Randki, głównie ze śmiercią, czasem też z facetami (2)

99 16 282
                                    

ERNA

Starówka nigdy nie szła spać kolorowe światła, gwar rozmów i muzyka buchająca ogródków piwnych. W powietrzu czuć było ostrą energię ścierających się osobowości. Erna przysiadła na niewygodnym krzesełku i przejęła wysokie kufle z piwem od Roberta. Bies opadł na krzesło obok i wskazał jej ruchem głowy sąsiedni bar. Mieli stąd całkiem dobry widok na młodziutką szatynkę w zwiewnej, czerwonej sukience na ramiączka i czterdziestolatka w typie wielkiego biznesmena, który właśnie stawiał jej kolejnego drinka. Dziewczyna śmiała się wesoło, bawiła włosami, jej partner gestykulował zawzięcie z zawadiackim grymasem twarzy.

- Ona w ogóle jest letnia? - spytała Erna, krzywiąc się nieznacznie.

- Miała dziewiętnaście jak umarła, pierwszy rok historii sztuki - odparł Robert i pociągnął łyk piwa.

- Jakiś dzień artystów - mruknęła pod nosem i też sięgnęła po trunek, musiała przyznać, że smakowało całkiem nieźle. - Co wziąłeś?

- Corona.

Przytaknęła, kontynuując obserwacje dziewczyny i jej dwa razy starszego adoratora.

- Legalny?

Robert wyciągnął z kieszeni komórkę, odpalił jakąś apkę, po czym pokazał jej ekran. Facjata jak najbardziej się zgadzała, podczytała oficjalną notkę.

- Zenon Waryński, lat trzydzieści osiem... kiepsko się trzyma. Oskarżony o gwałt, śledztwo umorzono z braku dowodów...

- Tyle jest na oficjalnym profilu. - Robert kliknął się w ikonę tarczy i zaraz rozwinęło się szersze dossier delikwenta, dostępne dla pracowników magistratu.

Erna zabrała mu komórkę żeby móc się wczytać. Nie było dowodów, bo dziewczynie coś dosypano do drinka, przez co jej zeznania uznano za nienadające się do sądu. Śledczy się wkurzył i wpisał delikwenta na tajemniczą listę sprawiedliwości. Oskarżenie weryfikowali żmijowie i wyszło im, że owszem, gość jest winny.

Oddała telefon i przez chwilę patrzyła na mało subtelny taniec godowy, mężczyzna gładził już przedramię dziewczyny w roztargnieniu.

- Czyli ta legalnie polować chociaż próbuje.

- Jest dobra w legalnym polowaniu, dwie pierwsze ofiary miała całkiem legalne... a potem skosiła trzech kolegów ze studiów - odparł Robert, widziała jak ostrożnie dobierał słowa, przyglądała się mu lekko mrużąc oczy.

- Nie masz ochoty jej karać.

Milczał przez chwilę popijając piwo, jego zielone oczy śledzimy twarz wąpierzycy, kiedy znów spojrzał na Ernę był poważny.

- Musimy cię postawić na nogi, a chwilowo z łatwo dostępnych celów mam tylko te dwie - zaczął, jakby wyraźnie chciał określić swoje priorytety. - Ale... wydaje mi się, że ona ma wzór. Pierwsza dwójka... ta legalna, to też byli gwałciciele.

Zrozumiała o co mu chodziło, odruchowo znów spojrzała w kierunku wąpierzycy. Jeśli miał rację, to palcem nie tknie esencji tej dziewczyny, choćby sama miała zdechnąć z głodu. Bies chyba wyczytał coś z jej twarzy, bo uśmiechnął się półgębkiem.

- Więc pomyślałem, że spokojnie wypijemy sobie piwo, zaczekamy aż rozprawi się z Zenonkiem i...

- Porozmawiamy z nią?

Przytaknął i przyglądał się jej przez chwilę.

- Wyglądasz już dużo lepiej... chociaż Majeczka wcale nie miała tak wiele esencji.

- Jak miło, że widać zmianę - uśmiechnęła się krzywo, ale wiedziała o co mu chodziło. W ciągu doby Aron wmusił w nią dużo więcej esencji „z podatków" niż było w „artystce". Niemniej, od pewnego momentu przestało to robić Ernie jakąkolwiek różnice. - Jak to kiedyś ujął Boruta, jestem słabo udomowiona. Substytutowane karmienie długo mnie przy życiu nie utrzyma

Magowie robią, co chcąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz