3. Szansa

46 5 10
                                    

Wstałam z łóżka i pierwsze co poczułam to to, że moje powieki były spuchnięte od nocnego płaczu. Podeszłam do lustra i uczesałam włosy. Mama wczoraj nie przyszła do pokoju, ale nie zdziwiło mnie to, szczególnie po kłótni.

Przypomniałam sobie sytuację z wczoraj, kiedy napisałam do mężczyzny z konkursu. Nie wiem co miałam w głowie, ale teraz naprawdę się stresowałam. Mama nie może się o tym dowiedzieć. W tym momencie byłam zmuszona ją okłamać. Robiłam to dla siebie. Żałuje, że to szkło nie wbiło ci się w skórę. Te słowa ciągle chodziły mi po głowie. Bolały i bolą dalej, chociaż wiem, że nie mają dla mnie już żadnego znaczenia.

Ubrałam się w wygodne ciuchy i wyprostowałam włosy. Do plecaka dla pewności wzięłam mały scyzoryk, gdybym była zmuszona się bronić. Ja tego kolesia nawet nie znam, nie wiem co mi strzeliło do głowy!
Wyklinałam siebie po cichu bo to co chciałam zrobić było po prostu idiotyzmem. Jednak mogłam przecież zrezygnować. Mogłam to zrobić nawet teraz. Nie zdecydowałam się na to.

Wyszłam z pokoju już czysta i ogarnięta. Mama jeszcze nie wzięła swoich leków, ponieważ było na to za wcześnie. Siedziała przed telewizorem owinięta szczelnie kocem i oglądała jakiś amerykański stand up.

W przedpokoju założyłam na nogi trampki i zawiązałam je w kokardkę.

- Wychodzę. Wrócę dziś później. - oznajmiłam beznamiętnie. Mama spojrzała się na mnie swoim pustym i lodowatym wzrokiem. Już nie palił, co było nawet dobrym znakiem.

- Bo? - spytała ponownie się odwracając w stronę telewizora.

- Mam zajęcia dodatkowe. - skłamałam. - kółko matematyczne. Chce na tym być, ponieważ uważam, że moje oceny z matematyki nie są za dobre. - odparłam.

- O której się kończy? To może cię odbiorę. - powiedziała odniechcenia. Dzisiaj chciała być dobrą mamą, ale nie chce się na to już więcej nabierać. Wiem, że kolejny dzień będzie taki sam jak wczoraj.

- Późno. Około osiemnastej. - powiedziałam nie podając dokładnie godziny. Nawet jeśli miałaby mnie odbierać, to sprawdziłam wczoraj lokalizację miejsca które wysłał mi Henry. Budynek znajdował się bardzo blisko mojej szkoły i bez problemu mogłabym tam dojść w dziesięć minut. Lekcje kończyłam o godzinie szesnastej, więc pomyślałam, że dwie godziny kółka matematycznego będą dobrym pomysłem.

- Więc cię odbiorę. - odpowiedziała. Wiedziałam, że nie mam nawet na co liczyć. Chciałabym, żeby chociaż raz powiedziała „baw się dobrze." Albo coś w stylu „miłego dnia."

- Kiedy będzie tata? - zapytałam mamy na co ona automatycznie się spięła.

- Luno, nie mam pojęcia. Prawdopodobnie późno. - odpowiedziała już naprawdę bez żadnej chęci rozmowy ze mną. Normalnie nie mogłabym ją o to zapytać, ale przez to, że wczoraj się pokłóciłyśmy pozwalała mi na o wiele więcej niż naprzykład pozwoliła by mi wczoraj.

Ostatni raz zanim wyszłam z budynku zerknęła na mnie podejrzliwie jak zwykle skanując mnie od góry do dołu. Wyszłam po cichu za drzwi i dopiero teraz zorientowałam się, że przez krótką chwilę wstrzymywałam oddech. Kolejny dzień kiedy się stresuję zaczął się.

Stresowałam się tym, że robię coś nielegalnego. Mama przecież też brała leki o których nikt nie wiedział, a nie martwiła się tym tak jak ja. Robiłam coś gorszego, ponieważ postanowiłam ją okłamać, chociaż wczoraj mówiłam co innego. Kłamstwo jest brakiem szacunku do drugiej osoby. Myślałam, że poczuję się wolna, ale czułam tylko uciążliwe uczucie towarzyszące mi w płucach oraz na klatce piersiowej.

Powietrze samo w sobie stało się trujące, uciążliwe, jakby ktoś zabrał mi prawo do oddychania i musiałam uważać, żeby nie wdychać go za dużo. Skierowałam się w stronę przystanku zakładając jedną słuchawkę. Druga zwisywała swobodnie na kablu. Po drodze wpatrywałam się w idących ludzi. Nie wiem dokąd szli i nie wiem jaki był ich cel, ale po ich minach wiedziałam, że gdyby mogli zostać w domu, zostali by tam na zawsze.

GitarzystaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz