Prolog

1 0 0
                                    

Wybiegła z ciemnej sali ledwo trzymając się na nogach. Kolejny raz spróbowała wziąć wdech, przytrzymując się ściany zakrwawionymi dłońmi. Zamknęła oczy, spuszczając głowę. Kaskada ciemnych włosów opadła jej na twarz. Jej biała, wyprasowana wcześniej koszula, była pognieciona i poplamiona. Zaczęła liczyć w myślach do dziesięciu aby się uspokoić. Korytarz na drugim piętrze był pusty i znajdował się w półcieniu. Z oddali usłyszała kroki. Nie była jeszcze w stanie się podnieść więc jedynie otworzyła oczy w momencie, gdy ktoś znalazł się tuż koło niej.

- Holly? - Usłyszała obok siebie znajomy głos dyrektora szkoły i internatu.

Mężczyzna pochylił się i delikatnie dotknął jej ramienia.

- Co się stało? - Zapytał, gdy się wyprostowała, nadal jednak na niego nie patrząc.

Kątem oka zauważyła, że Sayid ubrany był w elegancki garnitur. Jego ciemne, kręcone włosy musnęły jej twarz zanim się podniosła. Odsunął się nieco i dotknął jej policzka mówiąc jakieś słowa, które do niej nie docierały. Jego palce by ciepłe. Nadal czuła adrenalinę i ciśnienie, które rozsadzało jej głowę, choć to nie ona była ranna.
Po kilku sekundach zauważyła Davida, rok starszego chłopaka, który wyszedł z tej samej sali co ona. Miał rozczochrane blond włosy, dużą ranę na bladej twarzy i trzymał się za żebra, kulejąc. Również był umazany krwią, a jego ubranie w okolicach klatki piersiowej było podarte.

- Sayid - powiedziała nagle, chcąc aby dyrektor znów na nią spojrzał.

- Co tu się wydarzyło? - Zapytał, wyciągając z kieszeni spodni komórkę. Był zdenerwowany i zły jednocześnie. Nie wiedział co robić.

- Mieliśmy małe nieporozumienie - odpowiedziała, zanim chłopak zdążył się odezwać.

Uspokoiła już oddech i odgarnęła włosy z brudnej twarzy. Sayid milczał, David również. Prawdopodobnie wstydził się że pobiła go dziewczyna.

- To jest według ciebie nieporozumienie? - Zapytał w końcu dyrektor, wskazując na chłopaka. - Czy on ci coś zrobił? Wezwiemy policję, niech oni się tym zajmą.

- Możliwe, że źle odczytałam znaki. - Holly przetarła usta i zapatrzyła się na Davida. - Myślałam, że chciał mnie zgwałcić.

- Słucham? - Wściekły Sayid odwrócił się w stronę chłopaka, który nieświadomie cofnął się o krok. - Próbował cię zgwałcić?

- Nie, on... To znaczy, tak mi się wydawało ale chyba przesadziłam...

- Nie rozumiem, zrobił ci coś? Dotykał cię? Zmuszał do czegoś? - Dopytywał, chociaż ewidentnie było widać że to nie ona jest ranna. Nie miała nawet zadrapania, czego nie można było powiedzieć o Davidzie.

- On... - Patrzyła w oczy chłopaka zastanawiając się co najlepiej powiedzieć.

Po kilku sekundach jej wahania zauważyła jak dyrektor uniósł komórkę i zaczął wybierać jakiś numer. Natychmiast przez głowę przeleciały jej słowa które usłyszała kiedyś od sędziego. To była jej ostatnia szansa aby żyć na wolności. Sayid nie wiedział albo nie pokazywał tego po sobie, że była już karana i to dwukrotnie. Nie mogła doprowadzić do kolejnego procesu biorąc pod uwagę fakt, że nie była niewinna.

- Nie dzwoń na policję - powiedziała, łapiąc za dłoń w której trzymał komórkę. - On nic nie zrobił. To było nieporozumienie.

- On jest cały we krwi, Vain. - Dyrektor wskazał na chłopaka, który oparł sie jeszcze bardziej o framugę drzwi.

Pierwszy raz uniósł głos.

- Wiem.

- Jesteś w szoku. Policja ustali co się stało. - Znów wybrał numer i podniósł komórkę do ucha.

Usłyszeli sygnał. Jeden, drugi, a później Holly znów się odezwała:

- Skrzywdziłam go celowo - powiedziała głośniej niż zamierzała, nie wiedząc jak go powstrzymać. - On nic nie zrobił. To znaczy... To ja go podpuściłam. Zwabiłam go tu. Wiedziałam na co się piszę.

- Zmusił Cię do czegoś? - Zapytał, patrząc na Davida, który był w opłakanym stanie.

- Nie.

Nastała długa cisza podczas której ktoś w końcu odezwał się po drugiej stronie telefonu. Holly poczuła jak serce zabiło jej mocniej. Z własnej głupoty znalazła się w sytuacji z której nie było dobrego wyjścia.

- Proszę, nie rób tego.

Sayid się długo patrzył jej w oczy a w końcu się rozłączył.

- Idź do bloku B, w sali numer osiem stacjonuje nocna pielęgniarka. Jeśli byłaby taka konieczność, to jedź do szpitala. - Poinstruował Davida, odwracając się od niej. - I przyjdź do mojego gabinetu z samego rana o dziewiątej. Dasz radę iść? Potrzebujesz pomocy?

Jego głos wydawał się nieco drżeć. Był wściekły. Chłopak skinął głową na znak że zrozumiał i da sobie radę. Sayid już drugi raz spojrzał na zegarek zawieszony na swoim nadgarstku. Spóźniał się gdzieś. Nie bez powodu był elegancko ubrany.

- A ty... - Odwrócił się w stronę Vain, zawieszając głos. - Ty również przyjdź jutro o dziewiątej. A zanim pójdziesz do pokoju masz zmyć to ze ściany.

Znów podniósł komórkę na co Holly już chciała otworzyć usta aby coś powiedzieć. Sayid jednak zbył ją dłonią i okazało się że zadzwonił do pielęgniarki aby poinformować ją że wie o całym zdarzeniu. Gdy się rozłączył, pomijając ważne fakty, Vain chciała już odejść, ale złapał ją mocno za ramię i zmusił do odwrócenia się w jego stronę.

- Naprawdę nie mam już czasu i jestem spóźniony, ale lepiej przygotuj się na jutrzejszą rozmowę bo nie odpuszczę tego co mu zrobiłaś.

Krew na rękach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz