🥀R O Z D Z I A Ł 5🥀

28 3 0
                                    

Następnego dnia gdy szłam do szkoły zastanawiało mnie jedno. Co ludzie będą o mnie sądzić?

Sophii ma dzisiaj nie być więc będę musiała siedzieć tam sama kilka godzin. Na dodatek nie mam zielonego pojęcia czy nauczyciel matematyki został ukarany.

Pierwszą miałam matme, a z tego co mi powiedzieli rówieśnicy to teraz uczy jakaś pani Bernet. Agatha Bernet, jakoś tak. Weszłam do budynku, i na szczęście tylko niektórzy spojrzeli w moją stronę. Wzięłam z szafki odpowiednie książki i poszłam na lekcje. Usiadłam w sali na samym końcu przy oknie, i zatrzymałam na chwilę wzrok na miejscu gdzie omal nie zostałam ponownie zgwałcona.

Przełknęłam ciężko ślinę i rozpakowałam książki. Wszyscy weszli równo z drugim dzwonkiem. Części osób na mnie patrzyła, a części miała gdzieś.

Jednak moje przemyślenie przerwał pewien głos:

-Witam klaso, siadajcie.-jak w zwolnionym tępie spojrzałam na Franka Howarda. Człowieka, który miał siedzieć za napaści na nieletnią i próbę gwałtu. Teraz stał tutaj na środku klasy, i posłał mi obrzydliwy uśmiech. Czułam się, jakbym miała się zaraz rozpaści na malutkie kawałeczki, których sklejenie zajmie długie lata.

-Cassandro, zapraszam do mojego biurka na chwilę.-usiadł i popatrzył na mnie wyczekująco. Z ogromnym przerażeniem i na trzęsących się nogach podeszłam do do niego, próbując zachować kamienny wyraz twarzy.

-Pewnie się zastanawiasz co ja tu robię...-zaczął cicho i nachylił do mnie-...twoja mamusi zamiotła sprawę pod dywan i sama uznała że to ty mnie sprowokowałaś.

Otworzyłam szerzej oczy w szoku.

-Nawet własna matka ci nie wierzy dziwko, a kamery tego dnia nie działały więc nic nie zrobisz.

Nic nie odpowiedziałam. Poprostu bez słowa usiadłam na miejsce i następne dziesięć minut płakałam bezgłośnie w rękawy bluzy. Nagle poczułam wibrację telefonu w kieszeń spodenek. Wyjęłam ostrożnie telefon i spojrzałam na ekran komórki.

Nieznany: Dlaczego on tu jest??

To był inny numer niż tamten, więc domyśliłam się że to musi być Nathanyel. Chociaż warto się upewnić.

Ja: Nathanyel?

Nieznany: A kto inny, tak to ja

Ja:Nie wiem co on tu robi...

Nieznany: Wszystko dobrze? Jesteś blada, i płaczesz?

Skąd on to do cholery wiedział?

Ja: Niby skąd ty to widzisz?

Nieznany: Mam swoje sposoby, odpowiedz na moje pytania.

Ja: Możliwe

Nieznany: Mogę cię z tąd zabrać, powiedz tylko słowo

Zamyśliłam się chwilę nad tym.

-Cassandro wszystko dobrze?-nie unosząc głowy wysłałam tylko wiadomości do Nathanyel'a.

Ja: Choć tu, szybko.

Nie wiem co mną kierowało ale wraz z kolejnym krokiem Howarda, mój oddach przyśpieszał, a łzy rozmazywały mi widok.

Mężczyzna już miał mnie dotknąć, gdy drzwi otworzyły się tak gwałtownie, że uderzyły o ścianę. Spojrzałam na osobę która natychmiast znalazła się przy mnie, i odepchnęła Howarda.

-Nie dotykaj jej.-tą osobą okazał się być Nathanyel który odepchnął faceta tak, że ten upadł na ziemię łapiąc się z głowę.

Czarno włosy kucnął przede mną i odgarnął włosy na bok.

A beautiful rose can also have thorns.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz