38. Echo myśli a trujący szept

202 8 21
                                    

1 grudnia 2018

Popełniłem olbrzymi błąd, próbując się do niego upodobnić. Teraz to wiem. Widzę, jak bardzo się zmieniłem. Jak nie pamiętam rzeczy, które sprawiały mi radość. W sumie to nie pamiętam, czym ta radość jest. Nie umiem jej doświadczać ani wywoływać.

Z dawnego mnie nie zostało kompletnie nic. Jest tylko potwór, którego sam zaczynam się bać.

~*~

Wisząca nad stołem cisza skojarzyła mi się z mleczną mgłą okrywającą polną trawę. Swym mrokiem szpeciła piękno żywej za dnia łąki, topiąc w swych odmętach każdy kwiat i każde źdźbło trawy. I mimo iż dookoła panował spokój, tak w sercu coraz szybciej zaczynało się rozrastać to druzgocące uczucie niepokoju.

Widelec z kawałkiem pieczonego ziemniaka zawisnął w powietrzu, kiedy mózg przyswoił słowa Ernesta. Nie ruszając się ani o cal, skakałam spojrzeniem pomiędzy starym Hamiltonem a Luciano.

On nie mówił poważnie.

— Nie masz drugiej córki — zauważył Luciano. Na wieść, iż to nie Cornelia jest obiektem zainteresowania Hamiltona, rozluźnił się. Choć ten przeszywający wzrok mu został, ale taki chyba jego urok.

— Racja — Ernest przytaknął głową. — Za to moja żona ma siostrę, której córka niebawem skończy osiemnaście lat. Jest to wyedukowana, piękna i pokorna dziewczyna. Jestem pewien, że sprawdzi się idealnie w roli matki oraz partnerki.

— A jaką mam mieć pewność, że nie zakończy się to tym samym, co z Melanie? — Luciano uniósł brew.

— Przyczyną romansu mojej córki była miłość, Luciano. To nie żadna latawica, a młoda dziewczyna, która nieszczęśliwie się zakochała — mężczyzna spojrzał sugestywnie na Gabriela, a mi zrobiło się przykro. Jeżeli mówił prawdę i Melanie faktycznie kochała tamtego faceta, to nie chciałam sobie wyobrażać, co musiała teraz czuć. Gdyby cokolwiek stało się Gabrielowi, nie przeżyłabym tego. — Nadine jest zupełnie inna. Nie mam, co do tego wątpliwości. Twój siostrzenic będzie zadowolony.

Przymknęłam powieki przez huk spadającego na ziemię krzesła. Widelec z impetem wypadł mi z rąk, kiedy spojrzałam na wściekłego Victora.

Jeżeli sądziłam, że był wściekły przez moje gadanie, to tkwiłam w głębokim błędzie. W tej jednej sekundzie z jego oczu buchnął taki żar, takie szaleństwo, że bardziej niż kiedykolwiek wcześniej przypominał mi Gabriela.

— Żadnego ślubu nie będzie — wręcz wysyczał wpatrzony w Ernesta. Z oczekiwaniem przeniósł wzrok na Luciana. — Wujku, powiedz mu.

Lecz Luciano nic nie odpowiedział. Z nierozszyfrowanym spojrzeniem wpatrywał się w swojego siostrzeńca, jakby chcąc tym sposobem przekazać mu to, o czym myśli. I nie wiem, co chodziło mu po głowie, ale Davies'owi musiało się to nie spodobać, gdyż pogrążony w furii odepchnął od siebie stół tak, że cała zastawa na nim niebezpiecznie mocno zadrżała.

— Nie będę płacił za wasze błędy — nienawistnie wskazał na mnie i na Gabriela palcem. Kompletnie nic sobie z tego nie robił, że wszyscy na niego patrzą. — Nie będę!

— Victorze, opanuj się — spokój w głosie Luciana jedynie podsycił jego złość.

Pod ostrzałem spojrzeń wszystkich zgromadzonych wyszedł z jadalni z głośnym hukiem. Przez pierwsze sekundy po jego wyjściu nikt nie ośmielił się zabrać głosu. Chyba każdy potrzebował czasu na przetrawienie tej sytuacji.

— Zatem? — Ciszę odważył się przerwać zniecierpliwiony Ernest.

Z oczekiwaniem wpatrywałam się w ojca Gabriela. To było niedorzeczne, aby chociażby rozważać taką propozycję! Z całej tej sprawy dało się odnaleźć tak wiele racjonalnych wyjść, które nie układałaby za kogoś życia. Przykład Gabriela powinien dać mu do zrozumienia, że nie było to, lekko mówiąc, najlepsze wyjście.

MarionetkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz