Babcio - buziak?

2 0 0
                                    

Może to trochę siara przyznać (szczególnie używając słowa siara) ale nigdy się jeszcze nie całowałam. No wiem, wiem... Dorosła laska, już na studiach, otoczona przez lata młodymi ludźmi, imprezami. No ale tak nie było, koniec kropka. Myślicie, że nie chciałam? Oj uwierzcie, pragnęłam tego i czuje się przez ten drobny fakt jakaś taka nieatrakcyjna i niedopasowana.

Nigdy, jednakże, nie przyznawałam się nikomu do tych uczuć. Czemu niby w naszym społeczeństwie to czy dokonaliśmy już jakiegoś aktu czułości (o seksie też tu myślę) miałoby decydować o naszej wartości czy o czymkolwiek? Ale w głębi wiedziałam, że samo to doświadczenie jak i to z czym się ono wiąże wiele zmienia w człowieku. Przesuwają się granice - przechodzimy za horyzont tego co już znamy i widzimy, że świat się tam nie kończy. Dlatego ziemia nie jest płaska tylko okrągła. Tak tylko nadmieniam argument, bo strasznie wkurzają mnie płaskoziemcy.

W momencie kiedy Angelo mnie pocałował horyzont rozbłysł mi gorącym płomieniem. Poszerzył się, ale w bardzo niezrozumiały dla mnie sposób. To chyba dlatego, że nie był zbyt romantyczny - taki sobie babcio-buziak jak ja go nazywam. Ledwie cmoknięcie no i w zasadzie to w kącik ust a nie usta same w sobie. Czy to w ogóle był pocałunek w takim razie? I w ogóle, dziwny taki ruch z jego strony. Czemu by to zrobił?

No teraz jeszcze bardziej czułam się jak bohaterka romansu dla młodzieży. A co jeśli to ten moment w którym on nie może się powstrzymać? Czyżbym była tą good girl dla której straci głowę?

Ej no ale tu nie było pasji, pożądania, nic. Ja tak całuję przyjaciół. Ehhh, sama już nie wiem...

I jeszcze ta cisza kiedy wracaliśmy samochodem. Przylazł z pretensjami, krzykiem prawie, po czym nagle mu przechodzi? Nawet nie poleciał z sarkastycznymi żartami. Może i dobrze, bo byłam w takich emocjach, że chyba bym nie wymyśliła niczego błyskotliwego.

Tak sobie myślałam wchodząc do holu hotelu. Nie zauważyłam nawet kiedy dotarliśmy pod nasze pokoje. Już miałam otwierać drzwi do mojego, kiedy obiekt moich rozmyślań wyrwał mnie z tego stanu używając po raz pierwszy mojego imienia.

- Casey, oni raczej tam dalej są.

O kurde, ci to mają kondycję. Z resztą co to jest żeby tyle czasu spędzać na miżdżeniu się kiedy jest się w Paryżu!

- Emm... - zaczęłam bardzo inteligentnie, nie mogąc uwierzyć, że jeszcze kilkanaście minut temu był tak blisko mnie - to... mogłabym iść do was narazie? Jestem przemoczona i dalej mi zimno... cholerna Francja... Ciepło miało być! - zawołałam jakoby na swoją obronę. Czy jego ta rozmowa nie krępuje?

Angelo kiwnął tylko głową, otworzył drzwi i wszedł do środka. Trochę zdezorientowana weszłam za nim. Brunet stał już przy szafie, po czym podał mi T-shirt. Był duży, szary, z jakimś randomowym napisem z przyjemnie miękkiej bawełny.

- Proszę - powiedział podając mi go - Bo rozumiem, że wszystko swoje masz razem z tukanami? W łazience są hotelowe ręczniki i reszta.

- Dziękuję. - odpowiedziałam trochę szoknięta nie patrząc się zbyt długo na jego twarz. Dopóki nie zdecyduję kolejnego posunięcia postanowiłam nie wystawiać się za bardzo.

Weszłam do łazienki i zakneblowałam za sobą drzwi. Chwilę później spojrzałam w lustro i westchnęłam. Trochę spuszczając z siebie spięcie a trochę na widok czupiradła w lustrze. Inaczej chyba nie dało opisać się moich włosów. Zerknęłam na twarz - zarumienione policzki, tusz spłukany prawie do zera i starty rękawem zostawił delikatny messy eyeliner dookoła oczu, które błyszczały. Pomijając upiór okalający głowę, wyglądałam naprawdę nieźle.

To powinien być pewnie moment w którym uważam siebie za nie atrakcyjną, żeby później mój adorator mógł twierdzić, że on kocha mnie właśnie taką i jestem dla niego najpiękniejsza.Pod tym względem nie byłam świetną główną bohaterką romansu. Nigdy nie miałam ani wygórowanego ani w jakikolwiek sposób nierealistycznego spojrzenia na własny wygląd, a to, że podczas zakochania widzi się drugą osobę jako ideał wiedziałam, że da się wyjaśnić chemicznie. Nie żebym ja potrafiła, ale jacyś biologowie, seksuolodzy czy inni internauci mieli na to fachowo brzmiące uzasadnienie.

Zadowolona w miarę z tego, że przynajmniej taką twarz widział Angelo całując - przepraszam - buziakując mnie pod Łukiem Triumfalnym ściągnęłam z siebie mokre ubranie i wykręciłam do umywalki napuszczając wody do wanny w międzyczasie. Tak, miałam zamiar wykorzystać tą możliwość. Od dziecka posiadałam dziwną słabość do kąpieli w wannie, możliwe, że przez brak naszej własnej w domu. Dlatego uwielbiałam wyjeżdżać - najczęściej w hotelach są właśnie wanny. W moim wymarzonym domku na pewno będę miała śliczną!

Zmyłam z twarzy resztki maskary i innego świństwa i wskoczyłam do ciepłej wody. Nie lałam do pełna, bo martwię się o naszą planetę. Było jednak jej tak idealnie żeby zanurzyć się całą w pewnej pozycji.

Wygrzewałam się rozmyślając. Co powinnam teraz zrobić? Jak się zachowywać? Jeśli Angelo serio jest jakkolwiek zainteresowany to powinnam go droczyć i flirtować, jeśli nie to takie zachowanie mogłoby być dziwne. Poza tym trochę wystraszyło mnie to co zrobił. Hmm może to nie był tylko horyzont który rozbłysł? Może byłą to także moja wewnętrzna granica?

A jednak przecież chciałabym, żeby mnie pocałował, prawda? Czekałam na coś takiego tak długo, a teraz buziak to za dużo? Czy nie jestem zbyt pruderyjna? Wyobraziłam sobie, że Angelo mnie całuje najrealistyczniej jak potrafił mój niedoświadczony mózg. Nie no, chciałam tego. Czyli co? Jednak bałam się? To co teraz robimy?

Poza tym co jeśli Angelo jest tylko sposobem na nie myślenie o Terrencie, o tym co dzieje się teraz za ścianą, o tym, jak niedostępny dla mnie jest i jak bardzo go chcę?

No, teraz to jestem w prawdziwym Harlekinie...


Wylazłam z wanny dopiero kiedy poczułam, że w sumie zgłodniałam, a woda zrobia się chłodna. Nie rozwiązałam mojego problemu, chociaż pewne postanowienia zostały postanowione.

Do diabła z harlekinemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz