Rozdział 3

3.9K 188 88
                                    

Colette

W niedzielę miałam problem, żeby w ogóle zasnąć. Na samą myśl o powrocie do szkoły bolał mnie brzuch, a w oczach miałam łzy. Zrobiłabym wszystko, żeby zostać w domu, ale wiedziałam, że jeśli opuszczę szkołę, nikt z klasy nie powie mi, co się działo podczas mojej nieobecności, ani czy mamy jakieś zadania domowe. Wolałam już tam iść i jakoś przetrwać.

Do szkoły podrzuciła nas mama. Liam od razu pewnym krokiem poszedł do swojej paczki znajomych. Spojrzałam w ich stronę. Od razu zauważyłam, że Raiden mi się przygląda. Szybko jednak odwrócił wzrok, jak tylko Liam zaczął coś do niego mówić.

Weszłam do szkoły i nawet nie rozejrzałam się po ludziach. Patrzyłam pod nogi, chcąc jak najszybciej przemknąć do klasy i zająć miejsce w ławce. W głębi duszy liczyłam na to, że nie będzie w niej żadnych debili z mojej klasy i przyjdą po dzwonku, gdy będzie już nauczyciel.

Nadzieja matką głupich.

– Wiesz co, Hargrove? – odezwał się Max. – Myślałem, że ten poniedziałek nie może być gorszy, a jednak może, bo musimy na ciebie patrzeć.

Nie cierpiałam tego chłopaka. Sam nie lubił się uczyć i zawsze miał problem do osób, które miały lepsze oceny. No i praktycznie zawsze przeszkadzał na lekcjach. Usta mu się nie zamykały, a nawet nie miał nic mądrego do powiedzenia. Był też niesamowicie pewny siebie. Jednak nienawidził dziewczyn, bo one wcale na niego nie leciały. Nie dziwiłam im się. Cały czas próbował zwrócić na siebie uwagę, ale robił to w najgorszy możliwy sposób. Najwyraźniej sądził, że drwiny i znęcanie się nad innymi to sposób na zyskanie popularności.

– To nie patrz – szepnęłam, zajmując miejsce w ławce pod ścianą.

– Coś mówiłaś?

– Nie.

– Tak właśnie myślałem.

– Współczuję Liamowi, że musi mieć taką siostrę. Pewnie sam się jej wstydzi.

Usłyszałam za plecami inny głos, ale nie odważyłam się odwrócić.

– Może jednak nie są rodziną. On jest w końcu przystojnym chłopakiem, a ona? Może ją adoptowali? Albo mają innego ojca?

Czułam, jak w moich oczach zbierają się łzy, ale nie chciałam przy nich płakać. Powstrzymywałam je, jak tylko mogłam. Nie wiedziałam, dlaczego nie potrafiłam się postawić i odezwać. Słowa wbijały się we mnie jak sztylety, sprawiając, że każda sekunda w tej klasie była torturą.

Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy mogłabym zmienić klasę. Jeśli nie szkołę, to chociaż klasę. Ale czy to by coś dało? Mogliby w końcu pójść do osób z innej klasy i też im coś nagadać. Czułam się uwięziona w spirali bezsilności, nie widząc wyjścia z tej sytuacji.

– Słyszałem, że nawet nauczyciele mają jej dość. – Ktoś zaśmiał się złośliwie. – Może dlatego siedzi w kącie, żeby nikt jej nie widział.

– Dobrze, że przynajmniej siedzi cicho, bo słuchanie jej głosu to już prawdziwa tortura.

– Może myśli, że jak nie będzie zwracała na siebie uwagi, to ktoś ją polubi – rzucił ktoś inny. – Nikt cię nie lubi, Hargrove. Nikt.

Każde słowo, które padało, było jak kolejny cios. Każdy śmiech, każdy złośliwy komentarz przypominał mi, że jestem tu sama. Czułam, jakbym nie mogła złapać oddechu. Jakby ściany wokół mnie się kurczyły. Czułam się uwięziona i bezradna.

Głosy ucichły, dopiero gdy nauczyciel wszedł do środka. Nawet nie podniosłam głowy, żeby na niego spojrzeć. Automatycznie otworzyłam zeszyt i zaczęłam go słuchać, malując jakieś wzorki na marginesie zeszytu. Starałam się uspokoić, żeby chociaż głos mi się nie załamał, jakby mnie o coś zapytał.

Shootin' for love #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz