Gasnąca świeczka (2)

1 0 0
                                    

                                                 //Trochę dłuższy rozdział, miłego czytanka\\
                         //Jeśli będą wyrazy złączone, bądź błędy ortograficzne/zdaniowe, wybaczcie\\

       Wieczór spędziłam spokojnie oglądając bajki z rodzeństwem. Jak to dzieci w wieku ośmiu do szesnastu lat, dość szybko zasnęły. Rozdzielając ich do łóżek, udałam się do pokoju. Patrząc w lustro ujrzałam ubrudzoną spódnice od mundurku, co zmusiło mnie iść zrobić pranie. Było może po pierwszej w nocy, wyszłam wywiesić spódnice na szybko.           
     Spoglądając na schody zdziwiła mnie świeca która się nie paliła a powinna jak pozostałe. Zapalając świece ta zgasła od nowa, nie rozumiałam tego. Strach który we mnie płynął nie pozwolił mi spać całej nocy czuwając nad tym by nic nie wtargnęło. Mimo że reszta świec odstraszające demony się paliła, to jednak nie dawała mi ta jedna spokoju.
      Nastał ranek, dzieci powoli się budziły, a ja stałam już w kuchni robiąc im omlet na śniadanie z mlekiem. Widząc jak się zbierały powoli do stołu zaczęłam im nakładać po kolei, od najmłodszego do najstarszego. Siadając z nimi przy stole, podziękowaliśmy za dane nam jedzenie.
   - Alex: "Wyspałaś się siostro?" -spytał odkładając widelec obok talerza.
   - Ayori: "Tak,spało mi się dobrze, dziękuję że pytasz" - uśmiechnęłam się.. tak na prawdę ledwo kontaktowałam.
   - Leo: "Słabo wyglądasz Ayori! Może za mało jesz???" - spojrzał na posiłek smutno
   - Ayori: "Nie nie Leo, po prostu czasami bywają takie dnie" - przez to ze siedział obok mnie, spięłam mu grzywkę spinką by mu nie przeszkadzała jak jadł
   - Anastazja:"Może zrobię Ci kawy co? Na pewno byś chciała!"
   -Ayori: "piłam już... nie trzeba na prawdę dzieci się zamartwiać" - wzrok dzieci, był nie do opisania... martwiły się o mój stan, dla nich byłam blada z delikatnymi worami pod oczami których nigdy nie miałam. Gdy wszyscy zjedli pobiegli się uszykować, a ja pomyłam naczynia. Odprowadziłam dzieci pod autobus po czym sama udałam się do szkoły. Ta świeca dalej mnie przerażała, mimo zapalenia jej, ona i tak zgasła... nie wiem czy powinnam o to zapytać kogoś, czy wymienić świecę.
   - "AYORII KOCHANA nie spóźniłaś się!...-" - stanęła w miejscu odchylając się ode mnie jakbym wyglądała gorzej niż zombie.
  -"Aż tak ze mną źle?" - spytałam przekręcając głową z załamania.
  - "Ty chyba nie masz lustra! Do łazienki ze mną.. i.. to JUŻ!" - złapała mnie za dłoń i pociągnęła za sobą.. nie nadążałam za tą kobietą. Kazała mi usiąść na toalecie po czym zamknąć oczy.. poczułam zimną i delikatnie mokrą substancje pod oczami. Otwierając oczy w jej ręce była gąbka..
  - "O NIE NIE NIE! Wiesz jak nie cierpię jak mi tym paskudztwem uderzasz!" - ta zignorowała to i mi zaje*ała gąbeczką pod oczami, mało co się nie rozpłakałam... gdy skończyła zaczęła jeszcze czegoś szukać. - "Czego szukasz?" - "Ty myślisz że Ci tylko zakryje wory? Jak już zaczęłam to w sumie całą Cię umaluje i ułożę włosy" - Chcąc cokolwiek powiedzieć, ta zakryła mi usta na znak bym siedziała cicho. Po ukończeniu dzieła wykonanego przez Kayle ,zaczęła związywać mi włosy w kucyka. Była dumna z tego jak wyglądałam... - "Wyglądasz.. cudownie!" - udawała płacz, nie byłam zbyt zadowolona, czułam się jakbym była brudna na twarzy mimo że nakładała wszystkiego mało.
  - "Może Zero w końcu na Ciebie spojrzy" - zaczęła podskakiwać z radości
  - "Zero?..." - spojrzałam na nią błagającym wzrokiem by to nie był ten o którym myślę...
  - "No ten !Z 4 klasy co tak rywalizujecie. Słyszałam że Cię wczoraj odwiedził!!!" - zatrzymała się bezpośrednio na środku korytarza łapiąc mnie za ramiona.
  - "No tak... przyszedł do sali jak byłam sama-" - nie dając dokończyć, Kayle zaczęła piszczeć i mną potrząsać jak zwariowana.. cały korytarz na nas się patrzył - "Kayle.. wszyscy na nas się patrzą" - złapałam ją za dłonie by przestała
  - "Niech się patrzą! W końcu wyglądasz cudo-" - "Obrzydliwie"- skończył za nią zdanie mężczyzna
Kayle: "Zero! Nie sądzisz że wygląda ładniej?" - zeskanował mnie wzrokiem od góry w dół, przeszły mnie ciarki.
Zero: "Wygląda napewno brzydziej niż wczoraj, ale nie gorzej jak jutro." -spojrzał surowym wzrokiem po czym poszedł do swojej klasy. Zirytował mnie.
  - "On na Ciebie leci"
  - "Przed chwilą mnie zwyzywał laska!" - zmarszczyłam brwi
  - "Aco? Złościsz się o to?" - uśmiechnęła się chamsko, na co ja tylko ścisnęłam dłonie i poszłam do sali. Słyszałam za sobą jak mnie woła i przeprasza.
Szkoła minęła jeszcze bardziej nudno niż powinna. Cały dzień rozmyślałam o tej świeczce.. już nawet mnie nie obchodziły wyzwiska ze strony Zero do mnie. Tylko ta świeczka. Wracając ze szkoły zakupiłam świeczki, gdzie wychodząc ze sklepu wpadłam na Zero
  -"Przepraszam..-" - podniosłam głowę do góry i mnie zacięło
  - "Brzydula? Co ty robisz w sklepie ze świeczkami?" - podniósł brew
  - "Kupuje świeczkę durniu" - przewróciłam oczami na jego głupie pytanie
  -"Skończyła Ci się?"
  - "Można to tak ująć"- mój wzrok zainteresowała koperta w dłoni Zero. - "Co to za koperta?" - spojrzał na kopertę
  - "A to, zgłoszenie się na egzaminy do agencji by mnie przyjęli "
  - "Jasne, powodzenia" - obeszłam go. Czułam wzrok na sobie.. byłam pewna że to on się gapi więc się nawet nie odwracałam.
Przed wejściem do sierocińca, zmieniłam świecę. Paliła się.Uspokojona weszłam do środka, dzieci grzecznie siedziały i czekały aż wrócę, zaniepokoiło mnie jednak zachowanie Julie...
  -"Wszystko dobrze Julie?" - kucnęłam obok niej
  -"Nie.. śnił mi się koszmar." - zakryła twarz dłońmi
  -"Jaki koszmar skarbie?" - odkryłam jej twarzyczkę zalaną łzami
  - "Że nas złapał demon i nikt nie przeżył oprócz Ciebie i Alexa..." - rozszerzyłam oczy na tą wieść.Przeraziłam się sama, przytuliłam ją zapewniając że nawet jeślito ich ochronię tak jak świeczki chronią nas. Ogarniając wszystko do szkoły jak i w sierocińcu, usiadłam na chwilę by odpocząć.."o czymś zapomniałam" pomyślałam, lecz nic se nie przypomniałam. Siedząc na kanapie urwał mi się obraz, zasnęłam.Śpiąc poczułam jak ktoś mną porusza, otwierając delikatnie oczy ujrzałam Julie... za pewne znowu koszmar. Nie myśląc po prostu ją przytuliłam tłumacząc jej że jesteśmy tu bezpieczni.. -"Świeczki zgasły" - otworzyłam całkowicie oczy na tą wieść. Patrząc zauważyłam przerażone dzieci siedzącę blisko mnie, tylko Julie była zdolna mnie obudzić bez sumienia.
  -"Jak zgasły świeczki? Co wy gadacie" - spytałam wstającz kanapy trzęsąc się. Nie umiały nic odpowiedzieć, jedynie powstrzymywały łzy... Nie wiedząc co robić poszłam zerknąć na świeczki, gdy byłam blisko dotknięcia klamki, Alex mnie złapał -"Nie! Nie możesz! Oni już tu są.." - przeszły mnie ciarki - "widziałeś ich Alex?" - nie odpowiedział, jedynie milczał.. - "Alex cholera to ważne!" - na krzyki się rozpłakał przytulając się do Eryka. Łapiąc telefon chciałam dodzwonić się do agencji, która by nam pomogła. Brak zasięgu. Za jakie ku*wa grzechy ja się pytam! Spoglądając na dzieci kazałam im pobiec do pokoju. Zamykając wszystko na dodatkowe zamki. Po chwili do nich doszłam.
  - "Czy ktoś widział te demony do cholery!?" - zdenerwowałam się. Skierowałam wzrok na podnosząca rękę Julie..
  - "Ja.. w snach i przez okno." - była najspokojniejsza mimo że najmłodsza.
  - "Jak wyglądał Julie? Jak!" - złapałam ją za dłoń.
  -"Czerwone oczy... z czarnymi jak kot źrenicami" - zaczęły lecieć jej łzy po poliku
  - "Coś jeszcze? Dobrze Ci idzie... nie bój się" - wytarłam dłonią jej policzek
  -"M-miał długi ostry og-...-ogon. I-... i.." - jąkała się. Powstrzymał ją do dokończenie zdania huk rozwalonych drzwi wejściowych na co krzyknęła a reszta się rozpłakała. Dając ich za siebie Eryk i Anastazja wybiegły z pokoju, chcąc ich złapać,poczułam materiał bluzki który mi się wyślizgnął z chwytu. Rozszerzając oczy usłyszałam jak coś... albo i Eryk z Anastazją uderzają brudząc własną krwią pomieszczenie przed drzwiami które były uchylone. "Zostańcie tu.. proszę" - spanikowana podeszłam do klamki wychylając się, by ujrzeć cokolwiek.. jednak za ciemno było. "Wszyscy zginiemy..." - powiedziało jedno dziecko dostając ataku paniki. "Przeżyjemy tylko proszę nie uciekajcie z pokoju.." - odpowiedziałam patrząc na nich.Wracając wzrokiem na szparę między ścianą a drzwiami przed sobą ujrzałam oko centralnie patrzące się na mnie. Od razu kopnęłam w drzwi próbując je domknąć. Demon uparcie walczył powoli łamią cdrzwi. Krzyki i piski dzieci dawały mi siły by tylko ich nie zawieść, by wiedziały że są ze mną bezpieczne. Pękające drzwina pół odrzuciły mnie przez siłę z powrotem do dzieci."TRZYMAJCIE SIĘ ZA MNĄ!"  - Zacisnęłam zęby z bólu.Wstając zakryłam dzieci sobą. "Cie..Cie-Ciekawe, matka..?Nie-e za młoda." - powiedział demon w moją stronę. Zadziwił mnie fakt że to coś gada.. Tsk... do cholery jasnej co to do ku*wyjest?! Zaciskając pięści kreatura na mnie skoczyła przy tym powalając i próbując ugryźć, odgradzając jego ostre zakrwawione zęby od własnej szyi ręką, złapałam drugą dłonią jaką kolwiek szklankę rozbijając ją prosto w oku. Widok bólu demona odskakującego ode mnie, wcale mnie nie zadowolił. Zaczął swoimi pazurami szarpać oko by jak najmniej bolało i mógł się zregenerować. Wstając i nie spuszczając go z widoku, słyszałam za sobą dzieci biegnące w stronę wyjścia i krzyczące o pomoc. Na chwilę oderwałam wzrok by je złapać jednak ten wykorzystał sytuację i mnie zaatakował z ogona. Wylatując przez szybę uderzyłam o trawę kalecząc se ręce o zbite szkło. Obraz był coraz słabszy.. podpierając się ujrzałam Alexa samego z nim.Wyostrzając wzrok natychmiastowo złapałam kawałek szkła. Przez agresję i wzbudzone emocje w sobie, uścisnęłam w dłoni szkło aż do krwi i wskoczyłam z powrotem tnąc se dłoń przez resztki zostawione w oknie. Rzucając się na demona wbiłam mu odłamek szkła w szyję rozszarpując ją ruchami wymagającymi dużo siły w dłoniach. Czując dziwną substancję na ustach, postanowiłam ją polizać... to była moja własna krew... uśmiech demona był przerażający. Obraz co raz słabszy.. a krzyki mojego brata z mym imieniem co raz cichsze... Odchodząc od demona trzymając się za bok, czułam jak krwawię... - "H-Ha! HA..HA! Nie-e.. nie mądra-a dziewczyno, wpadł..-wpadłaś w moje-je kolce na cie-cie...le" - zerkając.. na niego w świetle księżyca...faktycznie miał kolce w niektórych miejscach.. Najprawdopodobniej to chciała mi przekazać Julie, ale nie zdołała.. Głupia ja zadziałałam pod wpływem emocji. Upadając na kolana zaczęłam się obwiniać, moja wina że dzieci stracą życie...Nikogo nie ochronię takim brakiem kontroli nad sobą. Patrząc na niego z nienawiścią...głowa demona stuknęła o podłoże powoli się rozpadając.Odwracając wzrok z ciała klątwy ujrzałam rozmazaną osobę.. nie wiedziałam czy to on to zrobił.. nic nie widziałam, starałam się jakkolwiek wyostrzyć wzrok... Czując jak upadam na bok obraz mi całkowicie znikł. Poddałam się. Mam nadzieję że Alex przeżyje chociaż... 

Miłość zabójcy demonów.//PL.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz