Powrót do Hogwartu nastąpił o wiele szybciej niż się spodziewałam. Mimo wszystko, bardzo się cieszyłam powrotem do względnej normalności. No właśnie, względnie to było dobre słowo. Moje życie nigdy nie było i nie będzie normalne.
— Bardzo się cieszę, Crystal, że tak szybko doszłaś do siebie — mówił Dumbledore. Siedziałam w jego gabinecie już od dobrych kilku minut, ale już zaraz po przekroczeniu jego progu miałam serdecznie dość obecności wieloletniego dyrektora Hogwartu. — mam nadzieję, że równie szybko się otrząsnęłaś po tych wydarzeniach.
Kątem oka zerknęłam na stojącego nieopodal Notta, który już tu był, kiedy ja weszłam do środka. Musiałam grać na zwłokę.
— Nie było po czym — odpowiedziałam. — doskonale zdaje sobie pan sprawę z tego, że od czasu do czasu zdarzają mi się ataki, kiedy jestem mocno zdenerwowana. To w źródle najefektywniej jest znaleźć problem.
Starzec bacznie mi się przyglądał, co sprawiło, że nabrałam pewnych podejrzeń. W głowie poczułam mrowienie, co oznaczało, że próbował użyć na mnie legilimencji. Odepchnęłam go nieznacznie od mojego umysłu, tym samym dając mu znak, że jestem świadoma jego czynu.
— Staram się doszukać głębszego sensu w tej sytuacji — wyjaśnił Dumbledore. Nie byłam pewna czy starał się usprawiedliwić i wyjaśnić użycie na mnie czaru manipulacji czy po prostu odpowiadał na moje wcześniejsze słowa. — takie emocje nie biorą się same z siebie, Crystal.
Ze strony postronnego obserwatora te słowa mogły brzmieć jak naprawdę dobre wyjaśnienie i szczera odpowiedź. Ja przestałam jednak już dawno ufać dyrektorowi, bo chociaż reprezentował tą Jasną Stronę to wcale nie była ona dobrą stroną. Ja wybierałam po prostu mniejsze zło. I chociaż pojęcia nie miałam o wewnętrznej strukturze Ciemnej strony to znałam ludzi, którzy do niej należeli i osobiście mi się narazili. To już dawało mi fundament do tego, żeby skupiać się przede wszystkim na sobie i robić to, co było dla mnie ważne i korzystne. W ostatecznej walce nie brałabym udziału opowiadając się po którejś ze stron, tylko ratowałabym te osoby, na których mi zależało. Dumbledore wiedział, jak bardzo temat mojej rodziny mnie wkurwiał, a jednak cały czas starał się zdobywać kolejne informacje. Stąpał po bardzo cienkim lodzie, bo faktycznie mój atak nie wziął się znikąd, a ja dopiero co się z niego uwolniłam. Cieniutka granica mnie dzieliła teraz od kolejnego.
— Trudno jest doszukać się sensu w rozmowie, która go nie posiada — odpowiedziałam. — wie pan, co było powodem ataku. Tak samo jak to, że temat mojej rodziny jest dla mnie trudny, ale już dawno zakończony. Nie wydobędzie pan ode mnie więcej informacji, więc proszę o spokój. Ataki wili rzeczywiście nie biorą się znikąd, a po nich wila jest przez dłuższy czas mocno osłabiona, a skoro ja naprawdę chciałam się zabić to chyba dobry znak, żeby po prostu sobie odpuścić. To męczące.
— Wiem, że to dla ciebie trudne, Crys..
— Otóż nie wie pan — przerwałam. — nikt nie ma pojęcia, co faktycznie przeżywam. Temat został zakończony, a ja nie powiem już nic więcej. Takie rozmowy tracą na wartości, jeśli są zbyt często powtarzane. Wiele lat zajęło mi uporządkowanie tego syfu i nie życzę sobie, żeby ktoś się w to mieszał. To moje życie.
— To naprawdę ważne, Crystal — mruknął dawny nauczyciel. — proszę cię o niewiele..
— Powiedziałam NIE — wrzasnęłam. Poczułam przepływ elektryczności, który towarzyszył mi zawsze podczas ataków. Tym razem udzielił się on tylko na chwilę. Oczy rozbłysły mi, kiedy spojrzałam na Dumbledore'a. W jego oczach chwilowo zobaczyłam strach. Bał się mnie i dobrze. — niewiele? Jeśli pana zdaniem moje zdrowie psychiczne i fundamenty moralne, które budowałam tak długo to niewiele, to nie mamy o czym rozmawiać.
CZYTASZ
Czarnowłosa wila | Theodore Nott
Fanfiction" - Crystal Harper Devil - jego donośny głos odbił się od ścian wracając do mnie ze zdwojoną siłą. - w tej chwili rozkazuję ci odwrócić się i mnie wysłuchać! - Devil-Black - odpowiedziałam spokojnie odwracając się w stronę mężczyzny. Nastała chwila...