Pierwszy wpis

1 0 0
                                    

rok 2021, październik

Zakochuję się. Zakochuję się. Zakochuję się. 

Po raz kolejny znęcały się nade mną w damskiej łazience. Nagle zjawiłaś się ty, kazałaś im mnie zostawić i nigdy więcej nie tykać. Chociaż twoje oczy mają łagodny odcień zieleni, a twarz prawie cały czas jest promiennie uśmiechnięta, wystraszyły się. Twoje jedno skinienie palcem i już byłyby wylane ale dałaś im szansę. Wszystkie uciekły, tylko ty zostałaś. Pochyliłaś się nade mną, a na mojej twarzy pojawiły się rumieńce wstydu, bo czułam się jak największy przegryw. Łzy, które nieświadomie skapywały mi po policzkach, zmieszały się z krwią. Siniaki ozdabiały każdy skrawek mojej jasnej cery. Prezentowałam się żałośnie, pomimo to nie zostawiłaś mnie. Podałaś mi dłoń, którą chwyciłam. Delikatnie obmyłaś każdą ranę, starłaś rozmazany makijaż i zrobiłaś nowy. Nawet rozczesałaś mi włosy, choć powtarzałam ci, że sobie poradzę. Cały czas byłaś delikatna. Miałam ochotę przesiedzieć z tobą całą wieczność, czuć na sobie twój dotyk i słuchać dziewczęcego głosu, gdy szeptałaś kojące słowa. Moje zdradzieckie serce, przyspieszyło, kiedy na chwilę złapałyśmy kontakt wzrokowy. Poczułam się jakbyśmy były głównymi bohaterkami romansu. 

Siedziałyśmy w łazience dopóki nie usłyszałaś dzwonka. Szybko się poderwałaś i wybiegłaś na korytarz, machając do mnie. Kiedy straciłam twoje blond włosy z pola widzenia, pierwszy raz od dawna, uśmiechnęłam się. Spojrzałam w lustro, a uśmiech od razu zszedł mi z twarzy. Nie prezentowałam się tak uroczo jak ty, przeciwnie, swoim wyglądem, wręcz krzyczałam wariatka z patologiczną przeszłością.

Bardzo cieszyłam się, że w tamtym momencie, gdy rozwijałam bandaże na rękach, nie mogłaś zobaczyć kim na prawdę jestem. Jak bardzo się nienawidzę, przez swoje zepsucie. 

Późniejsze wydarzenia słabo pamiętam. Trochę czerwieni, bólu i łez, które w zasadzie stanowiły codzienność. Twój krawat od mundurka, do którego przyszyłaś gwiazdki, utrwalił mi się w pamięci najbardziej. Pomyślałam sobie, że to słodkie. Potrafisz rozpromieniać nawet rzeczy.

W moim sercu tliła się nadzieja, że zdołasz rozpromienić tak zepsutą rzecz jak ja.

Następnego dnia, podeszłam do ciebie, żeby oddać krawat. Wręczyłaś mi swój numer. Bardzo się ucieszyłam, z telefonu korzystałam jedynie by zadzwonić do cioci albo włączyć muzykę. Nawet nie miałam Instagrama czy Tiktoka. Czas poświęcałam na siedzenie wśród sterty kryminałów oraz thrillerów. Zdarzało się też, że wychodziłam wieczorami na zewnątrz. Oglądałam zaślepionych pracą i pieniędzmi ludzi, paląc papierosa na jakimś dachu kamienicy lub biegłam w pobliskim lesie. Nie raz zdarłam przez to kolana ale pomimo wszystko pędziłam do utraty tchu, by wydostać się z otaczającej mnie rzeczywistości. Wyczerpana, po środku niczego, kładłam się pod drzewem. Za każdym razem wracałam dopiero następnego dnia.

Pierwszy raz piszę coś takiego ale mam nadzieję, że się podoba!

Miłego dnia/wieczoru/nocy

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 24 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Suicide Diary Where stories live. Discover now