Colette
Uwielbiałam spędzać weekendy w kawiarni należącej do moich rodziców. Było w niej coś wyjątkowego – znajome aromaty świeżo parzonej kawy i ciepłych wypieków i ten niepowtarzalny klimat, który sprawiał, że czułam się tam jak u siebie.
To było moje drugie ulubione miejsce w całym Holloway, zaraz po naszym domu. Może dlatego, że odkąd pamiętam, spędzałam tam mnóstwo czasu – pomagając mamie za ladą, podjadając ciasta prosto z kuchni albo po prostu siedząc w kącie z książką, obserwując ludzi przewijających się przez lokal.
Kawiarnia znajdowała się przy dość ruchliwej ulicy, ale nie w samym centrum miasta. Wnętrze kawiarni było urządzone w jasnych, przytulnych kolorach. Białe ściany kontrastowały z różowymi i drewnianymi dodatkami, tworząc ciepłą i zachęcającą atmosferę. A na stołach zawsze stały świeże kwiaty. Wyglądała trochę, jak kawiarnia, którą mama kiedyś prowadziła.
Siedząc przy stoliku z mrożoną herbatą, podniosłam wzrok, aby spojrzeć na mamę, która krzątała się za ladą z szerokim uśmiechem na twarzy.
Ona również kochała to miejsce, nawet bardziej niż ja. Chociaż początkowo nie była zachwycona przeprowadzką do Holloway... Na szczęście nasz dom znajdował się praktycznie za miastem, a nie gdzieś w centrum.
Przed przeprowadzką mieszkaliśmy w Golden Creek, jej rodzinnym mieście, gdzie nadal mamy mały domek.
Mama ostatecznie zgodziła się na przeprowadzkę do Holloway, ponieważ uznała, że Golden Creek nie oferuje żadnych perspektyw i miasto się nie rozwija. Pragnęła, aby nasze życie było jak najlepsze i widziała w Holloway szansę na lepszą przyszłość. Poza tym tata miał tutaj również swoją firmę inwestycyjną, którą się zajął po zakończeniu kariery.
Tata zakończył karierę kierowcy wyścigowego zaraz po tym, jak urodził się Tristan - nasz najstarszy brat. Mama opowiadała, że tata zaczął obawiać się o swoje bezpieczeństwo na torze i nie chciał przegapić pierwszych kroków czy słów Tristana.
Mama musiała wyczuć mój wzrok na sobie, bo od razu podeszła do mojego stolika i usiadła naprzeciwko.
– Jesteś nie w humorze? Jak ci minął ten pierwszy tydzień w szkole? – zapytała, przyglądając mi się uważnie.
– Dobrze – skłamałam bez wahania. Nie chciałam, żeby się martwiła. – Cieszę się, że już piątek i Tristan dzisiaj przyjeżdża.
– On też się cieszy – uśmiechnęła się ciepło. – Słyszałaś o tym ich męskim wieczorze za tydzień w Golden Creek?
– Tak – przytaknęłam i zawahałam się na moment. – I nawet o nim myślałam. Mówili, żebyśmy tutaj zrobiły sobie babski wieczór... – zaczęłam powoli. – Ale może my też byśmy tam pojechały?
Spojrzała na mnie z lekkim zaskoczeniem, więc szybko dodałam:
– Nie musimy spać z nimi... Może dziadkowie by nas przygarnęli? Albo wujek Easton i ciocia Dahlia?
W jej oczach pojawiło się zainteresowanie, a ja wiedziałam, że właśnie zasiałam w jej głowie pomysł, który zaczynał jej się podobać.
– Chcesz jechać?
– Chciałabym. Hayden z Mallory też pojadą wtedy do domu samochodem, więc jakoś moglibyśmy się pomieścić, nie? Najwyżej wyślemy chłopców autobusem – zaśmiałam się cicho.
Hayden i Mallory byli dziećmi najstarszego brata mojej mamy. Mimo że byli od nas kilka lat starsi, mieliśmy naprawdę dobry kontakt. Zawsze traktowali nas jak równych sobie, a nie tylko młodsze kuzynostwo, co sprawiało, że uwielbiałam spędzać z nimi czas.

CZYTASZ
Shootin' for love #2 | YA
Teen FictionRaiden Lacey, kapitan szkolnej drużyny koszykarskiej, cieszy się popularnością i szacunkiem wśród uczniów. Natomiast Colette, młodsza siostra jego najlepszego przyjaciela, w szkole trzyma się na uboczu. Jej relacja z Raidenem pełna jest delikatnych...