Pov. Lauren.
Wiem, że jesteś sam. Nic nie musisz mówić, wiem, że jesteś sam. Ja też przyszłam do ciebie sama. Stanęłam przed drzwiami, wiedziałam, że cię tam znajdę, a jednocześnie nie spodziewałam się ciebie. Nie przyszło mi w ogóle do głowy, że do ciebie przyjdę. Byłam też taka pewna, że tutaj teraz będę. Ściskałam klamkę, zastanawiając się, co ja tu robię, co ja najlepszego wyprawiam. Przecież nie mam żadnego ludzkiego powodu, żeby tu stać.
Otworzyłam drzwi. Taki niewielki pokój z takim pionowym, cienkim oknem. I ty. Zgarbiony, skupiony w sobie, posąg. Raczej gargulec.
....................................................................................
Pov. Ghost.
Usiadłaś koło mnie. Śmieszne, że jesteś tak blisko. Dawno temu ktoś tu był. Na chwilę, na moment. I od wielu lat nic. To takie popieprzone.
Nie uniosłem głowy. Dalej siedziałem zgarbiony. Musiałem wyglądać jak człowiek. Strasznie przykra oczywistość.
Ale naszła mnie ulga. Dobrze, że nie widziałaś, jak się uśmiecham. Mogłabyś się przestraszyć. Ty, przestraszyć? Śmieszne. Uśmiechałem się krzywo i pewnie gburowato. Gorzko.
Wstyd tak głupio się cieszyć, że przyszłaś. Nie oczekiwałem cię. A to przecież o ciebie chodzi. Muszę być skończonym durniem jeśli teraz szczerzyłem się do twojej obecności.
Przyszłaś, a przecież to nic nie musi znaczyć. Och nie powinno cię tu być. Jeszcze zacznę wierzyć w jakieś cuda niewidy. Więc, powiedź coś, rozwiej wątpliwości. Nie jesteś tu dla mnie, prawda? Egoistycznie jest myśleć tak o tobie. Czemu miałabyś? Czemu miałbym tak pomyśleć?
Otworzyło się we mnie jakieś licho. Jakaś bolesna, ranna nadzieja, matka tak głupich ludzi jak ja. Czemu miałabyś być tutaj, skoro nic się nie stało? Widzę rzeczy, których nie ma, przejmuję się czymś czego nie ma. Na zewnątrz jest tylko zimny głaz. Wyglądam wciąż tak samo. Więc siedziałem tutaj po idealne nic.
Bo ty nagle byłaś blisko. Nagle już nie stałaś w drzwiach, siedziałaś koło mnie, ciągle szukając moich oczu.
Chciałem ci spojrzeć w oczy, jak zawsze. Wyprostować się, zamknąć w końcu i wrócić poza ten pokój, do mojej wygodnej ciemnoty.
Na to zasłużyłem. Na to się zgodziłem. Wybrałem. Ile jestem wart, żebyś dalej tu była? Nie ochronię cię. Spłoniesz. Zwęglona twarz, gdzieś, gdzie nikt o niej nie będzie pamiętał. Trzeba wstać i przestać myśleć, tak jak zawsze. Trzeba zniknąć, ty musisz zniknąć. Żeby znowu był spokój. Będzie kiedyś spokój? Nigdy go nie było. Musisz...
...............................................................................
Pov. Lauren.
Dotknęłam cię. Naprawdę, po raz pierwszy. Drżałeś jak liść. Czy tutaj było zimno? W tobie na pewno było zimno.
Jak to jest ciebie dotknąć? Nie wiem. Być może kiedyś, w przyszłości, byłabym w stanie powiedzieć.
Twoja ręka była chropowata. Spękana, pobrużdżona. Wiedziałam, że taka jest. Widziałam ją wiele razy i wydawało mi się, że to oczywiste, że właśnie taka jest.
Oczywiście, że już cię dotykałam. Ocieramy się o te same ściany, upadamy koło siebie przed wybuchem, trzymamy te same klamki. Nawet czasami się przytulamy, gdzieś w przelocie. Podpieram cię, kiedy krwawisz, ty podtrzymujesz mnie. Podajemy sobie dłonie.
Ale powiedź, ile to jest warte? Mogłabym się z tobą nawet przespać i wyszłoby na to samo. Przecież ciebie, mnie nie ma. Dzisiaj, jutro, zawsze.
Zawsze nosisz tę maskę. Nie wnikam czemu, każdy ma swojego trupa w szafie. Twoja maska jest jednak tylko materiałem bez większego znaczenia. Ta prawdziwa maska, to ta mgła w oczach, przez którą nie przebije się nic. To ta postawa, nie ma cię w twoim ciele. To ty, ale to tylko brak ciebie.
Ta ręka była okropnie delikatna. Leciutko drga. Jest zimna. Wbrew pozorom, płynie w tobie krew.
Moja ręka też się trzęsła. Moja ręka była lodowata.
.................................................................................
Pov. Ghost.
Ty musisz być we mnie naprawdę zakochana.
Już wcześniej niby zdawałem sobie z tego sprawę, ale wiesz, myślałem, że po prostu w końcu pójdziesz swoją drogą. Odejdziesz, zapomnisz, cokolwiek.
A ty wiesz, że ja nie mogę cię kochać. I stoisz dalej w moich drzwiach, siedzisz koło mnie, trzymasz moją rękę. A ja pozwoliłem ci do siebie podejść. Nic nie czuję bardziej niż zazwyczaj. Pustota.
Siedziałaś koło mnie, trzymając moją rękę, a ja dalej zgarbiony, gburowaty typ. Na takie ciepło powinno się odpowiedzieć. Szczególnie, kiedy to ciepło jest twoim ciepłem. A ja tylko bardziej nie mogłem się ruszyć. Kochać ciebie, to niedorzeczne.
Nic nie mogę ci dać w zamian.
24.V.2024. - 31.V.2024.
CZYTASZ
Jaskółka wiosny nie czyni // Call of Duty
Fiksi Penggemar"Choć, czasami jestem prawie pewna. Ty mógłbyś mnie dostrzec. Ja mogłabym dostrzec ciebie. I tak karmimy się - przynajmniej ja - marzeniami. Zastanawiam się, czym karmisz się ty. Bo czymś musisz, to pewne. Gdyby nie to, umarłbyś z głodu."