~ rozdział 20 ~

157 18 14
                                    

- Sherlock, widziałeś moją koszulę? - krzyczy półnagi John z sypialni, zirytowany rozgardiaszem panującym w szafie. Czy Holmes naprawdę nie potrafi odłożyć choć jednej rzeczy na miejsce?

- Nie sądzę - odpowiada detektyw, który nie wiadomo kiedy pojawił się tu za jego plecami. Podskakuje zaskoczony - ale nie powinieneś się przejmować jej brakiem. Lepiej ci bez niej - mówiąc to brunet wtula się w niego od tyłu. 

- Naprawdę chciałbym się teraz trochę poprzytulać, ale za pół godziny mamy konferencję prasową, a ty akurat nie możesz się spóźnić - stara się brzmieć poważnie, jednak i tak zdaje sobie sprawę, że jego słowa w ogóle nie obchodzą młodszego Holmesa. Obraca się w jego ramionach, po czym całuje go delikatnie - Greg będzie wściekły, wiesz, ile ta sprawa dla niego znaczy...

- Pieprzyć Gavina. A nie, sorry, to robi już mój brat - prycha młodszy, po czym niespodziewanie zasysa się na jego szyi. Chwila, czy on próbuje...

- Sherlock, czy ty mi robisz malinkę? - Watson zaskoczony odrywa się od niego. Holmes wydaje się zawstydzony swoim zachowaniem, jednak przybiera zaborczy wyraz twarzy.

- Czytałem o tym w Internecie, podobno tak się zaznacza, że ktoś jest z tobą w związku.

- I robisz ją w celu...?

- Żeby się na tobie nie wieszały te głupie lafiryndy, jak tylko wyjdziemy z konferencji. Zawsze to robią - brunet robi nadąsaną minę. Wygląda trochę jak wściekła kaczuszka. Ciekawe, jak by zareagował, gdyby blondyn mu o tym powiedział - John Watson? Czytałam pana bloga, jestem fanką! - imituje pisk kobiet, które rzeczywiście od jakiegoś czasu tak właśnie się zachowują. Nie wie z jakiej przyczyny, w końcu w gazetach od tygodni prześcigają się w robieniu z niego geja.

- Czy ty jesteś... zazdrosny? - dopytuje, nie mogąc powstrzymać głupkowatego uśmieszku cisnącego mu się na twarz.

- ...Nie? - odburkuje mężczyzna po zdecydowanie zbyt długiej pauzie. Ha! Zazdrosny jak cholera.

- Wiesz, że nie musisz, prawda? Nigdy bym cię nie zdradził, jesteś dla mnie idealny - zamienia ich miejscami i opiera mężczyznę o ścianę obok szafy. Uwielbia mieć kontrolę nad sytuacją. Ponownie łączy ich usta, tym razem trochę namiętniej i bardziej odważnie.

- Wiem, po prostu to jest strasznie... irytujące, niech wiedzą, że jesteś... ahh...zajęty - próbuje między pocałunkami odpowiadać Holmes, jednak on znacząco mu to utrudnia.

- A myślisz, że ja nie jestem o ciebie zazdrosny? - nagle odrywa się od ciała detektywa, sprawiając, że mężczyzna wzdycha rozczarowany - że nie widzę, jak na ciebie patrzą z uwielbieniem, gdy tylko wchodzisz do pomieszczenia? - droczy się z nim, raz po raz zbliżając swoje usta do jego - zdajesz sobie sprawę, jak działasz na ludzi, Sherlocku? - cholera, są teraz tak niebezpiecznie blisko, a jednocześnie boleśnie daleko. John naprawdę nigdy nie czuł się tak bardzo podniecony. Czuje, że jeśli za chwilę nie rozładuje jakoś tego napięcia, wybuchnie. W tej chwili absolutnie nie przeszkadza mu fakt, że Sherlock jest mężczyzną. Wręcz przeciwnie, szczerze mówiąc. Chce go poznać, obcałować każdy skrawek jego ciała, aż będzie drżał z przyjemności. Ale czy on chce tego samego? Fala żądzy przelewa się przez jego ciało - myślisz, że nie widzę, jak...

- John, proszę - wydusza z siebie błagalnie detektyw, a Watson czuje, jak przez jego żyły przepływa żywy ogień.

- O co prosisz, kochanie? - pyta, wciąż niezbyt pewien, czy dobrze zrozumiał jego słowa. Przecież nie może chodzić o...

- Nie każ mi tego mówić na głos - oburza się Holmes, który przecież wciąż pozostaje taki pruderyjny. Nawet z tymi świecącymi, napalonymi oczami i boleśnie spuchniętym rozporkiem.

SOMEBODY || JohnlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz