Rozdział 29

2.4K 247 14
                                    

Dalia zerknęła na zegar, wiszący tuż przy wejściu do kuchni. Dochodziła dziewiąta, a od dwóch godzin siedzi z Payton przy stole i lepią ciastka. Wymieniła krótkie spojrzenie z babcią, a następnie zerknęła na ekran swojego telefonu, gdzie widniało powiadomienie o nieodczytanej wiadomości. Dziewczyna otrzepała dłonie z mąki i sięgnęła po urządzenie.

Od: Szeryf Declan

Chciałabyś wyjść na spacer?

Dalia zmrużyła oczy. Od rozmowy w barze minęły dwa dni i przez ten czas starała się na niego nie natknąć. Nie chodziło o to, że chciała go unikać. Po prostu czuła, że to jeszcze odrobinę za wcześnie. Zamiast tego, wymienili kilka smsów.

— Do niczego się nie zmuszaj — mruknęła nagle, Payton, więc Dalia uniosła na nią wzrok. — Jeśli jeszcze się nie czujesz to mu napisz. Zrozumie.

— A jeśli nie zrozumie?

— Zrozumie — mruknęła, sięgając po kolejną porcję ciasta. — Chcesz iść? — bardziej stwierdziła niż zapytała.

Dalia uśmiechnęła się niewinnie, bo mimo, że naprawdę lubi spędzać czas z Payton to czuje się cholernie dziwnie, kiedy nie może porozmawiać z Declanem...przecież jeszcze kilka dni temu, rozmowy z nim, były jej codziennością. I dopiero do niej dociera, że gdyby skreśliła wszystko od razu, musiałaby na nowo przyzwyczaić się do samotności.

— Tylko ciepło się ubierz. Świeci słońce, ale jest cholernie zimno — stwierdziła ze słyszalnym rozbawieniem, Payton.

Dziewczyna ponownie spojrzała na telefon, a po chwili zawahania odpisała.

Do: Szeryf Declan

Za piętnaście minut?

Od: Szeryf Declan

Przyjdę po ciebie.

Dalia odłożyła urządzenie na parapet i sięgnęła po ciasto.

— Nie zostało dużo — wymownie spojrzała na kilka porcji ciasta. — Pomogę ci i wtedy pójdę — stwierdziła, Dalia na co Payton zgodnie przytaknęła.

— W końcu się uśmiechnęłaś — stwierdziła, babcia. Rudowłosa uniosła brew i mruknęła:

— Przecież wcześniej też się uśmiechałam.

— Też potrafię się sztucznie uśmiechać, kiedy wymaga tego kultura — prychnęła, Payton. — Chodzi mi o to, że w końcu po dwóch dniach zrobiłaś to szczerze i naturalnie.

— Też mi wyczyn — burknęła, wywracając oczami.

— Pójdę po blachę do pieczenia — westchnęła, Payton i powoli wstała od stołu.

Spojrzeniem odprowadziła babcię do drzwi i ponownie zabrała się za lepienie ciastek. Za niecałe dwa tygodnie przypada święto dziękczynienia i razem z Payton stwierdziły, że tym razem to one złożą wizytę jej rodzicom w Filadelfii. Bądź co bądź, stęskniła się za swoim pokojem, domem i miastem. Chciałaby choć raz usiąść z rodzicami  w salonie, późnym wieczorem, wspominać ich młodość  i plotkować o sąsiedzkich rozterkach tak jak robili to przed jej kontuzją.

Sięgnęła po telefon, który wcześniej odłożyła na parapet aż nagle z jej ust wyrwał się krótki krzyk, gdy usłyszała głośny trzask tłuczonego szkła i pisk opon, odjeżdżającego samochodu. Dalia wzięła w płuca drżący wdech i otworzyła oczy, zauważając, że cały stół, krzesła i podłoga, były pokryte odłamkami stłuczonej szyby. Dziewczyna powoli się odwróciła, bo była tak zdezorientowana, że nie wiedziała czy ma wstać, uciekać czy zacząć sprzątać.

Do utraty tchu [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz