Rozdział 64-68 To nie miało tak się skończyć

55 1 0
                                    

Mana w czarnym bagnie i powietrze wokół nich drgało.

Czarny Smok był w niebie, patrząc w dół.

W końcu był smokiem.

Gwałtowna i złowroga aura dominowała w regionie bagna. Cale odwrócił się, by spojrzeć na granicę czarnego bagna i regionu lasu. Ponieważ ta gwałtowna i złowroga aura kontrolowała granicę, las nie drżał.

Jednak grupa czekająca tam na nich miała blade twarze.

Cale przypomniał sobie informacje o przeciętnej sile smoka z *„Narodzin Bohatera".*

**[** *„Powodem, dla którego mówiono, że Plemię Wielorybów może przetrwać starcie ze smokiem, było jedynie to, że udałoby im się przeżyć bez umierania. Nie było niczego, czego smok nie mógłby zabić, gdyby naprawdę tego chciał. Wystarczyło spojrzeć na siłę smoka, aby zrozumieć, dlaczego smoki mówią, że są ponad wszystkim."* **]**

Bum! Bum! Buuum!

Cale ponownie skierował wzrok ku niebu. Wiele pasm many zderzało się ze sobą, zbierając się wokół Czarnego Smoka. Czarny Smok spokojnie patrzył w dół na bagno.

Smok, który miał 4 lata i kiedyś był torturowany.

Tamtego smoka już nie było.

**[** *„Smok nie musi dominować nad innymi, ponieważ samo jego istnienie jest symbolem dominacji."* **]**

Cale poczuł dreszcze na plecach.

Ooooooooo—

Psssssssssh—

Caaawwwwwww—!

Squeeeeeeeeak—!

Las Ciemności zaczął płakać. Cale rozejrzał się i nie zobaczył żadnych innych istot. Jednak z lasu dochodziły różne odgłosy krzyków.

Potwory, które wcześniej nie bały się Czarnego Smoka, były teraz tak przerażone, że wrzeszczały na całe gardło.

***„Ależ głośno."***

Cale spojrzał na Czarnego Smoka, gdy usłyszał jego głos w myślach. Czarny Smok również patrzył w dół na Cale'a. Dwie magiczne bomby już unosiły się w powietrzu.

W oczach Czarnego Smoka była tylko pustka. Wszystko to było dla niego trywialne.

– Ha!

Kąciki ust Cale'a powoli unosiły się coraz wyżej. Plemię Wielorybów, Witira? Przytłaczająca dominacja, która była o lata świetlne od dużego Płetwala, emanowała teraz z małego ciała Czarnego Smoka.

Cale odpowiedział głośno.

– Zrób to szybko, bo dla mnie też jest za głośno!

***„Wiedziałem, że tak powiesz."***

Czarny Smok w końcu zaczął się uśmiechać, gdy jego unikalna czarna mana zaczęła go otaczać.

Oooooong.

Teraz ziemia zaczęła drgać. Cale czuł wibracje pod stopami.

*„Niesamowite."*

Jednak nie miał czasu, aby dalej patrzeć na drgającą ziemię.

Czarna mana zniknęła. W jej miejscu pojawiła się wielka jasna kula nad czarnym bagnem.

Trzask, trzask.

Kula była jak słońce, zbierając różne źródła światła, które zderzały się ze sobą jak węże.

Cale przełknął ślinę. To był ten moment.

Novelka Trash of the Count's Family •Tłumaczenie pl•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz