Opowieść 22: Zimowy Kwiat - Wojowniczka, która zostawiła rodzinę dla miłości.

3 2 0
                                    

Witaj. Nazywam się Zimowy Kwiat i dla pewnej kotki zostawiłam rodzinę. Pozwól, że ci opowiem…

Urodziłam się w Klanie Lasu za czasów Zamszonej Gwiazdy - poprzednika Chabrowej Gwiazdy. Byłam jedną z piątki dzieci Daliowej Skóry (kocura) i Rudzikowego Ognia (kotki). Miałam dwójkę braci: Dąbka i Kwiatka i dwie siostry: Fiołeczkę i Trzcinkę. Moje życie było przez dłuższy czas bardzo spokojnie. Gdy byłam już wojowniczką, Zimowym Kwiatem, wszystko się zmieniło.

Poszłam na spacer po długim polowaniu. Potrzebowałam chwili odpoczynku sama ze sobą, a nie wśród innych kotów w obozie. Dębowy Liść i Kwieciste Drzewo bardzo chcieli iść ze mną, ale Fiołkowy Trzmiel i Trzcinowe Tchnienie ich powstrzymały. Tak więc szłam sama.

Nagle poczułam, że leci na mnie jakiś ptak z gałęzi drzewa. Przeraziłam się i ze strachu zamarłam. Nie mogłam nic zrobić, więc zostałam przygnieciona. Z wielkim zaskoczeniem odkryłam, że to wcale nie był ptak… tylko bardzo ładna kotka. Chociaż to, że jest ładna dostrzegłam dopiero, jak ze mnie zeszła.

Miała piękne, długie, białe futro, zupełnie inne od mojego nijakiego szarego, które było krótkie i szorstkie. Zaobserwowałam, że tak jak ja ma brązowe oczy.

— Przepraszam… Pomyliłam cię ze zwierzyną… — miauknęła ze wstydem w głosie. Była tak piękna, że od razu jej wybaczyłam.

— Nic się nie stało. — odpowiedziałam.
Okazało się, że kotka jest pieszczoszką, która niedawno uciekła z domu w poszukiwaniu nowego życia.

Miała na imię Róża i po kilku dniach w lesie zdecydowała się już nigdy do Dwunożnych nie wracać.

Z czasem nasze spotkania stały się regularnością, a ja zaczęłam się w niej zakochiwać. Pewnego razu postanowiłam jej to wyznać.

— Kocham cię — powiedziałam po długiej przemowie, w której mówiłam jej, co dla mnie znaczy. Ona przez całą wypowiedź z uwagą mnie słuchała, a na koniec chyba odebrało jej mowę.

Wtedy z krzaków wyszło moje rodzeństwo wraz z rodzicami. Nie mogłam w to uwierzyć. Czy oni naprawdę mnie śledzili? Przecież ja im ufałam, a oni najwyraźniej mi nie. W sumie słusznie…

— Co ty robisz? Wybieraj, już! Ta kotka czy klan? — Warknął Dębowy Liść. Byłam na niego wściekła jak i na pozostałą piątkę. Róża delikatnie objęła mnie ogonem.

— Ja ciebie też kocham, Zimowy Kwiecie. — szepnęła. Byłam szczęśliwa.

Wtedy zrozumiałam, że nic nie jest ważniejsze od naszej miłości. Nawet rodzina.

— Nie nazywam się już Zimowy Kwiat. Teraz mam na imię Zima — i odeszłyśmy razem. Opuściłam Klan Lasu. Opuściłam swoją rodzinę.

I ani trochę nie żałowałam.

Wojownicy. Legendy Klanów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz