7 - Lena

65 6 1
                                    

🎶 Terrified - Katharine McPhee 🎶

Zegar za barem wyświetlał kwadrans po północy. Lena uśmiechnęła się do siebie w duchu. Za mniej niż sześć godzin opuści to podłe miejsce i być może już nigdy do niego nie wróci.

Wyprostowała się, stabilnie utrzymując na tacy puste kufle po piwie i kieliszki po wódce. Zmęczenie dawało jej w kość, ale jutro będzie już pracować w kawiarni, a nie jako kelnerka w klubie. Będzie szła do pracy na siódmą – rano, nie wieczorem – a o piętnastej wyjdzie do domu i będzie mieć czas na swoje inne zajęcia.

Na prace magisterską. Na robienie w glinie prywatnych projektów. Na przeczytanie książki.

Lena zamyśliła się na chwilę, uciekając myślami do książki, którą zaczęła ostatnio czytać. Nie była zapaloną czytelniczką, ale lubiła zatapiać się od czasu do czasu w powieściach młodzieżowych. Ostatnia książka, która skradła jej serce, miała tak śliczną okładkę, że Lena próbowała nawet znaleźć artystę za nią stojącego, ale nie znalazła nikogo po wpisaniu do wyszukiwarki podanego w książce imienia i nazwiska. A szkoda, bo od kogoś, kto tak rysuje, nawet rzeźbiarka mogłaby się sporo nauczyć.

– Lena?

Zesztywniała, słysząc znajomy głos. Odwróciła się w nadziei, że się myli, ale oczywiście – dobrze rozpoznała, kto do niej mówił.

– Cześć – szepnęła do Inki, która wbijała w nią zaskoczone spojrzenie.

Wzrok Inki tylko na sekundę uciekł w dół, zanim dziewczyna znowu na nią spojrzała.

– Cholera, nie mówiłaś, że każą ci się tak ubierać. – Inka na pewno mówiła o skandalicznie krótkiej, czarnej sukience i wysokich szpilkach, które Lena na sobie miała. – Lepiej, żeby Wiktor cię takiej nie widział.

– Wiktor? – jęknęła Lena. – To on też tu jest?!

– Wszyscy są. Nawet... nawet Dosia przyszła. Aleks narzekał, że wiecznie siedzi zamknięta sama w domu i w końcu wyciągnął ją na jednego drinka. Skoro i tak dziś nie było rzutek, a ty napisałaś, że jesteś zajęta, nie przyszło mi do głowy, że możemy na ciebie... wpaść.

Lena schowała twarz w dłonie. Nie dość, że był tu jej brat, to jeszcze Dosia! Musiała czymś nieźle wkurzyć wszechświat, skoro coś takiego ją spotykało. Wcześniej, gdy Inka napisała jej, że nie spotkają się na rzutki, bo coś się stało z rurami w barze i nie było wody, Lena była nawet zadowolona. Nie mogłaby przyjść tak czy inaczej przez zmianę w pracy. Zwykle udawało jej się uniknąć zmian we wtorki, ale nie tym razem.

Teraz to nie miało znaczenia, bo w ostatni dzień pracy miała zostać nakryta przez brata. Nie chciała nawet myśleć, jak zachowa się Wiktor, kiedy zobaczy ją w tym miejscu.

A może przesadzała?

– Ej, lalunia – odezwał się nagle ochrypły od alkoholu męski głos z drugiej strony. Lena skrzywiła się i odwróciła do połysiałego mężczyzny w okolicy pięćdziesiątki. – Wskoczysz na stół, jak ci dam stówkę? Jestem gotów zapłacić, żeby zobaczyć te zgrabne nóżki w akcji.

– Ja nie tańczę – odparła Lena sztywno, po czym czmychnęła z tacą w kierunku baru.

Gdy dotarła do drzwi na zaplecze, ktoś załapał ją za łokieć. Ku jej uldze, okazało się, że to tylko Inka, która musiała tu za nią przyjść.

– Wiktor definitywnie nie może cię tu zobaczyć – mruknęła. – Ani usłyszeć, jak mówią do ciebie te stare oblechy. Jeśli chcesz, mogę na tamtego coś „przypadkiem" wylać. Albo, bardziej w stylu Karo, wbić mu widelec w oko.

Artystka od siedmiu boleści [16+][The RomCom Cafe #3][UKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz