❛ ━━・❪ MONTANHA ❫・━━ ❜
Gdy następnego dnia rano robiłem śniadanie, a właściwie już je jadłem zobaczyłem, jak z sypialni wychodzi zaspany Erwin.
— Jak się czujesz? — spytałem, gdy się zbliżył.
— Zmęczony. — mruknął. — I boli mnie głowa.
— Spróbuj jeszcze zasnąć, jest dopiero po ósmej.
— Nie jesteś w pracy?
— Nie, mam wolne. Myślałem, że słyszałeś gdy mówiłem to Carbonarze.
— Carbo tu był?
— Nie pamiętasz wczoraj?
— Mam lukę w pamięci. — wymarotał nieco zmieszany. — Zrobiłem coś głupiego?
— Wczoraj? Nie. Kilka dni temu? Owszem.
— A co zrobiłem kilka dni temu...?
— Chociażby wpadłeś do wody? — spojrzałem na niego rozbawiony.
— Ale... To był wypadek. — burknął. — Nie wiedziałem, że pod tym śniegiem był lód. A poza tym skąd to wiesz?
— Od Carbo.
— Co za konfident. — powiedział z niezadowoleniem, po czym zaczął kaszleć.
— Jak nie chcesz spać to chociaż się cieplej ubierz, okej? — poprosiłem, na co kiwnął głową.
— To pewnie zwykłe przeziębienie, nie przesadzaj.
— Przeziębienie? Wczoraj miałeś tak wysoką temperaturę, że Amira brałeś za Doriana, a Carbo za mnie. Cały dzień przeleżałeś bez siły w łóżku, a dzisiaj mówisz, że to zwykłe przeziębienie? — spytałem, cicho się śmiejąc. — Masz zapalenie płuc a nie przeziębienie. Więc zmykaj pod kołderkę, raz raz.
— Ale...
— No chyba nie powiesz, że zapalenie płuc to nic takiego.
Więcej się nie odezwał, tylko wrócił do sypialni. Po kilku minutach wrócił już ubrany w cieplejsze ubranie.
— Co ci zrobić na śniadanie? — zapytałem, przytulając go gdy do mnie podszedł.
— Przecież sam mogę sobie zrobić.
— Już nie marudź, po coś mam to wolne. — uśmiechnąłem się.
— Nie jestem głodny. — mruknął, opierając głowę na moim ramieniu.
— Ale obiecujesz, że później coś zjesz?
— Obiecuję.
CZYTASZ
He's mine • MORWIN II
FanficPo tragicznej śmierci Montanhy Erwin zupełnie się załamuje. Staje się cieniem człowieka, który żyje, aby przeżyć. Przyjaciele i rodzina nieustannie próbują go w jakikolwiek sposób pocieszyć i przywrócić do życia, jednak bez żadnych skutków. Siwy zup...