Jeśli kiedykolwiek wyjdą z tego cało, Alastor poprzysiągł sobie, że uczyni życie Lucyfera piekłem na ziemi - a nie zaraz przecież już takie jest. Wiedział że ten facet ma krótki lont, jednak dopiero dziś jest naocznym świadkiem destrukcji jaką może spowodować ten niepozornych rozmiarów anioł.
Wszystko przebiegało sprawie i gdy już myśleli, że machina zniszczenia ich nie zauważyła, lub po prostu ma w dupie co odpierdalają, nadszedł niespodziewany atak. Ledwo uniknęli dość sporej (gigantycznej) kuli ognia zmierzającej prosto w ich stronę. Dzięki szatanowi, za doskonały zmysł obserwacji Radiowego Demona.
- Kurwa, nie sądziłem, że zginę w ten sposób, jestem za młody i przystojny by umierać - lamentował Angel machając rękami by ugasić płonący materiał ubrania.
- Co ty pieprzysz do cholery?! - krzyknął Husk - Lepiej się trzymaj bo nie mam zamiaru cię potem zbierać szpatułką z ziemi - poprawił uchwyt na jego tali.
- Byłby ze mnie cholernie seksowny naleśnik - podkreślił.
- Tak, szczególnie że byłbyś kurwa martwy! - wysyczał przez zęby jak wściekły kot, czyli poprawnie gatunkowo.
- W każdej formie jestem zajebisty! - wrzeszczał uparcie.
- Przestańcie szczekać! - głośne zakłócenia radiowe oraz groźny, ostrzegawczy głos, przerwał ich niezwykle inteligentną wymianę zdań prowadzącą donikąd.
Sytuacja była gówniana, a kolejna kula płomieni pędziła w ich kierunku z ogromną prędkością. Nie wchodząc w dalszą konwersacje Radiowy Demon manewrował Huskiem pociągając go w dół, dzięki czemu uniknęli kolizji z dosłownym ogniem piekielnym, gotowym pochłonąć jestestwo całej czwórki, plus nieprzytomnej imitacji worka na ziemniaki.
- Bolało kurwa! - warknął koci barman, przeklinając szpony Alastora wbite w swe ramię.
- Z pewnością mniej niż spłonięcie żywcem - czerwony, jeleni skurwiel przedstawił sensowny argument, ale Husk tego nie przyzna przełykając żółć porażki.
Kolejna kula, a temperatura wzrastała coraz bardziej, nie z powodu ciepła latających obiektów, choć to również miało wpływ. Ogólna presja i nadmierny wysiłek fizyczny sprawił że ociekali potem, natomiast ubrania pokrywała sadza. Wyglądali żałośnie, lecz przeżycie było obecnie ważniejsze niż dobra prezencja na pokazie mody ulicznej.
Jeśli tak dalej pójdzie nigdy nie dotrą do celu, a demon miał nieodparte przeczucie, iż w hotelu znajdzie o wiele więcej wskazówek szczególnie, że jedną zauważył kilka tygodni temu, niefortunnie ignorując ją. Uznał iż podglądanie ich życia jest odpowiednią kara dla zboczeńca, którego imienia nie chciał wymawiać, albo zwyczajnie go nie pamiętał.
- Niffty, kochanie - Władca sam nie wierzył, że to robi - Mam dla ciebie bardzo ważne zadanie.
Podekscytowana pokojówka nadstawiła uszy przybliżając je do swego szefa, słuchając uważnie poleceń jakie wydawał. Możliwość zaimponowania mu, bądź wykonanie wzorowo rozkazu, sprawiała że wibrowała w miejscu.
- Zrozumiałaś? - zapytał dla pewności patrząc na nią łagodnie.
- Tak jest, wszyściutenko! - zawołała entuzjastycznie w zamian otrzymując czułe poklepanie po głowie.
- Wybornie, a teraz z przykrością muszę was opuścić - przekręcił swą łaskę w dłoni.
- Chyba cię pojebało, co ty chcesz zrobić?! - warknął Husk.
- Kupię wam trochę czasu - odparł naturalnie jakby mówił z czym zjadł dziś tosty na śniadanie - Waszym zadaniem jest dotarcie do hotelu i zaostrzenie obrony. Nasza księżniczka byłaby załamania kolejnym remontem - wzruszył ramionami.
CZYTASZ
Freakin Love [RadioApple] Hazbin Hotel
FanfictionDwie dziwne, skrajnie różne osobowości. Jednak miłość jest suką i zawsze pojawia się niespodziewanie. Czy się w niej odnajdą?