14

31 7 1
                                    

Brooklyn

Nie pamiętam wszystkiego, co się wczoraj wydarzyło. Wiem tyle, że dostałam ataku paniki w środku imprezy, bo ktoś mnie dotknął. Jak przez mgłę, przypominam sobie Huntera, który w magiczny sposób się przy mnie wtedy znalazł. Później nie pamiętam nic. Chociaż może to i dobrze, bo chociaż nie będę wiedzieć, jak wielką idiotkę z siebie zrobiłam.

Wstaję powoli z łóżka i pierwsze, co dostrzegam, to fotel, który nie stoi w miejscu, w którym go ustawiłam. Czyżby Hunter na nim czuwał przy mnie?

Zdejmuję z siebie wczorajsze ubrania, nie wierzę, że w nich zasnęłam. Nie mam siły na razie na prysznic, więc po prostu ubieram dres i schodzę na dół. Potrzebuję kawy i jakiegoś jedzenia. Może wtedy chociaż trochę przywrócą mi siły i chęci do życia.

– O dzień dobry, Brooklyn. – W kuchni wita mnie szeroko uśmiechnięta Alice. Przysięgam, że ta kobieta chyba wiecznie się uśmiecha.

– Dzień dobry, Alice.

– Co chcesz na śniadanie? Znów naleśniki?

Kiwam głową. Nie jestem wymagająca w kwestii jedzenia, nigdy nie byłam.

– Znów na słodko? – Śmieje się kobieta, a ja ponownie potakuję. Co poradzę, słodycze to moja zmora.

– Jest ktoś w domu?

– Nie, twoja matka wyszła na jakieś spotkanie, a Pan William i Hunter pojechali do firmy.

– Do firmy? Czy oni kiedyś przestają pracować?

– Pan William spędza ostatnio bardzo dużo czasu w firmie, ale z tego co mówiła twoja mama, jest to spowodowane fuzją z inną firmą oraz przejęciem przez Huntera części obowiązków.

– Jak to? Przecież miał odpocząć i mieć czas dla mojej matki.

– Nic więcej nie wiem, tylko tyle ile mówi mi pani Melissa.

Widzę, że mówi prawdę, więc nie ciągnę jej za język. Gdy stawia przede mną talerz pełen naleśników, leci mi ślinka. Zajadam się nimi. Posiłek przerywa mi dzwonek do drzwi. Zastanawiam się, kogo licho niesie.

– Otworzyć?

– Nie, sama to zrobię. Spokojnie.

Wstaję i idę otworzyć drzwi. Ktokolwiek to jest, będzie miał cudowny widok. Niewątpliwie. Mam obciągnięty stary dres, na którym znajduje się kilka plam niewiadomego pochodzenia. Jestem do niego przywiązana i nie chcę go wyrzucać, mimo że już dawno powinnam to zrobić.

– Mindy? – pytam zdziwiona, gdy otwieram drzwi.

Nie spodziewałam się, że ją tutaj zobaczę. Odsuwam się, żeby mogła wejść do środka. Prowadzę ją do swojego pokoju, wcześniej proponując coś do picia.

Rozglądam się dookoła i dochodzę do wniosku, że gdybym tylko wiedziała, iż ktoś przyjdzie, to bym posprzątała. Teraz mi głupio.

– Przepraszam cię za ten bałagan...

– Nie przejmuj się tym. U mnie jest często gorzej, poza tym, po wczorajszym wieczorze masz do tego prawo.

– Taa... co do wczorajszego wieczoru... Co się w zasadzie stało? Nie pamiętam wszystkiego i ciężko pozbierać mi do kupy te elementy.

– Dostałaś ataku paniki.

– To jeszcze wiem, ale co się działo później?

– Zawołałam Huntera, bo nie wiedziałam co robić, a on cię trochę zna, więc wydało mi się to słuszne. Niestety przez to też wszyscy się dowiedzieli, że jesteś jego przyszywaną siostrą... No, ale to teraz nieważne. Delilah, która sypia z Hunterem, nie była zadowolona z obrotu spraw, więc lepiej teraz miej się na baczności w jej obecności, bo ta suka jest nieobliczalna i jest cholernie zaborcza wobec Huntera. Co jest totalną głupotą, przecież oni nigdy nie byli razem. No, ale dobra, to nieważne teraz. Jendryk wziął cię do auta i przywiózł do domu. Tyle wiem. Liczyłam, że reszty dowiem się od ciebie.

FrienefitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz