Prolog

5 0 0
                                    

Bal był naprawdę dobrym przyjęciem. Bawiłam się świetnie, aż do tego pierwszego strzału. Nie wiadomo o co poszedł konflikt. Zaczęła się kłótnia, a wraz z nią wyjęli pistolety.

Jeden strzał.

Drugi.

Nastąpił ostateczny strzał.

Strzał, który odebrał mi ją.

Pamiętam jak przez mgłę. Wszystko zasłoniły mi łzy, które ukazały się wtedy, kiedy zobaczyłam wielką plamę krwi na środku sali. To była ona... Adeline. Leżała spokojnie, a wokół wszędzie był ten cholerny bordowy kolor. Piękna biała podłoga już nie była tak idealna jak na początku. Obrusy w kolorze bieli, teraz miały na sobie brzydkie plamy, a krzyki ludzi było słychać wszędzie.

Głowa zaczęła mi pękać ale jedyne co zdołałam zrobić, to klęknąć przy niej. Moja mała siostrzyczka. Dlaczego ona? Przecież nic nie zrobiła. Była młoda, piękna i nie zasługiwała na tak przeklęty los.

Wszystko było jak w zwolnionym tempie. Mój brat odciągnął mnie od ciała Adeline, a matka zadzwoniła po pogotowie. Wiem, że ojciec coś krzyczał do ludzi w sali ale nie rozumiałam co. Nic już nie rozumiałam.

Brat mnie zabrał stamtąd i starał uspokoić. Na próżno. Dostałam chyba ataku paniki i płakałam. Nie, ja nie płakałam. Ja wyłam. Pewnie słyszała mnie cała dzielnica, a może i nawet całe Beverly Hills. Najgorsze jest to, że nie tylko ja płakałam. Mój brat również płakał. Bardzo mocno. Siedzieliśmy przytuleni do siebie w pokoju hotelowym i po prostu płakaliśmy.

Ta strata zabiła nas obojga.

Niech Gra się ZacznieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz