Po odprowadzeniu Sherlocka do drzwi (cudem nikt nie zorientował się, że brunet zrobił małe włamanie do kliniki), Johnowi pozostają jeszcze niecałe trzy godziny pracy. Z nieporównywalnie lepszym humorem wraca do swojego gabinetu, gotów przyjąć kolejnych pacjentów.
- Proszę! - woła, zachęcając do wejścia. Drzwi otwiera średniego wzrostu blondyn, który niepewnie kuli się w progu - zapraszam śmiało! Co pana do mnie sprowadza?
Mężczyzna siada na krześle naprzeciwko, wciąż trzymając ręce w kieszeniach. Rozgląda się nerwowo po pomieszczeniu - ehm... mam problemy z sercem...
- Rozumiem, kiedy zauważył pan pierwsze objawy? - pyta lekarz, wyciągając stetoskop i podchodząc do pacjenta. Wyciąga dłoń w jego kierunku, jedna ten szybko przykłada mu do twarzy wilgotną szmatkę. Zanim zdąży cokolwiek powiedzieć, traci przytomność.
~~~
Budzi się w przeraźliwie jasnym pomieszczeniu, z przerażeniem odkrywając, że jest całkowicie skrępowany. Naprzeciw krzesła, do którego go przywiązano, stoi kamera wraz z małym ekranem nad nią.
John z przymrużonymi oczami rozgląda się po pokoju, utwierdzają się tylko w przekonaniu, że nikogo oprócz niego w nim nie ma.
Spokojnie, nie panikuj. Pomyśl, co zrobiłby Sherlock. To pewnie ten psychopata, który porwał go ostatnim razem. Na pewno ma jakiś słaby punkt.
Nagle w kamerze zapala się czerwona dioda, a na ekranie powoli zaczyna dostrzegać obraz dwóch postaci siedzących w fotelach obok siebie. Jedna z nich to blondwłosa kobieta, natomiast druga...
Druga postać, najwyraźniej również dopiero teraz go zauważając z prawdziwą zgrozą i zdziwieniem krzyczy;
- John!? - o Boże, przecież to Sherlock! Co on tam do jasnej cholery robi?
- Sherlock, uciekaj stamtąd! - wrzeszczy, niepewny, czy mężczyzna w ogóle go słyszy. Najwyraźniej tak, bo wyraźnie miesza się na jego słowa. Nad czym tu się zastanawiać?
- O, widzę, że nasz gość w końcu się obudził. Idealne wyczucie czasu, doktorze Watson - mówi spokojnie blondynka, zacierając w ekscytacji ręce. Blondyn mierzy ją wzrokiem. To ma być ten seryjny morderca? Nie spodziewał się kobiety.
- Sherlock, nie słyszysz mnie? W tej chwili masz stamtąd wiać! - próbuje ponownie, jednak ku jego rozczarowaniu Holmes ani drgnie. Może mu coś podała?
- Sherlock Holmes raczej nie zostawi swojego kochanka w potrzebie - śmieje się kobieta, odgarniając włosy. Wtedy zauważa, że jej twarz pokryta jest licznymi bliznami - trochę cię ominęło, ale pozwól, że przejdę do sedna. Jesteś dziś moim klientem, musisz wzbudzić moje zainteresowanie. Jeśli ci się uda, wtedy... przeżyjesz. W przeciwnym wypadku, no, sam się pewnie domyślasz...
- Po co ci w takim razie Sherlock?
- Co to by była za zabawa bez widzów? W dodatku on pozostanie moim konsultantem. Choć raczej nie wezmę sobie jego opinii do serca.
- Jesteś chorą wariatką!
- Być może, ale dziś gramy na moich zasadach. Tak więc proszę już zaczynać, bo każę cię zastrzelić i nici z zabawy.
Patrzy na poważną minę bruneta, która mówi mu, że to nie są żarty. Co on ma w ogóle powiedzieć? Nie ma zielonego pojęcia.
Mija kilka sekund ciszy, kobieta wyraźnie się niecierpliwi. A co, jeśli rzeczywiście go zabije?
- Ehm... A więc mam wrażenie, że śledzi mnie pewna kobieta - zaczyna niezręcznie - chyba chce mnie nawet uprowadzić.
- Nuda! - zbywa go kobieta - jeśli nie masz czegoś ciekawszego w zanadrzu, to lepiej przestań marnować mój cenny czas.
CZYTASZ
SOMEBODY || Johnlock
أدب الهواةA co gdyby Sherlock Holmes nie musiał pozorować swojej śmierci? Gdyby Jim Moriarty nigdy nie istniał, a John nie poznałby Mary? A co jeśli... detektyw również ma uczucia? W dodatku intensywniejsze, niż ktokolwiek byłby w to w stanie się spodziewać...