Rozdział 26

47 7 2
                                    

Jaylynn

Lekcje tego dnia minęły bardzo szybko. Może to ze względu na to, że miała raczej mało przedmiotów, których by nie lubiła, czy też nie umiała. Poza tym był już niemal czerwiec, a co za tym idzie, prawie koniec roku szkolnego, więc nie było już aż tyle nauki. Oczywiście poza przedmiotami, z których nauczyciele nie potrafili się wyrobić i trzeba było gonić temat za tematem.

Zignorowała towarzyszące jej spojrzenia Malcolma oraz jego grupy, choć nikt stamtąd nie krył się z tym, że właśnie ją obgadywali. Jakiś czas temu przestała aż tak zwracać na to uwagę i brać wszystkie słowa do siebie. Podjęła już decyzję o zmianie szkoły, więc wiedziała, że musiała wytrzymać z nimi jeszcze miesiąc.

- Ciekawe, co odkryła opieka społeczna - zaśmiała się Kiara, dziewczyna Malcolma. - Czyżby córka zaczęła przejmować biznes po matce i przez jej jęki sąsiedzi się wystraszyli?

Jaylynn przystanęła na środku korytarza, walcząc z tym, by nie odwrócić się w jej stronę. Przecież właśnie o to jej chodziło, prawda? Kiara, jak i reszta chcieli zobaczyć zranienie na jej twarzy, bo sprawiało im to chorą satysfakcję. 

Odetchnęła głęboko i ku zdziwieniu swoim, jak i grupy Malcolma, po prostu wyszła ze szkoły. Żart był obleśny i totalnie nie na miejscu, ale Jaylynn musiała przyznać, że plotki szybko się rozchodziły. Aż dziwne, że nikt z nauczycieli o niczym nie wiedział. Może jakiś uczeń przechodził obok, kiedy przyszła Beatrice? Wiedziała, że jeden chłopak mieszkał dość niedaleko niej i zadawał się czasem z Malcolmem. Postanowiła jednak tego nie roztrząsać i zająć się ważniejszymi sprawami.

Po przekroczeniu bramy szkoły, wybrała numer Andy'ego. Dzwoniła już do niego rano, ale był wtedy tak zaspany, że nic do niego nie docierało. W trakcie lekcji nie mogła pozwolić sobie na rozmawianie przez telefon, nawet podczas przerw - było zdecydowanie za głośno i zwróciłaby na siebie uwagę innych. Niby mogła po prostu wysłać mu wiadomość, ale wiedziała, że mężczyzna był czasem na tyle roztrzepany, że zapominał je odczytywać.

- Hej, Jay! Co tam? - przywitał się, odbierając po praktycznie ostatnim sygnale.

- Hej... Mogłabym przyjść jutro do pracy, zamiast dzisiaj? - spytała, powoli krocząc po chodniku. - Coś mi wypadło - dodała.

Nie chciała mówić o tym, że miała zamiar spotkać się z właścicielem na korepetycjach. Niby nie było to nic zakazanego, ale Jaiden nikomu o tym nie mówił, więc też zachowywała to dla siebie.

- Mary też chciała dziś wolne - mruknął Andy z zamyśleniem. - Ale jakoś sobie poradzimy.

- Och, jeśli trzeba, to...

- To pa, Jay! Miłego!

Zmarszczyła brwi, w ostatnich chwilach rozmowy słysząc jakby znajomy kobiecy głos, podczas gdy Andy się z nią żegnał. Uznała jednak, że nie chciała się wtrącać w prywatne sprawy mężczyzny.

Wróciła więc do mieszkania, gdzie przygotowała sobie szybki obiad. Znów miała okazję ugotować coś samodzielnie, a choć nie wychodziło jej to jakoś najlepiej, sprawiało jej to dużo radości. Pozmywała po sobie naczynia i sięgnęła po telefon, by sprawdzić, ile czasu miała jeszcze do korków z Jaidenem. Na ekranie pojawił jej się przepis na pulpety z makaronem, które zrobiła przed kilkoma minutami. W chwili, kiedy chciała wyjść ze strony, w oczy rzucił jej się kolejny przepis, tym razem na ciasteczka.

Jeszcze raz spojrzała na godzinę, a do głowy wpadł jej pewien pomysł. Nigdy w życiu nie piekła samodzielnie ciastek i wydawało się do dla niej bardzo trudne, ale pomyślała, że mogłaby w ten sposób choć trochę odwdzięczyć się Jaidenowi. Wiedziała, że lubił słodkości, szczególnie te domowe. Co prawda nie sądziła, by udało jej się uzyskać taki efekt, jak jego mama, ale postanowiła spróbować.

Regained HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz