128.

249 30 84
                                    


Nie tracąc czasu na zbędne schodzenie po schodach, Lucyfer rozłożył skrzydła pokonując dzielący ich dystans w zaledwie sekundę, wpadając w ciepłe objęcia demona i wdrapując się na jego kolana, desperacko pragnąc poczuć bliskość, owijając wokół niego kończyny jak ośmiornica. Nie chciał puścić tworząc kokon ze swych skrzydeł otulając ich miękkością pierza.

Minęło zaledwie kilka godzin, a on tęsknił, tak cholernie tęsknił. Obecnie nic na świecie nie mogło przebić dłoni Alastora błądzących po anielskim ciele, wywołując w nim przyjemne dreszcze.

- Cóż za czułe powitanie - szepnął rozbawiony Władca przyciskając go do siebie, nie zamierzając powstrzymywać mężczyzny.

- Oh zamknij się i daj mi się tobą nacieszyć zanim opieprze cię za te samowolkę - wcisnął twarz w klatkę piersiową partnera chłonąc odurzający zapach.

- Zabawne żądanie, zważając na to iż niecałe pięć godzin temu usiłowałeś pozbawić mnie życia - droczył się z nim.

- Przecież robię to codziennie, powinieneś już przywyknąć Bambi - dogryzał mu.

Prześwietlił wzrokiem wysoką sylwetkę sprawdzając, czy nie zdobył niepotrzebnych ran przy starciu, jednak ku ogromnemu szczęściu Diabeł nie znalazł żadnych, co tylko utwierdziło go w przekonaniu jaki Al jest niesamowity i gorący zarazem. Cholera gdyby nie obecne położenie pożarłby go natychmiast nie mogąc nasycić pragnienia, dlatego całą siłą woli powstrzymywał popęd, którego Radiowy Demon prawdopodobnie nie zauważył, co było mylne gdyż widział go doskonale.

- Przepraszam że.... - blondynowi nie dane było skończyć.

- Nie istotne Lu Lu, miałeś do tego prawo, poza tym nawet mnie nie drasnąłeś - żartował.

- Tak, tak, udawanie twardziela na mnie mnie nie działa Bambi - parsknął - Jesteś romantykiem i teraz jestem tego pewien - doskonale pamiętał ich rozmowę nim zemdlał.

- Majaczyłem z powodu utraty krwi - skłamał.

- Jasne - nie uwierzył mu.

Nastąpiła chwilowa pauza, przerywana dźwiękiem spadających resztek rozbitego ekranu telewizora po drugiej stronie salonu.

- Ale mówiłem wtedy prawdę - wyszeptał kilka milimetrów od ucha anioła, którego oblał piękny złoty rumieniec.

Brzmienie prawdziwego głosu Alastora przeszyło ciało blondyna na wskroś, powodując ciarki i mrowienie w podbrzuszu. Podniecała go ta intymność, sprawiając chwilowe wstrzymanie oddechu.

- Ugh! Dlaczego zawsze mi to robisz? - wymruczał chowając zawstydzoną twarz w czerwonym materiale płaszcza słysząc w odpowiedzi chichot.

- Hm, dlaczego? - sapnął psotnie, wciąż wisząc nad uchem kochanka rozkoszując się widokiem drżącego Diabła w swych ramionach - Pociąga mnie świadomość, że tylko ja mogę doprowadzać cię do takiego stanu Lu Lu, nikt inny - zahaczył lekko zębami miękki płatek narządy słuchu.

Rozkoszny.

Cały mój.

Lucyfer pisnął cicho na ten nagły atak, po czym pacnął demona w ramię wywołując u niego kolejną fale śmiechu, podczas gdy on sam nadąsany syczał coś w wężowy języku prawdopodobnie wyklinając tego drania.

Nagle mina Alastora stężała, a przez krwiste tęczówki przebiegł niebezpieczny błysk.

- Znalazłem ją - jego ton brzmiał ostro podsycany radiowym szumem przechodzącym na coraz wyższe tony.

Freakin Love [RadioApple] Hazbin HotelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz