Rozdział 21 - Umowa

491 28 9
                                    

Czeka na was ważna informacja po przeczytaniu rozdziału.

*

Po weselu obudziłam się późnym popołudniem i przetarłam swoje zmęczone, lekko napuchnięte oczy, które zapewne były również zaczerwienione. Nie miałam ochoty za szybko wstawać, ponieważ wiedziałam co mnie czeka, kiedy mój małżonek się o tym dowie, dlatego chwyciłam do ręki swój telefon i zaczęłam przeglądać media społecznościowe na których głównie mogłam dostrzec ujęcia ze swojego ślubu, co było dla mnie strasznie dziwnym uczuciem. Czekałam na ten dzień całe życie, a kiedy w końcu nadszedł, to już nie było czymś niesamowitym, choć domyślałam się, że tak może być przez to, że moim mężem został Christian Miller.

Całe szczęście, kiedy wróciliśmy nad ranem wskazał mi oddzielny pokój w którym miałam spać. Byłam za to wdzięczna, ponieważ nie uważałam, że musimy spędzić ze sobą noc poślubną, ani jakąkolwiek inną noc. Nasze małżeństwo miało nim być tylko na papierku więc nie musieliśmy dbać o nasze ,,małżeńskie obowiązki''.

Oczywiście już wczoraj rozejrzałam się po całym domu, znacznie dokładniej niż ostatnim razem, kiedy tutaj byłam. Mój pokój znajdował się na piętrze i był sporych rozmiarów. Ściany były w kolorze szarym, a na suficie były przymocowane ledy, którymi zapewne niedługo będę się bawić. Łóżko było w rozmiarach królewskich i chyba pierwszy raz w życiu się tak wyspałam jak na nim. Wczoraj łóżko było idealnie ułożone, a pościel wyprasowana, natomiast dziś już nic z tego nie zostało. Po prawej i lewej stronie łóżka znajdowały się białe stoliki nocne z dwoma szufladkami. Na przeciwko był powieszony ogromny telewizor. Pod nim znajdowała się również komoda z sześcioma szufladami. W pokoju znajdował się również ogromny regał, oraz biurko i krzesło welurowe w kolorze beżowym. Miałam również prywatną łazienkę w której królowały kolory czarne i białe, oraz miałam prywatną garderobę, która pomieściłaby ciuchy dla całego państwa.

Na piętrze znajdowała się też biblioteka, balkon, biuro Millera, oraz jego pokój. Do ostatniego nie wchodziłam, natomiast byłam w bibliotece, która znacząco różniła się od innych pomieszczeń w domu. Ściany były ledwie widoczne, ale dopatrzyłam się butelkowo zielonej farby. Wokół pomieszczenia były wielkie, czarne regały na których książki były ustawione w specyficzny sposób. Były podzielone na kolory, trylogie, oraz kategorię. Na samym środku pomieszczenia znajdował się spory beżowy dywan, a na nim stała wygodnie wyglądająca kanapa w kolorze butelkowej zieleni. Po jej prawej stronie znajdował się malutki, drewniany stoliczek, oraz lampa stojąca. W pomieszczeniu było również wielkie okno przez które można było dostrzec oranżerię, a parapet był obłożony bardzo przyjemnym materiałem dzięki czemu można było czytać siedząc bezpośrednio przy oknie. Balkon miał potencjał, ale niestety nie było na nim absolutnie nic.

Na parterze znajdowała się kuchnia, salon, siłowania, basen z jacuzzi, dwie łazienki, pokój gościnny, garderoba, piwnica, strych, wejście do garażu, jadalnia, przedpokój. Kuchnia jak i salon były praktycznie takie same zachowane w kolorach bieli, czerni i beżu. Nie było w nich nic wyjątkowego, dlatego nie zwróciłam na to większej uwagi. Siłownia była praktycznie cała przeszklona, a większości sprzętów nawet nie znałam i byłam pewna, że raczej nigdy więcej moja noga nie postanie w tym miejscu. Obok siłowni znajdował się kolejny pokój w którym był basen, oraz jacuzzi. To pomieszczenie również było przeszklone. Łazienki wyglądały tak jak ta, którą miałam u góry. Pokój gościnny posiadał również prywatną łazienkę i mini garderobę. Był bardzo ładny, ale praktycznie pusty. Miller nie postawił tutaj nawet jednego głupiego kwiatka. W garderobie na dole znajdowały się głównie kurtki i buty Millera. Po środku stała miękka sofa, a sam pokój był głównie w kolorze beżowym. Nie odwiedziłam piwnicy ani strychu i nie miałam zamiaru tego nigdy robić. Nie chciałam wiedzieć, co trzyma tam mój mąż. W garażu natomiast stało kilka jego aut i choć chciałabym wiedzieć, co to za marki, to nie miałam bladego pojęcia. Wiedziałam tylko tyle, że było to coś drogiego i cholernie zadbanego. Jadalnia, tak jak biblioteczka miała dużo elementów butelkowej zieleni. Stół był ogromny, tak jakby miało tutaj zasiąść dwadzieścia osób. Na suficie wisiał wielki żyrandol podobny do tych z filmów o bogaczach. Oni zawsze tam mają ten jeden głupi, ogromny żyrandol.

Be my dollOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz