Rozdział 1 Wycieczka

11 5 0
                                    

Widzę mrok. Ciemność otacza mnie niczym gruby szal. Duszno mi, próbuję z całych sił złapać oddech. Chcę uciekać, ale nie mogę się ruszyć . Tracę kontrolę nad ciałem. Z mroku wyłania się postać, idzie prosto w moim kierunku.
-Pr-pro-proszę, zostaw mnie- szepczę ledwo słyszalnie.
Nim zdołam coś jeszcze powiedzieć wciąga mnie w otchłań ciemności...

-Nieeeeeeeeeee- krzyczę i szybko podnoszę się z łóżka. To tylko koszmar. Po śmierci mamy śnią mi się każdej nocy. Moje samopoczucie jest fatalne, mam nieprzespane noce przez co każdego dnia wyglądam jak chodzący trup. Biorę telefon i patrzę na godzinę, 4:05.

Super, teraz to na pewno nie usnę.

Tęsknota za mamą staje się coraz silniejsza. Choć zmarła prawie trzy miesiące temu, czuję jakby to było wczoraj. Moje życie straciło sens. Nie mam dla kogo żyć. Chcę zniknąć raz na zawsze. Dwa miesiące temu skończyłam matury, nie mam bladego pojęcia jak mi poszły. Normalnie bym do nich nie przystąpiła, ale Carmen nie mogła pogodzić się z faktem że przez cały rok tak ciężko do nich harowałam. Uparła się jak nigdy więc nie miałam wyjścia. W zasadzie może nie poszły mi najgorzej, ale fakt że mama nie zobaczy moich wyników, nie po gratuluję mi, nie powie jak bardzo z tatą są ze mnie dumni dobija mnie jeszcze bardziej. Tato po śmierci totalnie się załamał. Z uśmiechniętego, radosnego i pomocnego człowieka stał się wrakiem.  Pobadł w uzależnienie, ciągle pije. Nie ma dnia gdy nie widziałabym go z butelką whisky czy piwa. Bardzo schudł, jego twarz była opuchnięta, a naczynia krwionośne rozszerzone. Nie przypominał tamtego człowieka co kiedyś. Ledwo można go poznać. Richard Hammond był nikim...
Trochę posiedziałam w Internecie aż wreszcie nastała ósma. Punktualnie zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka.

- Witamy witamy, gwiazdeczka już wstała? Szykuj się kochanie mam dla ciebie wspaniałą wiadomość- oznajmiła uradowanym głosem.

Carmen. Bo tak nazywała się moja bratnia dusza. Była dla mnie całym światem. Zaprzyjaźniłyśmy się na początku podstawówki i nasza przyjaźń przetrwała aż po dzisiejszy dzień. W przeciwieństwie do mnie była bardzo otwarta i z łatwością nawiązywała kontakty z ludźmi.  Dziewczyna była chodzącym ideałem. Smukła sylwetka, idealny nos. Przepiękne rude loki oraz prześliczne niebieskie oczy. Miała duże powodzenie u chłopaków. Była kapitanem drużyny siatkarskiej dziewczyn oraz ulubienicą Pana Conrada. Zazdrościłam jej. Ja byłam zamknięta w sobie, otwierałam się w sobie dopiero, gdy poczułam się przy kimś swobodnie. 

- Jeśli chcesz zabrać mnie do galerii po nowe ciuchy to  nawet o tym nie myśl- powiedziałam lekko zirytowanym głosem.

Przyjaciółka na moje słowa lekko się zaśmiała.

- Isla, kochanie tylko się nie denerwuj okej?

Wiedziałam, że nie oznacza to niczego dobrego. Carmen coś przeskrobała lub co gorsze umówiła mnie na randkę w ciemno. Po ostatniej dostałam dużej traumy.

- Carmen nie trzymaj mnie w niepewności tylko powiedz- oznajmiłam spokojnym głosem.

- Kojarzysz tą wycieczkę dla maturzystów? No wiesz zawsze się odbywała na początku lipca i była darmowa!!!!

- Coś mi się obiło o uszy, a co?

-Słońce, zapisałam cię na nią...

No nie wytrzymam! Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego że pojadę na tą durną wycieczkę. Fakt słyszałam o niej trochę. Organizowała ją Pani Cooper wraz z Panem Conradem. Cieszyła się ogromną popularnością wśród młodzieży, przede wszystkim była darmowa i w dodatku na kilka tygodni do jakiegoś wypasionego hotelu. Może kilka lat cieszyłabym się jak głupia. Ale nie teraz. Muszę zajmować się ojcem, który jest w okropnym stanie i dbać by bezpiecznie wracał do domu. Chwila nieuwagi mogłoby doprowadzić do tragedii.

-Ca...- już chciałam mówić, ale przyjaciółka mi przerwała.

- Tak, tak,  wiem co zaraz powiesz. Carmen postąpiłaś  źle, zapisałaś mnie na wyjazd bez mojej zgody. To było bardzo nieodpowiedzialne i bezmyślne.

- Dokładnie to chciałam powiedzieć- zaśmiałam się do słuchawki.

-Isla, musisz się w końcu odpocząć od tego gówna. Od paru dni nie wychodzisz z domu, coraz bardziej zamykasz się w sobie. Boje się, że cię stracę. Zależy mi aby nasza relacja była taka jak kiedyś. Ta wycieczka pozwoli ci na chwilę relaksu, kochanie- powiedziała delikatnym tonem.

Miała rację. Aczkolwiek nie mogę pojechać. Kto by się zajął ojcem i domem podczas mojej nieobecności. Sam by sobie nie poradził.

- Twoje słowa wiele dla mnie znaczą Carmen, ale obawiam się że nie jest to na  ten moment możliwe. Przykro mi- powiedziałam i nim zdążyła odpowiedzieć na moje wcześniejsze zdanie szybko się rozliczyłam.

Była mi w cholerę smutno. Nie chciałam by sprawy się tak potoczyły. Już miałam wychodzić z pokoju gdy zadzwonił telefon.

Carmen to się nigdy nie poddaje- pomyślałam.

Spojrzałam na ekran. Dzwonił... Cole.
Czego on u licha ode mnie chciał. Miałam się rozłączyć, ale zapewne dostałabym masę wiadomości od niego i milion nieodebranych połączeń.

- Czego chcesz?- zapytałam dosyć niemiło.

- Isla!! Ciebie też miło słyszeć. Czemu tak agresywnie? Ranisz moje serce- powiedział teatralnym tonem.

- Ciebie się nie da zranić. Twoje ego jest niezniszczalne- odpowiedziałam rozbawiona.

- Punkt dla ciebie, złotko.

Zachichotałam. Cole zawsze wiedział jak poprawić komuś chumor. Podobnie jak Carmen był niezastąpionym przyjacielem i kompanem. Bardzo mnie wspierał po śmierci mamy.

- Doszły mnie słuchy, że nie jedziesz na wycieczkę w góry.  To prawda?- spytał.

- Tak- powiedziałam.

- Księżniczko nie ma nawet takiej opcji. Carmen już ciebie zapisała, a po drugie nie będziesz żałować. To może być nasz ostatni wspólny wyjazd gdziekolwiek.

Jego słowa lekko mnie zraniły, ale miał rację. Każdy z nas złożył papiery do innej uczelni. Wkrótce całkowicie stracimy kontakt. Nasze drogi się rozejdą.

Cholera.

- Cole bardzo bym chciała, ale muszę opiekować się tatą.

- Tym skończonym dupkiem? Isla proszę cię,nie okłamuj samej siebie. Tyle przez niego wycierpiałaś. Może kiedyś i był ojcem na szóstkę, ale teraz to zwykły alkoholik.

To już nawet nie był mój tata tylko obca dla mnie osoba.

- Obiecaj mi, że przemyślisz jeszcze temat wycieczki okay?

- Zastanowię się, ale niczego nie obiecuję.

- Zobaczysz jeszcze się zgodzisz.

- Ta, na pewno.

                    Dwa tygodnie później

-Nie wierzę, że się na to zgodziłam- powiedziałam zrezygnowana.

- Zobaczysz nie będziesz żałować- odpowiedziała Zoe.

Na początku miałam nie jechać, ale gdy do akcji włączyli się jeszcze Kaden i Zoe musiałam się poddać. Zadowolona czwórka cieszyła się jak nigdy dotąd. Ojcem się nie martwiłam. Cole uświadomił mi, że to faktycznie skończony pijak. Jak schodziłam na dół Richard oczywiście spał, a w ręku trzymał resztkę whisky. Wzięłam kartkę ze stołu i napisałam.

Wyjeżdżam z przyjaciółmi na kilka tygodni w góry. Nie martw się. Wrócę do domu zanim się obejrzysz.
Kocham Isla.

Nie wiedziałam czy to w ogóle przeczyta. Rzadko co teraz bywał trzeźwy więc są małe szanse. Jednakże na wszelki wypadek wolałam napisać i upewnić się, że nie będzie problemu.
Autokar podjechał pod szkołę.

-Ahoj przygodo!!!- krzyknął Cole.

Wszyscy pozostali się roześmiali, nawet ja.

Cieszyłam się bardzo, do czasu...





Whispers In The DarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz