Rozdział dwudziesty ósmy

132 19 137
                                    

-Boże, jak się cieszę, że już wiesz o wszystkim- wzdycha blondynka opierająca głowę o moje nogi- od Twojego powrotu z terapii miałam wrażenie, że masz do mnie żal, właściwie o wszystko.

-Zuza -wzdycham- powtórzę to poraz ostatni, mam żal do siebie. Nadal nie rozumiem, jak mogłam nie zauważać najprostszych rzeczy.
Tak bardzo skupiłam się na sobie, że zapomniałam o jedynej osobie, która była przy mnie bez względu na wszystko, czyli o Tobie.

-Przecież to zrozumiałe, przechodziłaś przez piekło - spogląda na mnie spod przymkniętych powiek.

-Zuś, byłam w żałobie, ale Ty również. Dodatkowo miałaś od groma problemów, a mimo to dbałaś o nas dwie. Jestem z Ciebie tak cholernie dumna. Twoja siła jest przeogromna- dziewczyna parsknęła śmiechem

-Weź spójrz na mnie. Tak wygląda siła?
-Nie, tak wygląda odwaga. Otworzyłaś się przede mną, a mówienie o problemach wymaga wielkiej odwagi.
Będę wdzięczna Pawłowi do końca życia, za to że wtedy mną potrząsnął- przytulam ją mocno, po raz kolejny starając się ukryć łzy, ale tym razem to ona mnie od siebie odsuwa i ściera łzy z policzków.

-Lila, spójrz na siebie przychylniejszym okiem.
To Ty podjęłaś decyzję o terapii, codziennie rano stawiasz czoła rzeczywistości. Uczysz się żyć na nowo i próbujesz tworzyć swoją przyszłość. Gdy dziś Cię zobaczyłam, taką świeżą, umalowaną, z uśmiechem na ustach poczułam ulgę. Zrozumiałam, że w końcu mogę przestać sprawdzać co rano czy żyjesz - teraz uświadamiam sobie, że odkąd Łukasz umarł to albo Zuza spędzała ze mną poranki, albo pisała wiadomości, choćby głupie dzień dobry. Nie wiem czym zasłużyłam sobie na taką przyjaciółkę

-Jesteś niesamowita- wyszeptałam przez zaciśnięte gardło
-Obie jesteśmy bejbi, ale koniec tego rozklejania i szlochów. Przebieraj się, pójdziemy coś zjeść, a później do Latiny na drinka i tańce. Tylko w miarę rozsądku, bo niestety, ale zajęcia na kursie zaczynają się o 8. Takie życie, chcesz być szychą to musisz cierpieć - westchnęła z udawanym rozczarowaniem.

-Potrzebuję pół godziny i jakiegoś kąta w którym mogę się ogarnąć
-Boże, przepraszam, chodź pokażę Ci pokój gościnny.
-Zuza, jeszcze raz mnie dziś za coś przeprosisz, a wracam do Wrocławia - przewracam zirytowana oczami. Z naszej dwójki to zdecydowanie ja mam więcej powodów do przeprosin.
-Nie przewracaj oczami, tak mnie to denerwuje- odparowuje udając mnie
-Ej to mój tekst i nadal mnie to wkurwia, a nie denerwuje -mówię nieco nachmurzona
-Dobra, dobra przepra... żartowałam- ściska mnie i chwyta za rękę- zapraszam na piętro.

Z każdym krokiem jestem oczarowana tym miejscem coraz bardziej. Na piętro prowadzą schody z hartowanego szkła, pomieszczenia są wysokie i bardzo jasne. Mieszkanie jest dwustronne dzięki czemu popołudniowe słońce funduje nam przepiękny spektakl przebijając się przez olbrzymie okna. Jednak to pokój gościnny zapiera mi dech w piersi. Jedna ze ścian jest całkowicie przeszklona, w związku z tym z sypialni rozpościera się panorama na morze i plażę. Przy oknie powieszony jest jednoosobowy fotel, a obok ogromnego łóżka z baldachimem stoi szafa z lustrem, przez co pokój wydaję się być większy niż w rzeczywistości. Delikatnie beżowe ściany pięknie mienią się w słońcu, zawdzięczają to nienachalnej domieszce brokatu dosypanej do farby.

-I jak?-pyta cicho moja przyjaciółka-podoba Ci się?
-Jest cudowny, naprawdę. Mam nadzieję że będziecie tu cholernie szczęśliwi, obejmuję ją ramieniem wpatrując się w morskie fale- zastanawiam się co mogę zrobić by podziękować Zuzie, za to że przy mnie jest i ni stąd nie zowąd wpada mi do głowy pewien pomysł- zastanawiałaś się już nad suknią ślubną?- wypalam w końcu

-No jasne! Marzy mi się taka elegancka, podkreślająca kształty z długim trenem, z delikatnym zdobieniem na dole. Chciałabym żeby miała wiązany gorset z długim rękawem, pokryty drobnymi kwiatuszkami i do tego krótki welon, albo wianek. Ale czemu, akurat teraz o to pytasz? -przygląda mi się z konsternacją.

What If?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz