~ Rozdział 1 ~

11 3 3
                                    

𝗣𝗼𝗿𝘁 𝘄 𝗖𝗼𝗹𝗱𝗲𝗿𝘀 𝗥𝗢𝗞: 1954

Siedziałam w porcie wpatrując się w Ocean. Piękny jedyny w swoim rodzaju taki cudowny. I zastanawiałam się dlaczego my kobiety nie możemy być piratami czy żeglować po Oceanie. Bo to niebezpieczne powtarzała mi matka. Nie umiecie się bronić mówili żeglarze. Chociaż ja powaliłabym takiego z palcem w nosie. Zazwyczaj mówili to przydupasy króla oni nawet nie są wstanie nikogo zabić. Wkurzają mnie tacy którzy twierdzą że inni nie umieją a jak im się pokarze to niby też tak umieją chociaż jak chce się żeby pokazali to mówią że nie bo. No właśnie BO CO?! W ogóle to mężczyźni są tacy głupi. Niby im wszystko wolno. Z zamyślenia wyrwał mnie głos.

- A co taka piękna młoda dama robi tu sama i to jeszcze taka bezbronna. - powiedział mężczyzna stojący za mną. Był dosyć wysoki raczej średnio wysportowany chyba był piratem ale nie dam sobie ręki uciąć. Jedyne co wiem na pewno to to że jest kapitanem.

𝕁𝕒 𝕞𝕦 𝕕𝕒𝕞 𝕓𝕖𝕫𝕓𝕣𝕠𝕟𝕟𝕒. Te słowa podziałały na mnie jak płachta  na byka. Wkurzyłam się i to nieźle. Postanowiłam mu pokazać że ze mną się nie zadziera. Wstałam powoli moje długie kruczo czarne rozpuszczone  włosy rozwiały się na wietrze. W moich  ametystowych oczach wzbierała złość której kapitan nie widział ponieważ dalej stałam do niego tyłem. Podcięłam go. Upadł na ziemię i zdawał się nie wiedzieć co się dzieje. Po tym jak upadł zabrałam mu jego wszystkie bronie. Mając go na muszce spytałam:

- Jak masz na imię i którego statku jesteś kapitanem - powiedziałam ostro do mężczyzny.

- Z kąt wiesz że jestem kapitanem. - myśli że jestem głupia czy co?

- Nie wkurzaj  mnie bo ja jestem wstanie cię zabić jeśli będzie tak potrzeba- powiedziałam głośno i pewnie. Po czym przywaliłam mu z impetem w twarz będzie miał ślad ale będzie żył.

- Dobra już - wyglądało że moja groźba i czyn
zadziałały  bo powiedział - Jestem kapitan Walor Rath i jestem kapitanem  Mrocznej Wiedźmy.

To chyba moja jedyna okazja żebym mogła zostać piratką. Plan jest prosty wparowujemy na statek z tym typem na muszce mówię że przejmuje ten okręt a jak zareagują to się zobaczy. Nie nie spokojnie nie zabije go (chyba) no zobaczymy raczej myślałam żeby go zdegradować ale tak porządnie typu żeby czyścił pokład o tak to dobra opcja.

- Dobra Walor prowadź na ten twój statek. Ale czekaj ty masz załogę prawda?

- No oczywiście co to za kapitan bez załogi. - mimo iż nadal trzymałam go na muszce nie wydawał się zdenerwowany wręcz przeciwnie był szczęśliwy z zaistniałej sytuacji. - Za mną proszę szanowną panią.

- Strzelić cię czy co masz mnie nie nazywać panią ani damą ani nic z tych rzeczy.

- Królowo złota? - Nie no ten typ mnie wykończy

- NIE!!! - Naprawdę go zaraz strzelę jeśli nie z broni to w twarz z liścia. - Jestem Lavender mów mi Lavender.

- Nazwiska to nie masz? - Nie wytrzymam. Ja nie słynę z cierpliwości naprawdę.

- Mam Saylor. Saylor to moje nazwisko.

- Czekaj czekaj jak ten słynny kaptan?! -uhh ile jeszcze osób mnie o to spyta?

- Tak jestem jego córką. - powiedziałam jakby nigdy nic. - Prowadź na swój okręt.

Szliśmy dobre 10 minut. Moim oczom ukazał się naprawdę wielki statek. Miał chyba z milion kajut. I pewnie drugie tyle załogi.

- To jest właśnie Mroczna Wiedźma. Witaj w moich skromnych progach.

- Jesteś piratem?

- Oczywiście że tak! - powiedział jakby to było najoczywistsze na świecie.

Kiedy kapitan krzyknął żeby otworzyć statek (oczywiście że ja go do tego zmusiłam). Weszliśmy na pokład większość załogi to byli mężczyźni chociaż jak się potem dowiedziałam w kuchni pracują dwie kobiety.

- Przejmuje ten okręt i teraz to ja jestem kapitanem! - krzyknęłam do zebranych.

- Jesteś kobietą paniusiu nie ma szans żebyś została kapitanem! - Powiedział że śmiechem jeden z mężczyzna z załogi.

- To wyzwanie bo jeżeli tak to możemy zawalczyć czy będę kapitanem czy nie. - Przerwałam na chwilę żeby zobaczyć czy ktoś wznosi sprzeciw. - Zasady są proste jak ja wygram zajmę miejsce kapitana tego okrętu a wy będziecie mi posłuszni, jak ty wygrasz to ulotnię się i ty będziesz mógł zostać kapitanem. Zgoda? - odpowiedziały mi krzyki aprobaty. - przed pojedynkiem mamy jeszcze 5 minut na przygotowanie. Można używać tylko mieczy lub szabli.

Byłam w idealnym stanie do walki więc nie potrzebowałam przygotowań. Ktoś był tak miły że podał mi wodę więc mogłam się napić. Patrzyłam na Ocean za sobą usłyszałam rozmowy przebił się przez nie jeden głośniejszy głos który mówił:

- Pokonasz ją z palcem w tyłku w końcu to kobieta napewno nie umie walczyć.

Zdziwisz się kochaniutki. Będzie go trzeba nauczyć kultury osobistej. Pokręciłam głową z niedowierzaniem przecież to dorosłe typki a zachowują się jak dzieci. Minął czas na przygotowania. Walka się zaczęła. Mężczyzna miał wyraźną przewagę jeśli chodzi o masę ale ja miałam broń której on nie miał mianowicie jestem czarownica tylko nie taką zwykłą jestem czarownica powietrza co sprawię że mogę w każdym momencie go po porostu zwalić z nóg silnym podmuchem wiatru. Podcięłam go raz, drugi za trzecim razem już nie wstał. Leżał na pokładzie stękając z bólu. Zwijał się tak straszliwie że przez moment było mi go szkoda ale zdałam sobie sprawę że sam się prosił. Ja nie odniosłam wiele obrażeń miałam tylko lekkie rozcięcie na ramieniu bo moja koszula została przedarta w tamtym miejscu. Patrzyłam na mężczyznę który jeszcze 10 minut temu mówił że tamten narwano wygra. Podeszłam do niego i najbardziej lodowatym tonem jakim mogłam powiedziałam:

- Nie oceniaj przeciwnika dopóki nie  poznasz jego siły.

- Kim jesteś i co mu zrobiłaś?! - Powiedział jakiś mężczyzna obok leżącego. Na oko był po 40 bo miał sporo siwych włosów.

- Jestem waszą panią kapitan ale bardziej szczegółowo mówiąc to jestem czarownicą. Tylko taką inną bo panuję nad jednym żywiołem którym jest wiatr. - mówiąc to przy moich stopach pojawiło się małe tornado. - nie zrobiłam mu nic związanego z magią po prostu go solidnie zraniłam w nogę i trochę lżej w brzuch. Wyjdzie z tego nie martwcie się. To nie był zwyczajny statek gdzieś nie daleko nas (napewno na okręcie) była magia silna magia. - Czy ktoś tu jest magiczny? Musicie mi powiedzieć jak mamy się dogadać.

- Nie pani kapitan. Przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.

- Dobra to robimy tak za dwa dni wypływamy z portu na otwarte wody . Do tego czasu wszystkie istoty magiczne muszą się do mnie zgłosić.

- Pani kapitan? - Spytał młody chłopak na oko 18 letni.

- Tak?

- B-bo co się stanie z poprzednim kapitanem? - wyjąkał nie pewnie dzieciak.

- Nic a co ma być nie zabije go przecież nie? - serio myśleli że go zabije. Roześmiałam się pod nosem. - Jestem ostra ale nie jest potworem. Poprawka z zachowania nie jestem potworem. - Wszyscy się roześmiali. Czuję że możemy się dogadać.

                            ~ Coś od autorki ~
To moja nowa historia mam nadzieję że opowieść o Lavender wciągnie was tak samo jak mnie. Obiecuję wstawiać regularnie rozdziały. To mój najdłuższy rozdział mam nadzieję że się nie pogubiliście. A co wy na taki mały challenge dla nas?  Każda nowa obserwacja to kolejny długi rozdział tej historii, każda gwiazdka to krótszy rozdział ( około 500 słów). Czas do końca wakacji. Oczywiście jeśli nic nie dobijecie ja nadal będę pisać. A teraz przyznawać się kto to czyta. Bajo <3

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 05 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Królowa piratów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz