Złote światło, zielony smok
na tle niczego.
Podleciał do mnie i nastawił łeb.
Położyłem dłoń na jego głowę, a ten
zamienił się w czarno fioletowego smoka
I mnie zaatakował.
Nie było już niczego..
Ani smoka..
Ani mnie.Zerwałem się z łóżka z cichym krzykiem. Brzmiał słodko.. za słodko jak na mnie. Na szczęście był na tyle cichy, że nikt nie zareagował.
Usiadłem krzyżując nogi i wziąłem szybko telefon. Była trzynasta.. trochę mi się pospało, a na ekranie wyświetlone piętnaście powiadomień o nieodebranym telefonie od „Rumi💜".
Kiedyś była wpisana w numerach jako „księżniczka" ale niepodoba jej się to określenie jej. Więc ma „Rumi💜" z fioletowym serduszkiem obok.
Odrazu oddzwoniłem.
-hej - przywitałem się
-No wreszcie ile można dzwonić! - krzyknęła
-sorki.. trochę mi się pospało, spokojnie
-okej, wieżę ci.. Ale czemu masz mnie wyciszoną?!-nie tylko ty jesteś wyciszona bo mam cały telefon wyciszony - powiedziałem
-dobra.. dzwoniłam bo chciałam z tobą pogadać, a nie będzie mnie dzisiaj iż jadę z Nyą i Skylor do galerii na cały dzień.. wiesz jak to my-tak, „wiem jak to wy" więc na spokojnie rozumiem
-a co tam u nich? - spytała niepewnie-matka rzeczywiście wyjechała zająć się archeologią, a tata.. tata wypił około piętnaście piw dwudziestoprocentowych - odpowiedziałem
-nie wiedziałam, że Garmadon pije
-ja też nieI tak gadaliśmy o wszystkim z pół godziny aż w końcu skończyliśmy bo Rumi musiała się zbierać.
-to pa pa, kocham cię - powiedziała
-też cię kocham pa - i się rozłączyłaPołożyłem telefon obok i zastanawiałem się nad tym koszmarem czy czymś tam.
-złote światło i zielony smok co
to miało znaczyć? - spytałem sam siebiePodniosłem się z łóżka i podszedłem do szafy. Wyjąłem jakieś luźne ubrania i poszedłem do łazienki wziąć prysznic.
Odkręciłem wodę i uderzyła mnie fala gorąca. Ale taka przyjemna. Czułem, że zaczyna mnie pażyć i będę miał po tym ślady.
Było to przyjemne..
Co było dla mnie dość dziwne..
Ale wszedłem cały pod ten wrzątek.
Moja głowa stała się lekka. Nic na niej nie ciążyło była wolna od wszystkich nękających myśli. Stałem pod tym wrzątkiem z pięć minut.
Dopiero po tym czasie poczułem, że jest coraz gorzej i wyszedłem spod gotującej się wody. Wytarłem się i ubrałem komplet czarnych dresów.
Stanąłem przed lustrem i oparłem się o umywalkę. Spojrzałem sobie prosto w oczy i powiedziałem te słowa.
-co ty ze sobą robisz idioto? - spytałem sam
siebie po cichuOtworzyłem szafkę <taką nad zlewem i ona ma lustro jakby ktoś pytał> i wyjąłem z niej pomoc psychiczną inaczej żyletkę.
Przyłożyłem ją do ręki i w tedy zobaczyłem jak bardzo mi się trzęsie ręka. Jakby nie moja. Zastanawiałem się czy to wina poparzenia się pod prysznicem.
Co było w jakimś stopniu celowe. Byłem cały rozpalony bo wrzątek uderzający o ciało jeszcze nie wyparował, a oparzenie tylko je podtrzymuje.
Odsunąłem żyletkę ale za chwilę gwałtownie przejechałem nią po ręce i tak dwa razy. Potem mogłem zrobić to na spokojnie i po woli.
By bardziej to odczuć. Kurwa jak był oto dla mnie przyjemne. Jaką ulgę mi to dawało to sam nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Po jakiś dwóch/ trzech minutach przestałem i wrzuciłem żyletkę z powrotem do szafki po czym ją zamknąłem.
Wytarłem rękę z krwi po czym wyszedłem z łazienki. Udałem się do kuchni by coś zjeść.. ale życie miało inne plany.
-a ty czego tu chcesz?! - spytałem podnosząc ton głosu przerywając kłótnię rodziców
-o Lloyd dobrze, że jesteś, choć zbieramy się - podeszła do mnie i położyła dłonie na moich ramionach-jak to zbieramy się? - spytałem lekko się od niej odsuwając
-nie będziesz mieszkać z dyktatorem - mówiąc to spojrzała ostrzej na Garmadona-niby czemu?.. bardzo dobrze mi się z nim mieszka, a poza tym mam osiemnaście lat i mogę mieszkać gdzie chce, a za zgodą ojca
też u niego - oznajmiłem-Lloyd nie będziesz mieszkać
z alkoholikiem! - podniosła ton głosu
-nie wiem czemu nazywasz go alkoholikiem skoro wypił tylko wczoraj, a puki co to ja nie mam o to problemu - mimo, że sam bym na nią podniósł głos to starałem się być opanowanym-nie masz problemu bo sam z chęcią się napijesz
-łał skąd wiedziałaś - powiedziałem sarkastycznie
-taki sam jak ojciec - złapała się za czubek nosa i pokręciła z niedowierzaniem głową-no jest moim synem i nic już z tym
nie zrobisz - wtrącił się tata
-wiem.. i to jest najgorsze.. - przerwała i spojrzała na mnie zawiedzionym wzrokiem - chcesz to z nim tu zostań, ale jeśli coś ci się przez niego stanie.. to ja nie będę interweniować - pogroziła mi palcem-nigdy tego nie robiłaś, to czemu teraz miało by być inaczej - uśmiechnąłem się zwycięsko bo miałem rację
-mam was serdecznie coś, idę po resztę rzeczy i stąd jadę
-rób se co chcesz - powiedział Garmadon i odsuną się od drzwi do ich.. przepraszam, teraz jego sypialniPo pięciu minutach mama miała spakowane już wszystko i pożegnała się ze mną z nadzieją, że jednak z nią pójdę.
Nic z tego. Nie będę mieszkać z osobą, która odeszła ode mnie z własnej woli i która oddała mnie do szkoły z internatem TEŻ Z WŁASNEJ WOLI!
Znowu emocje wzięły górę.
Gdy mama miała już wychodzić ja poszedłem do swojego pokoju. Poszedłem do kuchni by coś zjeść ale po tym wszystkim brakło mi apetytu na cokolwiek.
Walnąłem się na łóżko i schowałem twarz w poduszkę. Co z tego, że prawie się dusiłem. Czułem jakbym był w innym świecie, a co najgorsze było mi w nim dobrze.
W końcu obróciłem głowę na bok i patrzyłem się bez celu w jeden punkt na ścianie.
-to będzie ciężki, długi i nudny
dzień - powiedziałem do siebie i zamknąłem oczyNie wiem czym ale byłem strasznie zmęczony przez co zasnąłem i wyszło na to, że przespałem cały dzień.
Wyszło na dobrze ze względu na to co działo sie w nocy. Chociaż.. w sumie nie.
——————————
Taki troszkę nudniejszy rozdział ale następny postaram się rozkręcić akcję.
Pozdrawiam :)
Papa<3
CZYTASZ
Prawdziwe oblicze - II tom książki „To nie koniec Lloyd"
ФанфикNinja po długiej przygodzie z problemami Lloyda i walkami z wrogami nie zakończyli nadchodzącego wydarzenia. To będzie ciężka przeprawa przez przeznaczenie jednego z nich. Czy bohater da radę przeciwstawić się przepowiedni?.. Tego dowiecie się w II...