Ciekawość i lekkomyślność zawsze była zmorą Harry'ego Andersona. Od kiedy pamięta potrafił znajdować się w różnych sytuacjach, dobrych i złych, ale zawsze wychodził z nich cało. Ale niestety, tym razem, uda mu się przeżyć za pewną cenę.
Stary opuszczony i "nawiedzony" dom w okolicy Astoria było znane z swoich licznych powieści o różnorodnych potworach bąć zjawach tam panujących do tego stopnia że zaciekawiło to młodego Harry'ego, pomimo wielokrotnych ostrzeżeniach od swoich znajomych
i bliskich, Harry i tak podjął się zadania żeby tam wejść, na jego szczęście nikt mu nie przeszkadzał gdyż jest środek nocy i nikt nie chodzi tu sprawdzać co się dzieje, pułapki i inne wyłączniki alarmowe nie stanowią mu żadnych problemu także. Jedyną przeszkodą jest brama, ale Harry to wiejski chłopak i nie pierwsze jego koty za płoty. Stara brama wydała z siebie skrzyt na ciężar wspinającego się chłopaka, który próbuje szybko przeskoczyć zanim ktoś byłby na tyle odważny żeby go złapać na swych czynach. Kiedyw końcu Harry'emu udaje się przeskoczyć przez bramę, pierwsze co robi to rzut oka na dom, Harry widywał ten dom dość dużo razy, ale nigdy nie miał okazji przyjrzeć mu się bliżej jak teraz.
Dom w własnej osobie nie wyglądał jakoś pokaźnie, fatalnie też nie wyglądał, tak jak każdy inny stary i opustoszały dom miał kilka desek ledwo trzymających się na oknach, jedno okno miało rozbitą szybę, przez które można było zobaczyć to co zostało po firance, która jeszcze wisiała. Dach wyglądał na miarę sprawnych, chociaż z jednej strony można zobaczyć dziurę która została załatana deskami, dookoła można widzieć pozostałości po starym ogrodzie, ostatni właściciel prawdopodobnie lubił zielarstwo, gdyż stało tam dużo doniczek, i pełno zwiędłych kwiatów.
Drzwi do domu były otwarte, co ułatwiło chłopakowi trudzenie się z skrzypiącymi drzwiami. Po wejściu do domu Harry usłyszał za sobą huk, nie na tyle głośny żeby obudzić sąsiadów, szybko sprawdzając co było powodem tego, chłopak szybko obrócił głowę, podekscytowanie, strach
i adrenalina zwiększając jego bicie serca, chłopak szybko się zorientował że to były tylko drzwi. Pewnie przeciąg. Pomyślał chłopak, po czym zaczął swoje zwiedzanie, ignorując skrzypienie które słyszał, do momentu kiedy w miejscu na które padało światło księżyca przez nie zasłonięte okno, Harry zobaczył pewną sylwetkę, przez co zastygł, gdyż w niczym nie przypominała jego własnej. Zanim chłopak miał okazję podejść, owa sylwetka szybko znikła, na co zamrugał kilka razy, ocierał oczy żeby się upewnić że nie ma zwidów.
Uczucie tego że nie jest jedyną osobą w domu nie opuszcza Harry'ego, nawet jeśli sobie wmawia że to przez małą ilość snu którą dostał.
Mylił się.
Kiedy jego oczy dotarły do lustra które znajdowało się blisko zakrętu, mógł zobaczyć wyraźną żywą sylwetkę jakiejś obcej osoby, oddech Harry'ego się wstrzymał, jego serce zaczęło bić szybciej z powodu obawy, że to jest jakiś opiekun tego domu który go przyłapie i zadzwoni po jego rodziców, czego Harry w żadnym stopniu nie chciał, jego rodzice mieli jutro przed sobą długą podróż a budzenie ich o późnej porze źle im zrobi.Lecz niestety obawy młodego chłopaka szybko nie znikły ponieważ zanim mógł się zorientować, ktoś, a raczej coś przed nim stało o kilka kroków dalej, patrząc się na niego z góry. Harry, na widok dużej masywnej postaci, odwrócił się na pięcie i zaczął uciekać ile sił w nogach. Już go nie interesowało że wywołuję jaki kol wiek hałas, jedyne o czym myślał, to zgubienie tego czegoś co zaczęło go gonić i wydostać się z tego domu.
Pomimo wielokrotnych sytuacji takich jak ta, Harry nie miał przeczucia że wyjdzie z tego jakkolwiek żywo lub w całości. Wręcz przeciwnie. Nadzieja i opanowanie chłopaka było małe, wręcz prawie go nie było.Ucieczka Harry'ego nie trwała długo, gdyż niespodziewanie następna nieznana mu osoba, pojawiła się przed nim. Harry chcąc zahamować by nie wpaść w tą osobę, lub nawet jakoś skręcić w inną stronę, zahaczył swoją nogą o drugą co spodowało jego upadek na podłogę.
Zanim miał w ogóle szanse się jeszcze podnieść, osoba stojąca przed nim dość w szybkim tępię do niego podeszła i złapała go za nogi, ciągnąc go za nie.
- Nie! Puszczaj! Zostaw mnie!
Chłopak krzyczał i kopał, ale na nic, był ciągnięty przez coś przez stary zakurzony dom po podłodze, kompletnie ignorując jego krzyki.
YOU ARE READING
Z legendy do żywych. Część 1.
General Fiction⚠️(UWAGA! POWIEŚĆ NIE POPRAWIANA! Jest to 1 draft, więc oczywiście nie będzie to idealne, dlatego nie będzie mi przeszkadzać wytykanie jakiś błędów. CZYTANE NA WŁASNĄ OPOWIEDZIALNOŚĆ)⚠️ Czasami ciekawy umysł, potrafi wkopać nas w niełatwe sytuację...