Rozdział 9

62 7 1
                                    



Wbiegłam zdyszana do wnętrza domu, nawet nie ściągając butów skierowałam się wprost do jadalni. Będąc w progu zobaczyłam siedzących przy stole rodziców oraz Hugo.

— Wreszcie — krzyknęła matka. — Siadaj koło Hugo — wskazała miejsce ręką, a ja zrobiłam tak jak kazała.

Usiadłam niechętnie na krześle obok niego, nawet nie spoglądając w jego stronę. Widziałam, że zrobił ruch jakby chciał dać mi całusa w polik, jednak akurat pochyliłam się do przodu by sięgnąć kilka krewetek, które na prawdę uwielbiałam. Nasz kucharz robił je również tak dobre jak makarony. Przez to iż Hugo nie dał rady się ze mną przywitać widziałam dziwne spojrzenia rodziców między sobą.

Nadal zdyszana opadłam na oparcie krzesła. Jadalnia była wielka, w stylu glamour, jednak tak jak i wszędzie — tu również było mało mebli. Jedynie wielki stół, który był w stanie pomieścić dwanaście osób, kilka kwiatów oraz wielki barek z którego ojciec częstował gości najdroższymi alkoholami ze swojej kolekcji.

— Gdzie byłaś? — z irytacją w głosie zapytała matka.

— Z Sarą — zaczęłam kłamać, a Hugo podrapał się po głowie.

— Och — odezwała się. — A to ciekawe — zastanowiła się.

— Na razie jedz — powiedział spokojnie ojciec wtrącając się. — Hugo pewnie bolą cię bardzo nogi? — spojrzał na niego.

— Na szczęście nie aż tak, musiałem zejść w drugiej połowie.

Kątem oka również zerknęłam na jego ruchy. Widziałam, że chciał położyć rękę na moim udzie, a więc szybko przechyliłam swoje kolana w drugą stronę, to jednak nie podziałało. Zajadając się krewetkami, w między czasie wzięłam jego dłoń, a tym samym zdjęłam rękę Hugo z mojej nogi. Spojrzałam na niego poważnie i uśmiechnęłam się sztucznie.

— Jak interesy dzisiejsze? — zwróciłam się w stronę rodziców.

— Bardzo dobrze — odpowiedział ojciec i dołożył sobie krewetek. — Wina? — spojrzał w naszą stronę.

— Troszeczkę, ponieważ prowadzę — nieśmiało powiedział Hugo.

— Tobie Izzy oczywiście wiem, że też polać — uśmiechnął się szeroko ojciec.

Już po chwili w moim kieliszku znalazła się ciecz, którą wypiłam bardzo szybko. Po tym sama dolałam sobie aż po sam szczyt kieliszka.

— Toż to nie elegancko tak młoda panno — zwróciła uwagę moja matka.

— A przed kim mam się zachowywać elegancko? — zapytałam zirytowanym głosem.

Ten czas dłużył mi się potwornie. Równie źle czułam się z faktem, iż ja jadłam pyszną kolację, a Diego czekał na zewnątrz, zapewne głodny. Co chwilę spoglądałam na zegar, który wisiał na jednej ze ścian i nerwowo machałam nogą pod stołem.

— Coś się dzieje? — zapytał Hugo biorąc małego łyka wina.

— A skądże — odpowiedziałem sucho.

— Nie jesteś sobą, Izzy — powiedziała z widoczną powagą matka.

— A wracając do interesów — wtrącił Ronald wyczuwając spiętą atmosferę. — Musimy za parę dni pojechać abyś podpisała umowy względem firmy.

Chce być twojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz