "uuuu, ale sigma". Kiedy spojrzałam na naszego nauczyciela matematyki, ten uśmiechał się  do mnie i mrugnął.

- O czym myślałaś? - szepnęła Inez, kiedy wszyscy się uspokoili, a matematyk zaczął mówić o materiale na ten rok.

- Wczoraj był u nas partner handlowy Iwan'a z synem i...

- Ulala, moja mała dziewczynka ma branie? Najpierw ten cały, jak mu tam...Aidien, teraz on. No, no, no - pochwala mnie, a na co przewracam oczami.

- Może jeszcze mam się z nimi przespać i naciągnąć na alimenty? - przewracam oczami.

- A wiesz, że to dobry pomysł? - odpowiada zamyślona. - Podwójne alimenty. To jest genialne!- krzyczy, na co w całej klasie robi się cicho, a nauczyciel patrzy na nas.

Przypał.

- Inez. Wiesz jak robią samoloty? - pyta nauczyciel, na co dziewczyna kiwa głową. - A chcesz tak zrobić do tamtej ławki? - pokazuje mazakiem na biurko przed Camilą, na co od razu kręci przecząco głową.

- Nie trzeba, naprawdę. Mi tu dobrze - zaprzecza, uśmiechając się lekko.

- Na pewno? Mogę ci załatwić tam miejsce. Specjalnie dla ciebie - zapewnia matematyk, a kiedy Inez dalej kręci przecząco głową, nauczyciel w końcu odpuszcza, wracając wzrokiem do tablicy.

- Na przerwie pogadamy.

*******

Kiedy tylko zadzwonił dzwonek, wszyscy wybiegli z sali, jak stado rozzłoszczonych byków. Ja wychodzę ostatnia, a przed drzwiami stoją moi przyjaciele.

Zaadoptowana przez szczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz