17

31 7 1
                                    

Hunter

Cały ten dzień, a już zwłaszcza wieczór to jakaś porażka. Gdy zobaczyłem Brooklyn, nie mogłem przestać o niej myśleć. Nie zastanawiałem się nad tym, jakie będą konsekwencje tego, że wziąłem ją do swojego auta. Zdążyłem zapomnieć, jak bardzo ludzie tutaj przywiązują uwagę do niektórych rzeczy. Przez cały mój okres, gdy się ścigałem przed wyjazdem, ani razu nie zabrałem nikogo na fotel pasażera. To nie przez to, że uważałem się za Boga, a raczej dlatego, że nie chciałem, aby któraś z tych pustaków mnie rozpraszała. Większość z nich chciała znaleźć się tutaj tylko dlatego, żeby zyskać uznanie wśród innych i poczuć się lepszą. Widziałem ich spojrzenia, gdy to Brooke wsiadła do auta. Nie do końca zrobiła to z własnej woli, ale nie mogłem pozwolić, żeby coś jej się stało, albo żeby ktoś inny się na nią ślinił, gdy była tak ubrana.

Moje trzymanie się od niej z daleka na razie nijak mi nie wychodzi. Sam nie wiem, dlaczego, ale jest w niej coś, co sprawia, że mnie do niej przyciąga.

Próba pocałowania jej nie poszła tak, jak się tego spodziewałem. Nie sądziłem, że zwymiotuje, ale to nie jej wina. Jak tylko dorwę Jessa, to go zabiję.

Dostałem drugą szansę, ten pocałunek był niesamowity. Czekałem na to długo, za długo. Trzymacie Brooklyn w ramionach było wspaniałe. Gdy powiedziała, że dla niej to też było zajebiste, chciałem to zrobić znów. Boże, wciąż chcę to zrobić, ale wiem, iż nie możemy. To nie jest właściwie, przez wzgląd na naszych rodziców.

– Chcesz tu spać po tym? – pytam jak idiota, bo nie wiem, co ze sobą zrobić.

To było błędem, że spróbowałem jej ust, teraz będę chciał więcej i więcej.

– Na pewno mogę?

– Tak.

Chciałbym jej powiedzieć, żeby się przebrała, czy coś, bo chodząc w tej skąpej piżamce strasznie mnie kusi, aby znów ją całować i dotykać, a nie mogę. Nie powinienem o tym myśleć. Kręcę głową. Zajebię się za te myśli.

– Idziemy spać? – pytam, chcąc zakończyć już te męki.

– Tak – mówi i kładzie się w moim łóżku.

Układam się obok niej. Leżę strasznie sztywno, bo sam nie wiem, jak się zachować. Chciałbym ją objąć, lecz nie mam pewności, że wtedy nie ucieknie.

– Dziękuję, że mogę tu zostać – mówi, a jej głos brzmi na jakiś przytłumiony.

Dlaczego odnoszę wrażenie, że coś się stało, o czym mi nie mówi? Nie chcę drążyć, bo to nie moja sprawa, ale jestem cholernie ciekawy.

Brooklyn wtula się we mnie, a mnie przechodzą dreszcze. Jej ciało jest takie drobne. Obejmuję ją ramieniem i mam nadzieję, że jej tym nie przestraszę.

Tak cholernie żałuję, że nie poznaliśmy się w innych okolicznościach i może w nieco innym czasie.

– Brooke? – mówię, po dłuższej ciszy.

Gdy nie dostaję odpowiedzi zakładam, że zasnęła. Wtedy pozwalam sobie na drobne uzewnętrznienie swoich emocji, które się we mnie kotłują.

– Podobasz mi się i tak cholernie ciężko przebywać w twoim otoczeniu, nie móc nic z tym zrobić... – mówię w przestrzeń, bo wiem, że i tak mnie już nie usłyszy.

Zaczyna się delikatnie wiercić, a ja schizuję, iż może jednak nie śpi. Kurwa, oby nie, bo nie chcę, aby to wiedziała. Po prostu musiałem to z siebie wyrzucić.

Nagle się odwraca w moją stronę.

– Ty mi się też podobasz – przerywa ciszę, a mi staje serce.

FrienefitsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz