Chapter 6

482 41 93
                                    

❛ ━━・❪ MONTANHA ❫・━━ ❜

             Niechętnie otworzyłem oczy, słysząc irytujący dźwięk budzika, co znaczyło że powinienem już wstawać do pracy. Jeszcze chwilę poleżałem, po czym wstałem, żeby się ubrać.

             — Już wstajesz? — usłyszałem ciche mruknięcie Erwina, gdy wyjmowałem z szafy ubrania.

             — Muszę, mam do pracy. Śpij dalej.

             — Nie musisz pracować. — zauważył dość trafnie.

             — Ale chcę, lubię to co robię.

             Poszedłem do łazienki doprowadzić się do porządku. Szybko się ubrałem i ułożyłem tragicznie wyglądające włosy, żeby wyglądać jak człowiek.

             Gdy robiłem sobie śniadanie dołączył do mnie zaspany Erwin.

             — Czemu nie śpisz? — spytałem, jedząc kanapkę.

             — Chcę posiedzieć z tobą.

             Uśmiechnąłem się, po czym wciągnąłem chłopaka na swoje kolana. Objąłem go jedną ręką, żeby nie spadł, a w drugiej trzymając resztkę kanapki. Siwowłosy oparł głowę pod moją brodą, przytulając się do mnie.

             — Przecież wrócę za parę godzin. — powiedziałem rozbawiony.

             — Aż za parę godzin. — poprawił mnie, akcentując pierwsze słowo.

             Nagle usłyszałem dzwonek swojego telefonu, który jak na złość został w sypialni. Westchnąłem z irytacją po raz kolejny tego dnia. Naprawdę wszystko się na mnie uwzięło.

             — Zaczekaj, zaraz wracam. — niechętnie odstawiłem Erwina i ruszyłem do pokoju obok.

             Jak się okazało dzwonił Pisicela. Mój dzień od razu stał się lepszy.

             — Halo? — mruknąłem.

             — Możesz być wcześniej na komendzie? — spytał bez żadnego przywitania.

             — Wcześniej czyli kiedy? Dopiero wstałem.

             — To jest służba Montanha. — powiedział, nawet nie starając się ukryć niezadowolenia w swoim głosie. — Masz być w gotowości o każdej porze dnia.

             — Coś się stało?

             — Tak, jest niezły karambol na GOH i jako że dopiero kończą się nocne zmiany nikogo na służbie nie ma.

             — Daj mi 15 minut szefie.

             Nosz kurwa.

             Rozłączyłem się, wsuwając telefon do kieszeni i wróciłem do kuchni. Zobaczyłem siedzącego na krześle siwowłosego, a właściwie na wpół leżącego na blacie.

             — Hej, idź spać w łóżku a nie tutaj. — zaśmiałem się cicho, podchodząc do niego.

             — Zaraz... — wymamrotał.

He's mine • MORWIN IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz